Tego, że pożar katedry Notre Dame wywoła falę antykatolickich wpisów w internecie można było być pewnym już w momencie, kiedy pojawiły się pierwsze informacje o tej tragedii. Wielu zażartych wrogów Kościoła nie potrafiło odmówić sobie przyjemności zademonstrowania w portalach społecznościowych swojej nienawiści do niego w jak najbardziej spektakularnej formie.

Muszę jednak przyznać, że nie spodziewałem się, iż internetowy hejt będzie aż tak potężny i ohydny. Przekroczone zostały wszelkie granice przyzwoitości, nie wspominając o dobrych obyczajach. Do ich obalania włączyli się nie tylko anonimowi moralni troglodyci, ale także osoby o znanych nazwiskach, które biorą czynny udział w życiu publicznym, a nawet reprezentują różne - głównie oczywiście lewackie - organizacje.

Nie chcę przytaczać uwłaczających godności ludzkiej najbardziej wrednych wpisów, aby nie robić darmowej reklamy ludziom, dla których nie liczą się żadne wartości ani zasady. Jestem nimi głęboko wstrząśnięty i mam nadzieję, że ich autorzy zostaną trwale zapamiętani po to, żeby nikt nigdy nie podał im ręki, nie zaprosił do debaty, nie zaproponował kandydowania w wyborach.

Takie osoby winny być raz na zawsze wykluczone z życia społecznego i otoczone powszechną pogardą. Pobłażanie oraz wyrozumiałość nie są właściwą postawą wobec tych, w stosunku do których należy odświeżyć pochodzące ze starożytnego Rzymu, a dobrze sprawdzone w I Rzeczypospolitej pojęcie infamii.

Jerzy Bukowski