Adam Michnik, naczelny „Gazety Wyborczej” rok temu dostał nagrodę Kisiela przyznawaną przez tygodnik „Wprost” za to, „że jest”. Jako człowiek kochający dobre tradycje, nawet jeśli są stosunkowo młode, szef „GW” podtrzymał zwyczaj zapoczątkowany przez „Wprost”.  Dał nagrodę „Człowieka Roku” przyznawaną przez „Gazetę Wyborczą” Bronisławowi  Komorowskiemu, praktycznie również tylko za to, że jest. Jakie to piękne i wzruszające. Jak można nie kochać takich mediów. Bo jeśli chodzi o resztę, a więc to, co się kryje pod i za „jest”, nie jest wiele warte. Zdziwienie więc ogromne budzą zachwyty nad laureatem. Czytam uzasadnienie wyróżnienia prezydenta i oczom własnym nie wierzę. Można się zgodzić, że porażka w wyborach nie może dyskwalifikować kandydata do nagrody, bo równałoby się to dyskwalifikacją samej „Gazety Wyborczej”. To przecież „Gazeta” ma lwi udział w przegranej Komorowskiego. Jej nachalne wręcz poparcie było nie tylko – jak powiedział Włodzimierz Czarzasty-  „włazidupstwem, a do tego nieskutecznym, ale odstręczało od głosowania za Komorowskim. Nieobciążanie zatem prezydenta przegraną jest honorowym wyjściem „Gazety” z krępującej sytuacji.

Nie do przyjęcia jest jednak główny motyw uzasadnienia, będący fundamentem, który zdaniem „Gazety” zdecydował o przyznaniu tytułu „Człowieka Roku”. Tym powodem ma być „łączenie Polaków”. W zafałszowaniu prawdziwego obrazu rzeczy „Gazeta” ostro się zagalopowała. To jest z jej strony prawdziwy cynizm. Wszyscy widzieliśmy i słyszeliśmy, że od pierwszych do ostatnich godzin kampanii Komorowski dzielił Polaków, kopał między nami głębokie doły. Jego podział na Polskę Racjonalną i Polskę Radykalną nie pozostawiał wątpliwości, że pierwsza jest jedyną Polską godną poparcia. To w niej należy lokować plany rozwoju, realizację aspiracji, dających gwarancję doszlusowania do czołówki krajów europejskich. Polska radykalna to część społeczeństwa stojąca niżej w hierarchii społecznej pod każdym względem. Najważniejsze, że przypominają krwawą sotnię, której najważniejszym celem po dojściu do władzy będzie zemsta, nie zaś jakieś ambicje rozwoju gospodarczego czy polepszenia poziomu życia szarych obywateli. Takiej wizji podziału polskiego społeczeństwa od początku objęcia rządów przez Platformę Obywatelską kibicowała, a w okresie ostatniej kampanii prezydenckiej, patronowała „Gazeta”. Jak szyderstwo brzmią zdania nagradzającej Komorowskiego „Gazety”, że w okresie kampanii dzielnie znosił fale nienawiści. To przecież nienawiść i dzielenie były właśnie jego i „Gazety”  wizytówką i specjalnością. W tym znaczeniu nagroda „Człowieka Roku” jest jednocześnie przyznaniem sobie przez organ Michnika wyróżnienia „Gazeta Roku”.