To znamienne, że przedstawiciele pewnej antykultury, której swoistym elementem ma być rewolta obyczajowa, walka z tradycją, z chrześcijaństwem, połączona z promocją zboczeń, itd. zajmują często kierownicze stanowiska w ważnych instytucjach i pod ich adresem kierowane są również zarzuty merytoryczne - natury finansowej, organizowanej, etc. Jakoś te dwa rodzaje zarzutów idą w parze.

Pani Wójciak, która obrażała Ojca Świętego, okazuje się jednocześnie nieudolnym dyrektorem placówki. Podobne zarzuty dotyczyły przedstawiciela gejowskiej kontrkultury, pana Macieja Nowaka, gdy był szefem Instytutu Teatralnego im. Raszewskiego.

To daje dużo do myślenia, że ci ludzie zamiast kierować placówką, zamiast kierować dobrze tą pracą zespołu ludzkiego, są niezwykle aktywni właśnie w obrażaniu uczuć religijnych, stoją na pierwszej linii frontu walki o zmianę obyczajową w Polsce, o dewastację naszej kultury. Tylko, że w ślad za tym idą właśnie malwersacje, nieprzestrzeganie regulaminu, skłócenie zespołu itd., itd.

Może jakaś z tego nauka powinna wyjść dla decydentów, którzy obsadzają takimi osobami ważne stanowiska dotyczące naszej polskiej kultury. 

Rozmawiała Emilia Drożdż