Ten kryzys pokazał, że nastawienie znacznej części społeczeństwa izraelskiego do Polski jest bardzo niechętne, antypolonizm jest bardzo głęboki. Skoro w kampanii wyborczej politycy to wykorzystują, znaczy, że wiedzą, że w ten sposób coś uzyskają - powiedział na antenie Jedynki Jerzy Haszczyński.

Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz mówił, że Polska oczekuje na wycofanie się Izraela ze słów szefa MSZ Izraela Kaca. W wypowiedzi dla jednej z telewizji zarzucił on Polakom antysemityzm. W odpowiedzi Polska wycofała się ze szczytu V4 plus Izrael w Jerozolimie.

Jerzy Haszczyński uważa, że "ten antypolonizm (społeczeństwa izraelskiego) wynika z tego, że znaczna część Żydów, którzy zakładali państwo Izrael, którzy tam mieszkali pochodzi z Polski" i żyło wśród Polaków, których "część była dobra, a część zła". - Te traumy w odniesieniu do złych Polaków zostały przeniesione na następne pokolenia. Natomiast w odniesieniu do innych narodów, takich jak Niemcy, Austriacy, Luksemburczycy czy inni sojusznicy Hitlera, takich wspomnień zazwyczaj nie ma, bo jak już jakiś Żyd trafił ręce Niemca to zazwyczaj kończyło się na zamordowaniu, w związku z czym brakuje przekazu rodzinnego, tego najbardziej emocjonalnego, któy wpływa na kolejne pokolenia - powiedział.

Ten fakt nazwał "upiornym dziedzictwem Hitlera". Ocenił, że 70 lat po wojnie "emocje są w Izraelu antypolskie, a coraz silniejsze w Polsce antyizraelskie". Dziennikarz jest zdania, że w kontekście wyborów i kadencyjności polityków trudno jest wyciszyć emocje, związane z relacjami polsko-żydowskimi. Jak jednak powiedział, "zdaje sobie sprawę, że przywódcy partyjni muszą pokazać, że nie przegrali tej rozgrywki, ale w społeczenstwie są nie tylko politycy, są różne rodzaje elit", które "powinny chciały przyłożyć się do tego, żeby następne pokolenia miały już inne stosunki między Izraelem a Polską".

Źródło: PolskieRadio.pl