Miarą moralności człowieka jest jego stosunek do najmniejszych i najsłabszych, tych, którzy sami nie potrafią się bronić. Człowiek na najwcześniejszym etapie rozwoju nadal pozostaje człowiekiem, nie czymś, co można zniszczyć, spuścić w toalecie, wyrzucić na śmietnik. Stąd tak wielkie protesty prawej strony sceny politycznej i Kościoła wobec przyjętej przez Sejm ustawy o leczeniu niepłodności. Bo jeśli państwo polskie pozwoli na manipulacje czy niszczenie ludzi na etapie zarodka, dlaczego z czasem ma nie pozwolić na niszczenie np. osób w śpiączce czy terminalnie chorych itp. Przecież zawsze można dorobić ideologię dotyczącą jakości życia, cierpienia i sprawa załatwiona. W końcu przecież i tak taki człowiek świadomości nie ma, to można z nim zrobić, co się komu żywnie podoba.

Jaś Kapela, w swoim tekście (pełnym manipulacji) „Do przyjaciół zarodków” drwi z życia ludzkiego. Tego właśnie na najwcześniejszym etapie rozwoju, przy okazji wykazując się ignorancją dotyczącą choćby faktycznej metody leczenia niepłodności, jaką jest naprotechnologia. Jest to zresztą stała zagrywka zwolenników in vitro.

O naprotechnologii – jako metodzie godziwej – wspominał kard. Stanisław Dziwisz w swojej ocenie sejmowego głosowania. I choć na świecie jest to metoda praktykowana, udokumentowana, przynosząca efekty w postaci oczekiwanego dziecka, a do tego godziwa moralnie, dla Jasia Kapeli to nie żadna metoda. „Bo ona nie leczy niepłodności, tylko sprawdza śluz” – pisze publicysta „Krytyki Politycznej”. „Nie jestem pewien, czy ta metoda szanuje każde życie ludzkie, gdyż podczas dokładnego obserwowania śluzu można by zauważyć, że większość zarodków okazuje się wadliwa genetycznie i ulega poronieniu na tak wczesnym etapie, a kobiety nie są często tego nawet świadome. Może gdyby kobiety dokładniej obserwowały swój śluz, to byłyby świadome holocaustu zarodków, który dokonuje się każdego dnia na całym świecie? Ale w sumie dlaczego to kobiety miałby obserwować swój śluz? Może powinni obserwować go księża oraz prawicowi politycy? Bo to chyba oni mają przede wszystkim problem z przyjęciem podstawowych naukowych faktów” – drwi Kapela. Tymczasem z przyjęciem naukowych faktów problem ma Jaś Kapela. Odsyłam go do odpowiedniej literatury, z której dowie się, że naprotechnologia to nowoczesna medycyna łącząca elementy ginekologii, endokrynologii i chirurgii, wykorzystująca najnowsze osiągnięcia, choćby robota da Vinci. Ale po co, skoro można tak manipulować faktami i opowiadać, że naprotechnologia to tyle co homeopatia.

I kolejny kuriozalny zarzut. Kościół chce mieć władzę nad kobietami i ich seksualnością, „dlatego promuje nieskuteczną i poniżającą metodę zmuszania kobiet do codziennego, porannego obserwowania swojego śluzu”. A czy przypadkiem in vitro nie poniża? Czyż nie jest poniżającym fakt, że mężczyzn – w celu pobrania nasienia – zamyka się w pokoiku, do ręki daje się gazetkę pornograficzną i zmusza do masturbacji? Dlaczego mężczyźni nie chcą badać nasienia? Dlatego właśnie, że takie działanie ich po prostu odziera z godności. Jedna z pana koleżanek wygłosiła już teorię, że winę za miesiączkę u kobiet ponosi patriarchat. Za chwilę dowiem się pewnie, że podobnie rzecz ma się z fizjologią kobiety w ogóle. Zresztą po co ją poznawać, skoro jest in vitro i wszystko nam załatwi.

Po kardynale Dziwiszu przyszła kolej na posłankę Marzenę Wróbel, która podczas debaty sejmowej pytała o los zamrożonych zarodków. „Co stanie się tymi milionami zarodków, które będą miały ochronę państwa tylko przez 20 lat. Czy zostaną zniszczone?”. Jaś Kapela spieszy z odpowiedzą: „Wystarczyłby się trochę doinformować, żeby się dowiedzieć, co się z nimi stanie. Po dwudziestu latach zarodki zostaną przekazane do mikroadopcji, która pozwoli skorzystać z nich parom pragnącym mieć dzieci, a nie mogącym się dorobić własnych zarodków”. Wystarczyłoby się trochę doinformować, żeby wiedzieć, że procedura rozmrażania dla zdecydowanej większości zarodków kończy się w jeden sposób, mianowicie taki, że nie nadają się już one do użytku. Kogo za 20 lat będą obchodziły zamrożone zarodki, jeśli będzie można wszczepić sobie „świeżutki zarodek”. Dzieci na najwcześniejszym etapie rozwoju, dla niepoznaki zwane „mrożaczkami”, trafią po prostu do ścieków. Taki los gotuje państwo polskie swoim obywatelom. Holocaust odroczony w czasie.

Gnębicielem kobiet – zdaniem Kapeli – jest też Jarosław Gowin: „Gdyby Bóg chciał, żeby wszystkie zarodki stawały się ludźmi, to każde zapłodnienie kończyłoby się ciążą. Skoro tak się nie dzieje, to widocznie ma inne plany. Dlaczego pan Gowin sprzeciwia się prawom boskim? To nie jest oczywiście tajemnicą. To kolejny samiec, dla którego ważniejsze od biologii jest męczenie kobiet. Dlaczego stosować skuteczniejsze metody, która pozwolą na większą szansę urodzenia dziecka, skoro można stosować mniej skuteczną metodę i zmuszać kobiety do wielokrotnego przechodzenia tej samej procedury, gdy samotny zarodek nie rozwinie się prawidłowo? Po raz kolejny los kobiet jest mniej ważny od losu zarodków”. I znów manipulacja, bo z tekstu Kapeli wynika, że in vitro jest bardzo skuteczne. Tymczasem proszę popytać tych, którzy do sztucznego zapłodnienia podchodzili? Ilu procentom kobiet udało się zajść w ten sposób w ciążę za pierwszym razem? Ile za drugim? A za trzecim? A ile w ogóle odeszło z niczym, bo kilkukrotne próby zapłodnienia in vitro nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Dlaczego wykonuje się in vitro, choć wszystko wskazuje na to, że ciąży nie da się utrzymać? Bo za każdą kolejną procedurą idą pieniądze. Ogromne pieniądze. Dlatego kliniki in vitro nie chcą tak łatwo się poddać i sprzedają marzenia, zamiast wykonać porządną diagnostykę (tak jak w przypadku naprotechnologii).

Dziwię się, że nie dostrzega Jaś Kapela różnicy między działaniem natury (Pana Boga), która nie zawsze dopuszcza do implantacji zarodka i powoduje, że ulega on naturalnemu poronieniu, a działaniem człowieka, który sobie prawa boskie uzurpuje. „Panie Boże, ty masowy morderco, jak możesz pozwalać na holocaust zarodków? Dlaczego wszystkie zarodki nie mogą rozwijać się prawidłowo? Dlaczego ludzie w ogóle chorują na niepłodność? Dlaczego pozwalasz na tyle zła i cierpienia? Panie Boże?” – pyta bluźnierczo Kapela, pokazując zresztą, że zapomniał lekcje katechezy, na które niewątpliwie uczęszczał. Odpowiedź na pytanie o zło i śmierć jest bowiem dość prosta: odpowiada za nie człowiek,  który zdecydował się na grzech pierworodny. To przez tę decyzję w świat weszło zło, a także śmierć. A do tego, oddzielając pytania o naturalne poronienie od Boga, o ile natura nie podlega osądowi moralnemu, o tyle działanie człowieka już tak. Poczęcie naturalne jest niezbadaną tajemnicą. W przypadku in vitro jednak decyduje człowiek.

I właśnie dlatego, żeby nie musieć skazywać nikogo na śmierć (nawet na najwcześniejszym etapie rozwoju), tak wiele zastrzeżeń budzi rządowa ustawa. Bo chodzi tutaj o fundamentalne kwestie antropologiczne, na których będzie budowana albo cywilizacja życia, albo cywilizacja śmierci.

„Jeśli tak ważny i smutny jest los zarodków, to dlaczego ich zapalczywi obrońcy ich nie adoptują? Dlaczego Dziwisz i Gowin nie zorganizowali jakiejś akcji adoptowania płaczących zarodków i pozwolili im ginąć w sedesach? W końcu koszt zorganizowania niewielkiej chłodni, w której by trzymali niewykorzystane zarodki, nie mógłby być taki duży. Można by też np. takie małe lodóweczki sprzedawać katolikom chcącym chronić je przed cywilizacją śmierci. Ale łatwiej pokrzyczeć i wygłaszać gniewne i kłamliwe oświadczenia, zamiast zrobić coś mającego natychmiastowe, pozytywne skutki dla zarodków” – pisze Kapela. Kłamliwe to są insynuacje dotyczące tego, że katolicy nic nie robią, bo to katolicy walczyli o takie prawo, by poczęte in vitro dzieci na etapie zarodkowym chronione były w sposób właściwy. Ale zaślepiająca ideologia nie pozwala tego zwolennikom in vitro dostrzec.

Małgorzata Terlikowska