Marcin Jan Orłowski, Fronda.pl: Reforma sądownictwa stała się w ostatnich tygodniach tematem czysto politycznym. Czy nie jest jednak tak, że na tę sprawę powinniśmy spojrzeć przede wszystkim od strony środowiska sędziowskiego? Czy czasem nie jest tak, że od 89. roku sędziowie sami ukręcili na siebie przysłowiowy bicz?

Jan Maria Jackowski, senator PiS: Oczywiście, zgadzam się z tą opinią i mogę ją potwierdzić po rozmowie z wieloma sędziami, którzy w rozmowach prywatnych przyznają, że środowisko sędziowskie zapracowało sobie na taki, a nie inny obraz w społeczeństwie. To, że nie rozwiązano problemów z początków transformacji, a co wyrażały słynne słowa profesora Strzembosza, wówczas I prezesa Sądu Najwyższego i w tamtym czasie niewątpliwie jednej z najważniejszych postaci antykomunistycznej opozycji, że 'sądy same się oczyszczą' okazało się to iluzją. Okazało się bowiem, że wymiar sprawiedliwości tworzony przez komunistów po 44. roku, ze swoimi różnymi mechanizmami ścieżek awansu, karier i relacji pomiędzy państwem-sędzią, pozostał w zasadzie w status quo.

Poza kosmetycznymi zmianami i odejściu w stan spoczynku, czy też odejściu sędziów szczególnie skompromitowanych, nie zmieniono mechanizmów, które w tym środowisku funkcjonowały.
Te ówczesne elity sędziowskie zaczęły reprodukować na swoją modłę kolejne pokolenia. Doszło nawet do paradoksu, że często sędziowie z okresu komunistycznego są w gruncie rzeczy bardziej doświadczeni życiowo i potrafią być bardziej obiektywni, niezawiśli w sposobie orzekania niż sędziowie, którzy do zawodu sędziowskiego doszli po 89. roku. Nie mówię, że jest to nagminne, ale takie sytuacje się zdarzają.

Niewątpliwie kwestia błędów, jakie samo środowisko zrobiło, kładzie się cieniem na obraz sądownictwa i środowiska sędziowskiego w dzisiejszej Polsce.

Czy wśród samych sędziów nie ma zatem chęci auto oczyszczenia? Czy nie ma tam zainteresowania do przeprowadzenia wewnętrznej dekomunizacji, której społeczeństwo się domagało i będzie domagać?

Na pewno nie można generalizować. Osobiście znam postacie w środowisku sędziowskim, które uważają, że procedury dekomunizacyjne oraz weryfikacyjne, w przypadku sędziów, którzy rozpoczęli karierę i orzekali przed 89. rokiem powinny zostać wykonane.

Pozostaje jednak jeszcze jedna ważna kwestia, ci sędziowie składali ślubowanie według roty, która obowiązywała w czasach PRL. To jest jeden z elementów, który w sposób ustawowy nie został rozstrzygnięty. Powinno odbyć się powtórne ślubowanie na niepodległe państwo Polskie.

To wszystko jest pochodną filozofii grubej kreski i tego, że ten model transformacji polegał na dogadaniu się części elit solidarnościowych z komunistycznymi. Zawarto tam kontrakt, na mocy którego część Solidarności otrzymała władzę a komuniści bezkarność za swoje przewinienia, gdy byli u władzy.

Czy z profesor Małgorzaty Gersdorf totalna opozycja nie próbuje robić "bohatera"? Czy to nie jest, znacząco uogólniając, "nowy Lech Wałęsa"- niezależnie co powie i zrobi to jest to "jedyny, prawdziwy, wieczny I prezes SN"?

Przede wszystkim trzeba patrzeć z dystansem na to zjawisko. Pani profesor Małgorzata Gersdorf jest sędzią Sądu Najwyższego w stanie spoczynku i taki jest stan formalno-prawny.
Natomiast co do tytułu "bohatera" to nie mam takiej obawy. Swego czasu na taką wielką, światową postać całej opozycji kreowano profesora Rzeplińskiego, a w tej chwili faktycznie jest od czasu do czasu zapraszany do mediów, kiedy trzeba "dokopać" PiSowi, aczkolwiek nic już nie wskazuje na to, by miał się stać wielką gwiazdą sceny życia publicznego w Polsce. Podobnie trzeba patrzeć na przypadek pani Małgorzaty Gersdorf.

Ostatnią kwestią, o którą chciałbym zapytać jest spotkanie profesor Gersdorf w Niemczech, czy to nie jest tak, że nasi zachodni sąsiedzi zawsze mają "z tyłu głowy" interes polityczny? Czy w każdej konferencji, wystąpieniu nie trzeba doszukiwać się drugiego dna?

Nic w Niemczech, co jest związane z sektorem publicznym a często również niepublicznym i co ma wymiar państwowy, nie pozostaje bez związku z państwem niemieckim. Mieliśmy, chociażby przykład cenzurowania mediów po skandalu w Kolonii, a myślę tutaj o słynnej nocy sylwestrowej, gdzie grupy mężczyzn napastowały kobiety, a państwo niemieckie cenzurowało to przed opinią publiczną.

Jeżeli państwo niemieckie miesza się ustami swoich przedstawicieli w wewnętrzne sprawy polskie to w gruncie rzeczy pokazuje, że ma w tym interesy polityczne. Przypomnijmy, do dziś nie zostały rozliczone odszkodowania dla Polski za zniszczenia związane z II wojną światową. Trzeba też z tego punktu widzenia na działania pani profesor Gerdorf patrzeć.