Jest takie prawo w socjologii mówiące o subiektywnym odczuwaniu poczucia szczęścia. Wszystko można określać i definiować na różne sposoby, poczucie szczęścia również. Ale dla uproszczenia ważne w tym wszystkim jest to, czy my odczuwamy szczęście, czy czujemy się szczęśliwi i bezpieczni i jak to wpływa na nasze życie oraz na relacje społeczne.

Jak to się ma do polityki i gospodarki? Otóż człowiek szczęśliwy jest zadowolony z życia, a w konsekwencji tego lepiej pracuje i jest bardziej wydajny. Następnie taki człowiek nie trzyma ciężko zarobionych pieniędzy na czarną godzinę w skarpecie w czy w banku. Chętniej te pieniądze wydaje, ponieważ wie, że zarobi kolejne. To z kolei gwarantuje mu stabilna gospodarka.

Za czasów rządów PO/PSL odczuwanie poczucia szczęścia było w zasadzie żadne. Wprowadzano nam okupacyjne metody ‘zarządzania’ społeczeństwem, o spokojnym Marszu Niepodległości można było pomarzyć. Tworzono państwo policyjne w czystym wydaniu Lenina i Stalina, z mocnym oczywiście zacięciem germańskim. Taki na przykład niewinny przepis przechodzenia na czerwonym świetle. Niby błahostka. W godzinach szczytu sprawa jest oczywista, nikt nie będzie ryzykował życia. Wcześniej przepis był taki, że można było przechodzić po uprzednim upewnieniu się, że droga jest czysta i przejście bezpieczne. Jak to zmieniła ‘elyta’? Ano, że nie można było pod żadnym pozorem. Nawet o godzinie drugiej w nocy, kiedy żywego ducha nie ma na ulicy. A niebieskie gołąbeczki, pod zarządem poprzedniej ekipy, miały pełne pozwolenie, żeby czatować w ukryciu w pobliżu częściej uczęszczanych takich przejść. I oczywiście karać mandatem lub wyłudzać łapówki. Część z nas na pewno tego doświadczyła.

To była prosta sprawa. Teraz nieco trudniejsza. Jest kilka, może kilkanaście kancelarii prawnych, związanych z byłymi WSIokami i eSBekami, które monitorowały rozwój rynku i gospodarki, w co warto inwestować itd. Jeśli jakaś mała firma, i nie daj Boże należąca do Polaka, odkryła taki rynek, na którym można było zarobić godziwe pieniądze, to ni stąd ni zowąd pojawiali się albo jacyś dziwni inwestorzy, albo kupcy albo zwyczajne szuje podkładające świnie, żeby dla swoich ten biznes przejąć. Działały tak jeszcze trzy/cztery lata temu.

Ofiarą tych kancelarii padła cała masa głównie małych firm, należących do rdzennych Polaków, a nie na przykład do ‘resortowych dzieci’. Za to owe dzieci resortu z wdzięcznością przejmowały, albo raczej kradły, mając sobie za nic to, że ci ludzie mieli rodziny i dzieci i przez nich wpadali w długi. Wielu z nich do dzisiaj żyje w biedzie i nędzy, i nie udało im się odbudować swoich biznesów.

Jedna z kancelarii z Warszawy przebiła sama siebie. Jej ofiarami padło podobno około 300 firm. Sprawa już trafiła do kilku dziennikarzy śledczych, ponieważ jest dość skomplikowana i bardzo poważna. Występują tu powiązania korupcyjne z tzw. wymiarem sprawiedliwości w szerokim tego słowa znaczeniu, a więc skorumpowani są podobno, przez tę jedną kancelarię, sędziowie, adwokaci i prokuratorzy.

I jak zawsze konkluzja.
Co ma z tym wspólnego Jarosław Kaczyński i bogaci Polacy?
Dzięki zwycięstwu w wyborach Prawa i Sprawiedliwości i Zjednoczonej Prawicy, firmy i kancelarie, które wyżej opisałem, dzisiaj nie mają już racji bytu. Policja nie pałuje ludzi na ulicach, nawet jeśli to były ‘czarne marsze’ albo tzw. Obywatele RP próbowali zakłócać kolejną miesięcznicę smoleńską. Niektóre spółki skarbu państwa podwoiły a nawet potroiły zyski w stosunku do okresu rządów PO/PSL, czyli i menedżerowie nimi zarządzający są bardziej kompetentni i kierownictwo PISu odpowiednio ich dobrało. Rzecz jasna są wyjątki od reguły, ale ogólnie oceniam to na plus.

Cała ta sytuacja sprawia, że polscy biznesmeni mogą spokojnie prowadzić swoje firmy, nie obawiając się nieoczekiwanych nalotów ‘urzędników skarbowych’ lub wysłanników jakichś tam służb. Dodatkowo, z uwagi na najniższy po ’89 poziom bezrobocia firmy mają mniejszą rotację pracowników. Żadnemu pracodawcy nie trzeba wyjaśniać, jak dużą korzyść daje posiadanie stałych pracowników – mniejsze koszty wdrożeń i szkoleń, większa lojalność i wiele innych korzyści. Pewną niedogodnością są zmieniające się przepisy, ale jakoś można sobie z tym poradzić.

Nawet, jeśli przewodniczący Schetyna cieszy się ze słabych wyników konkurenta do stołka, wiceprzewodniczącego Budki albo samego Tuska, a wiceprzewodniczący Budka dogryza z troską o dobro PO przewodniczącemu Schetynie, albo Tusk nie chce podać Schetynie ręki, to dzięki temu mamy całkiem niezły kabaret. Co prawda za pieniądze z naszych podatków. To przecież jest to zdecydowanie lepsze niż mafie watowskie, odbieranie biednym rodzinom dzieci czy pałowanie kibiców w ramach akcji ‘widelec’ prowadzonej z polecenia tego samego Schetyny. Lepsze niż rozkradanie tirów, niszczenie witryn sklepowych i okradanie zwykłych obywateli przez tzw. imigrantów. Że o innych incydentach i zamachach nie wspomnę.

No właśnie, a to wszystko daje stabilność prowadzenia biznesu.

Źródło: Strefawolnejprasy.pl