W ramach dekomunizacji przestrzeni publicznej znikają z polskiego krajobrazu kolejne pomniki, tablice i inne znaki pamięci, które masowo instalowano po 1945 roku dla utrwalenia sowieckiego panowania nad naszą ojczyzną.

Nie zawsze są one jednak likwidowane bądź trafiają do muzeów lub skansenów gromadzących socrealistyczne dzieła sztuki. Niekiedy da się je przerobić i twórczo wykorzystać.

Tak właśnie postanowiły zachować się władze Kielc modyfikując odsłonięty w 1979 roku, w 35. rocznicę utworzenia Polski Ludowej, pomnik Bojownikom o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne autorstwa Stefana Maja.

Jak poinformowała „Rzeczpospolita”, nie zostanie on rozebrany, ani wywieziony, ale ulegnie swoistemu liftingowi.

„Firma kamieniarska usunęła już widniejące na monumencie napisy. Miejscom, gdzie się znajdowały, nadawana jest struktura zbliżona do tej na pozostałych płaszczyznach. Z pomnika postanowiono też usunąć radziecką gwiazdę na hełmie żołnierza oraz Krzyż Grunwaldu, wysokie wojskowe odznaczenie okresu Polski Ludowej” - czytamy w gazecie.

Po tych zmianach nie będzie już pomnika, ale obiekt architektoniczny. Czy jednak nie będą pod nim składać kwiatów w byłe sowieckie święta i rocznice liczne jeszcze sieroty po PRL?

Problemy z pamiątkami minionego ustroju mają też inne dawniej zniewolone przez Sowietów państwa. W ukraińskiej Berdiańskiej Kolonii Karnej pomysłowo przerobiono pomnik Feliksa Dzierżyńskiego.

„Jak informuje TV Belsat, Żelaznemu Feliksowi spiłowano bródkę, dodano do koszuli ukraiński haft, a na czubku głowy przemodelowano fryzurę w kozacki czuosełedec. Na cokole umieszczono tabliczkę <Maksym Krzywonos (Pieribijnis), 1600–1648, pułkownik wojska zaporoskiego>” - napisała „Rzeczpospolita”.

Ten zwyczaj ma początek w starożytnym Egipcie, gdzie po śmierci faraona często zmieniano jedynie głowę na jego pomniku, aby tanim kosztem uczcić następcę.

Jerzy Bukowski