Janusz Szewczak dla Frondy: „To jest forma sabotażu i dywersji kadrowej […] To jest czysta, polityczna hipokryzja i schizofrenia opozycji […] Oni mają przekonanie o swojej nadzwyczajności, że oni są tą nadzwyczajną kastą, wybraną elitą, która jako jedyna zasługuje na godziwe wynagrodzenia.”


Fronda: Spółki w których Skarb Państwa ma udziały, tak jak PKN Orlen, Rafineria Gdańska, PGNiG, KGHM, czy spółki finansowe PZU, PKO BP, to podmioty, które również w skali europejskiej podmiotami znaczącymi. Te spółki obracają miliardami złotych i generują miliardowe przychody dla budżetu państwa. Od ich zarządów zależy, jak te miliardy będą wydawane. Ile powinien zarabiać dobry manager w spółce Skarbu Państwa?

Janusz Szewczak, poseł PiS, wiceprzewodniczący Komisji Finansów Publicznych: To jest fundamentalne pytanie, nie tylko dotyczące spółek Skarbu Państwa. To jest pytanie o to, ile Polacy powinni zarabiać, żeby zarabiali dobrze. I ile powinni zarabiać dobrzy fachowcy, wybitni fachowcy. Mieliśmy przecież w ostatnich miesiącach debatę medialną na ten temat, która toczyła się wokół NBP, wokół spółek Skarbu Państwa, banków, ale nawet wynagrodzeń polityków, posłów. Teraz stoimy w przededniu rozstrzygnięć w sferze wynagrodzeń nauczycieli.

Jeśli pojawiają się głosy krytyki co do wynagrodzeń menadżerów, to być może powinniśmy płacić im znacznie mniej? Być może wystarczy przysłowiowe 6 tyś. zł miesięcznie, o czym w restauracji u Sowy i Przyjaciół mówiła pani minister Bieńkowska?

Równanie wynagrodzeń powinno iść w górę a nie w dół- to po pierwsze. Po drugie- Polacy nadal zarabiają bardzo mało; to są trzy-czterokrotnie niższe wynagrodzenia niż w większości krajów Europy Zachodniej, pomimo to, że pracujemy dłużej i ciężej. Nie mamy też wielu ulg i bonusów, którymi wspomagani są pracownicy w krajach zachodnich. Oczywiście rozpiętości między wynagrodzeniami w dużych koncernach, spółkach, bankach, instytucjach finansowych w Polsce a przeciętnym wynagrodzeniem są ogromne. Przeciętne wynagrodzenie to około 4.5 tys. złotych miesięcznie i nadal relatywnie niewielu Polaków tyle zarabia. Ta realna średnia jest raczej bliższa 2,5 - 2,8 tys. zł. Ale to właśnie za rządów Prawa i Sprawiedliwości wynagrodzenia znacząco poszły w górę. Przypomnę, że było to ok. 7-7,5% w skali roku. Gdyby rząd PO-PSL przez 8 lat tak podnosił wynagrodzenia, tylko o te 7-7,5% przez 8 lat, to dziś bylibyśmy w zupełnie innym punkcie. Ale tak się nie działo. Krocie zarabiali prezesi wielkich banków czy spółek- to były wielomilionowe dochody w skali roku, często kwoty rzędu 200-300 tys. zł miesięcznie.

200-300 tys. zł miesięcznie?

Oczywiście. I to bardzo raziło. Dzisiaj już te wynagrodzenia w spółkach Skarbu Państwa są nieporównywalnie niższe niż były za rządów PO-PSL. Oczywiście one nadal są atrakcyjne i bulwersują często przeciętnego Kowalskiego, ponieważ jego wynagrodzenie jest rzeczywiście na niskim poziomie. Ale nie da się szybko i nowocześnie rozwijać przedsiębiorstw i osiągać dobrych wyników, jeśli pułapy wynagrodzeń tych najlepszych fachowców będą niskie, czy też będziemy je sztucznie zaniżać. Bo ci najzdolniejsi będą wtedy szukać zatrudnienia albo w sektorze prywatnym, albo za granicą.

Jak wynika z danych opublikowanych przez NBP, za prezesury Hanny Gronkiewicz-Waltz czy Marka Belki, średnie wynagrodzeń kadry menadżerskiej były wielokrotnie wyższe niż dziś.

I wartość pieniądza była wówczas nieporównywalna. Inne były ceny mieszkań, działek, nieruchomości, więc oni zyskiwali ekonomicznie znacznie więcej niż dziś pod zarządem prezesa Glapińskiego.

Dlaczego w takim razie skala wynagrodzeń prezesów Belki, Hanny Gronkiewicz-Waltz, czy nawet prezesa Aleksandra Grada, który zarządzał swego rodzaju „przedsiębiorstwem- widmo” i zarabiał krocie, nie bulwersowały mediów głównego nurtu, a politycy PO-PSL nie bili na alarm?

Biją na alarm teraz, ponieważ totalna opozycja chce za wszelką cenę atakować rząd, chce odciąć Prawo i Sprawiedliwość i Zjednoczą Prawicę od tych najlepszych kadr, najlepszych menadżerów. Mimo to PiS ma lepszych finansistów i menadżerów niż miała Platforma z PSL’em. Widać to chociażby po wynikach budżetu państwa, po niskim deficycie, po ogromnych nakładach na programy prorodzinne- na 500+ wygospodarowano już ponad 67 miliardów złotych. A przecież i inne projekty prospołeczne mają wielomiliardowe nakłady. Mimo to opozycja stara się odciąć PiS od środowisk menadżerskich, po to, żeby ci najzdolniejsi a jednocześnie mający poczucie patriotyzmu, polskiej racji stanu, nie mogli utożsamiać się z polskim rządem, i żeby nie mogli być dobrze wynagradzani za swoją pracę.

Czy to jest forma szantażu i zastraszania ludzi, którzy chcieliby pracować dla Polski?

To jest forma sabotażu i dywersji kadrowej.

To jak skutecznie można zarządzać budżetem państwa potwierdzają realizowane przez rząd PiS projekty prospołeczne. To jak można zarządzać spółkami Skarbu Państwa widać na przykładzie PLL LOT, który za rządów PO-PSL był przeznaczony do zamknięcia, a okazuje się, że to kura znosząca złote jaja. Podobnie jest ze spółkami PKN Orlen, PZU, PKO BP czy KGHM. Jak to się dzieje?

Do tej listy dorzuciłbym Jastrzębską Spółkę Węglową, do pracowników której władza PO-PSL strzelała gumowymi kulami, bo chcieli uczciwego zarządzania firmą. Jeśli chodzi o ORLEN, to jest najlepszy przykład nie tylko z powodu uszczelnienia systemu akcyzowego i podatkowego, związanego z przewozem paliw, tych słynnych cystern przyjeżdżających do Polski tylko na papierze, czy też przemycanych. Warto popatrzeć na wyniki ORLEN’u za prezesa Obajtka: w ubiegłym roku mamy prawie 6,6 miliarda złotych zysków, w tym roku ponad 5,5 miliarda. To pokazuje przepaść, to jak fatalnie były zarządzane te spółki za rządów Platformy i PSL’u, kiedy prezesi odchodzący z tych spółek brali kilkumilionowe odprawy.

Pomimo tych wyników, cały czas prowadzone są ataki i na prezesa Obajtka, i na szefa NBP, i chociażby ostatnie ataki niemieckiej prasy w Polsce na Instytut Pamięci Narodowej i prezesa Jarosława Szarka.

To jest czysta, polityczna hipokryzja i schizofrenia opozycji. Według nich prawo do premii i nagród mieli tylko oni- nikt inny. Po drugie- nie mogą pogodzić się z tym, że Prawo i Sprawiedliwość doskonale sobie poradziło z zarządzaniem gospodarką i finansami państwa. Według ich speców od finansów i gospodarki pokroju „sztukmistrza z Londynu”, byłego ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego „piniędzy” miało nie być, nie było i nie będzie, a okazuje się, że tylko na 500+ znaleziono już 67 miliardów złotych. Jeśli doliczyć do tego inne, znaczące działania prorodzinne, prospołeczne, prorozwojowe, to są to już setki miliardów złotych. Dlatego wśród totalnej opozycji jest niezwykła frustracja, połączona z niemocą intelektualną i niemocą programową…

I szokiem, że można…

Tak, można i to całkiem dobrze, i można nieporównywalnie korzystniej dla polskich rodzin. Gdy politycy i spadkobiercy Kongresu Liberalno-Demokratycznego, Unii Wolności, PO, PSL, SLD, wyprzedawali majątek narodowy za bezcen, często w atmosferze afer i skandali, to wtedy nie uznawali tego za rozdawnictwo. Gdy pozwalali okradać polski budżet na co najmniej 250 miliardów złotych samego VAT’u, i dodatkowo ok. 150 miliardów zł pochodzących z akcyzy i podatku CIT, czyli łącznie na 400 miliardów złotych, to wtedy nie widzieli w tym żadnego rozdawnictwa. Chociaż rozdawano dochody budżetu państwa każdemu, kto wyciągnął łapę po zwrot VAT’u.

Czyli filozofia myślenia totalnej opozycji jest taka, że dobrze może zarabiać Donald Tusk (ponad 100 tys. zł) czy Jolanta Bieńkowska (ponad 80 tys.) w Brukseli, a w kraju przewodniczący ZNP Sławomir Broniarz (ponad 12 tys. zł), a cała reszta powinna zarabiać mniej?

Cała reszta Polaków, według totalnej opozycji, powinna zarabiać marnie- to jest ich typowe podejście do tej sprawy. Zwykli Polacy powinni zarabiać marnie, żeby im się w głowach nie poprzewracało. A najlepiej by było, żeby im jeszcze odebrać to co już mają, to wtedy wszystko byłoby na właściwych torach- to jest typowa filozofia Platformy Obywatelskiej. Tego typu opinie przebijają się w wielu wypowiedziach dotyczących projektów prospołecznych, wdrażanych przez Prawo i Sprawiedliwość. Oni mają przekonanie o swojej nadzwyczajności, że oni są tą nadzwyczajną kastą, wybraną elitą, która jako jedyna zasługuje na godziwe wynagrodzenia. Tak jak premier Tusk, dla którego szukano markowych cygar i rocznicowych koniaków. To nie budziło ich niesmaku i obrzydzenia, jak ma to miejsce w przypadku tego rzekomego rozdawnictwa dla przeciętnego Kowalskiego- to im nie przechodziło przez gardło.

Jednak przechodzi im przez gardło, że 1100 złotych dodatku dla polskich emerytów i rencistów to jest obelga i przejaw pogardy…

To jest wyraz pogardy dla własnego społeczeństwa, rozminięcia się z wrażliwością społeczną, słuchem społecznym. To wyraz ojkofobii, czyli formy niechęci, nienawiści do własnego kraju.

Dziękuję za rozmowę.