Teraz to każdy mądry. Chętnie naigrywa się z trudnego położenia Donalda Tuska. To cecha złośliwej i małostkowej grupki prawicowych dziennikarzy. Sami się żrą wewnątrz, jak dzikie koty o biednego wróbelka, co go silniejsze rodzeństwo wyrzuciło z gniazda, Ale jak tylko im się trafi coś większego, na przykład wrona z przetrąconym jednym skrzydłem, jednoczą się i gotowi są wspólnie rozszarpać ją pazurami.

Tak jest i z Donaldem Tuskiem. Czasami powiedzą albo napiszą coś nieprzyjemnego o Schetynie albo tym ich specjalistą od sadownictwa  i sprawiedliwości, przepraszam – sądownictwa i sprawiedliwości, Igorze Budce, ale robią to w izolacji jedni od drugich. Gdy jednak na horyzoncie pojawia się tak dobry kąsek, jak Donald Tusk ( muszę go pisać z imieniem , bo ma jeszcze syna Michała Tuska, który wdał się w finansowy romans z hochsztaplerem Marcinem P., co to teraz siedzi i ma poważną sprawę sądową, żeby odróżniać byłego premiera od jego potomka, specjalisty w sprawach kolejowych i lotniczych. Wyjaśnienie. J.J.), zawierają rozejm, jednoczą siły i wspólnie rozpoczynają polowanie na grube zwierzę.

Kiedy więc szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zaproponował połączenie stanowisk przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa Komisji Europejskiej, zaraz w jego pomyśle zobaczono degradację Donalda Tuska. Że to niby on zawala efektywność i  skuteczność na szczeblu europejskim.

Po tych słowach prawicowi dziennikarze zaczęli wymyślać, że może Donald Tusk nadaje się na szczebel gminy, a najwyżej powiatu. I to nie dużego. Większe jednostki administracyjne przerastają go, bo on sam nie jest jednostką wybitną, lecz raczej mierną. Nie radzi sobie w prostych nawet sprawach, jak obmyślenie planu zebrania Rady Europy. Albo kiedy wyznaczyć przerwę regeneracyjną podczas negocjacji w sprawie Brexitu, co doprowadziło Brytyjczyków do zrozumiałego niezadowolenia i wycofania się z Unii. No, po prostu w Brukseli katastrofa z tego Donalda Tuska. I jeszcze kpią sobie z mediów mainstreamowych, które zbierały fundusze na złotą koronę dla „Króla Europy”, który ukochał ponad życie słynny film „Król lew” do tego stopnia, że po ostatniej scenie zamieniał się w bobra, co tylko potwierdzało, że nigdy lwem nie będzie. A przecież tylko lwy mogą być królami. Dziś to dużo jest takich mądrych.

Trochę mnie krępuje obecna nagonka na naszego byłego premiera, prowadzona przez moich kolegów prawicowców. Pamiętam był taki moment, że z lekką zawiścią patrzyliśmy na media po tamtej stronie barykady, że mają swojego herosa politycznego, którego imię mogą głosić z dumą. A u nas pustka. Posucha. W kraju owszem. Ale zagranicą? Pokażcie. A Donald Tusk.  w Niemczech i w Europie. Poważany, zaufany.

Po oświadczeniu Junckera Donald Tusk poczuł się bardzo nieswój. Podobno wałęsa się po Brukseli jak struty. Całe szczęście, że opiekuje się nim Paweł Graś. Plotka mówi, że tak się tym wszystkim przejął, iż chciał połowę zarobków zwrócić do kasy UE i powiedzieć: - Nie zasługuję na tak wysokie zarobki. Połowę zwracam, a połowę przeznaczę na inwestycje.

Graś trzyma język za zębami i nikt nie wie, w co Donald Tusk zamierza zainwestować. Jak go ktoś zapytał, czy w Ewę Kopacz, dziwnie się zaśmiał.         

Jerzy Jachowicz

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich

sdp.pl