W pełni popieram pomysł, aby wszystkie muzea powstałe na terenach założonych przez Niemców w czasie II wojny światowej w Polsce obozów śmierci (zagłady, koncentracyjnych) miały w swojej nazwie sprawców, którymi byli nasi zachodni sąsiedzi. Nie żadni naziści, ale po prostu Niemcy - zgodnie z prawdą historyczną, bo przecież te miejsca kaźni powstały zgodnie z prawem III Rzeszy.

Ostatnio z inicjatywą rozszerzenia nazwy placówki na Majdanku wystąpił wojewoda lubelski Przemysław Czarnek. Aby tamtejsze muzeum mogło używać adekwatnej nazwy: „niemiecki nazistowski obóz” potrzebna jest zmiana ustawowa, którą obiecał w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Jarosław Sellin.

Dodał on, że ponieważ filiami Majdanka są muzea w Sobiborze i Bełżcu, zmiany nazewnictwa obejmą także te placówki, jak również Stutthof. Podobne rozmowy są prowadzone również na temat muzeum w Rogoźnicy.

Propozycja rozszerzenia nazw byłych obozów koncentracyjnych o przymiotnik „niemiecki” znalazła poparcie w Instytucie Pamięci Narodowej. W rozmowie z „ND” taką deklarację złożył jego prezes doktor Jarosław Szarek:

„Jeżeli do Instytutu Pamięci Narodowej wpłynie wniosek o opinię w tej sprawie, to nasza odpowiedź będzie jednoznaczna: chcemy, aby nazwa każdego obozu przypominała o jego założycielach - Niemcach. To w sposób wyraźny oddawałoby, kto budował obozy, kto był twórcą całej machiny zbrodniczego systemu.”

Całkowicie zgadzam się ze słowami prezesa IPN, jak również z argumentem redakcji „Naszego Dziennika”:

„W obliczu brutalnych ataków na Polskę i przypisywania nam odpowiedzialności za holokaust zmiany nazewnictwa są dziś racją stanu.”

Jerzy Bukowski