Portal Fronda.pl: Prezydent Andrzej Duda podpisał dziś nowelizację ustawy o TK. W Polsce nastąpił po tym chyba jakiś kataklizm. Czytam, że Polska nie ma już prezydenta (Tomasz Lis); że nie ma już konstytucji („Rzeczpospolita”); wreszcie, że wszystko jest, ale prezydent nie wie, co robi („Gazeta Wyborcza”). Jak pan się odnajduje w takim państwie?

Jan Pietrzak: [śmiech] To są śmieszne wygłupy nieodpowiedzialnych ludzi.

Lis czy Wyborcza nie zaskakują, ale chciałoby się, by chociaż „Rzeczpospolita” trzymała inny standard…

Od momentu „przejęcia przy śmietniku” to zawsze była gazeta „Platformy” [śmiech]. Nigdy nie liczyłem na obiektywizm tego tytułu. Obecna reakcja nie jest więc dla mnie zdziwieniem. Są to jacyś ludzie związani z uderzeniową, propagandową antypolską grupą. Nie podoba im się, że Polacy wybrali taki rząd, jaki wybrali i ustanawiają takie prawa, jakie ustanawiają. Uważam, że sprawa Trybunału została zakończona, zgadzam się z panem prezydentem. Zrobiono lepszą ustawę o TK niż dotychczasowa – i już.

Czytamy dziś powszechnie, że prezydent Andrzej Duda objawił się dziś w całej okazałości jako nic więcej, a tylko marionetka Jarosława Kaczyńskiego. Głosi to z całą mocą choćby Lis.

Marionetką to jest od wielu lat właśnie Tomasz Lis. Mam na niego oko i wiem, że jest to propagandowa marionetka, jakiś koszmarny aparatczyk od brudnych spraw. On nie powinien w ogóle zabierać w takich sprawach głosu, ale będzie to robił, bo nie może się zahamować. Mocodawcy mu nie pozwolą, więc będzie dalej opowiadał idiotyzmy. Bo musi, ktoś mu każe, za to bierze pieniądze.

Straszy się prezydenta Dudę Trybunałem Stanu. Bierze pan te groźby na poważnie?

Jest demokracja, niech spróbują chłopaki [śmiech]. Powtarzam, to są śmieszne wygłupy nieodpowiedzialnych ludzi. Pokazują tylko głębokość zidiocenia klasy politycznej, która rządziła Polską przez ostatnie 8, a może nawet ponad 20 lat. To objawy zidiocenia. Oni wygadują niestworzone brednie. W ogóle nie zależy im na tym, by w Polsce coś się poprawiło. Chcą tylko przeszkadzać. Ich głównym celem jest utrudnianie naprawy Rzeczpospolitej. Robią to na zlecenie naszych okupantów i wrogów. Celowo chcą zniszczyć wszystko, co pojawia się w Polsce dobrego. Tak było na Sejmie Wielkim, gdy uruchomiła się Targowica i zaczęła przeszkadzać. Oni idą dokładnie tym samym tropem.

Do grona dość radykalnych krytyków rządu PiS dołączyła też, kojarzona dotąd raczej z prawicą, prof. Jadwiga Staniszkis. Na łamach „Wprost” bardzo negatywnie oceniła nową władzę…

Nie znam szczegółów tej wypowiedzi. Różni ludzie w różnych sytuacjach skrajnych zachowują się dziwnie. Czasami wydaje mi się, że ja jestem ostatni normalny facet w tym kraju [śmiech].

A więc z decyzji prezydenta Dudy jest pan zadowolony?

Z całą pewnością. Trzeba te sprawy załatwiać. Skoro poprzedni rząd zmontował sobie Trybunał, złamał konstytucję, ustawili TK pod swoje potrzeby, to trzeba było to przywrócić do jakiegoś porządki. Bardzo cieszę się, że zostało to zrobione.

Może sędziowie TK zaczną teraz normalnie pracować?

Oni przecież pracowali, zdaje się, 2 razy w tygodniu! I brali sprawy losowo, kto im co tam podsunął, a nie te, które dochodziły do TK. Mieli dużą dowolność. To była po prostu kolejna kasta leni, tak zwanych autorytetów, których mamy całe zatrzęsienie, a którym nie chce się pracować. Zostali pogonieni do roboty i protestują.

Wszystko idzie ku dobremu?

Jestem przekonany, że kolejny rok, który rozpocznie się za kilka dni, będzi dla Polski bardzo życzliwy, pożyteczny. Będzie rokiem pracy, ale też sukcesów i wiary w lepszą przyszłość naszej ojczyzny.

I tego właśnie pan Polsce życzy?

Tego życzę Polsce i rodakom. Żebyśmy widzieli, że uczestniczymy w wydarzeniach historycznych. W mijającym roku przełamaliśmy niemoc i niemożność, wygraliśmy dwie wielkie kampanie. Teraz stoimy na boku tej wielkiej inwazji Afryki i Azji do Europy, co też jest dla nas korzystne. Mamy szanse poprawić wszystkie nasze wskaźniki, relacje ekonomiczne, politykę i tak dalej. I róbmy to. W nadchodzącym roku zajmijmy się naprawą Rzeczpospolitej.

Dziękuję za rozmowę.

p.