Fronda.pl: Pojawiły się dziś informacje, że jednym z ważniejszych działaczy KOD w Warszawie jest były oficer WSI. Zaskoczyła Pana ta wiadomość?

Senator Jan Maria Jackowski: Mnie osobiście ta informacja nie zbulwersowała. Nie zbulwersowała dlatego, że obiegowa opinia na temat KODu i niektórych ludzi, którzy przy jego okazji chcą prowadzić działania polityczne, wskazywała na to, że osoby z obszaru byłych funkcjonariuszy państwa totalitarnego mogą się w KODzie znajdować.

Lech Wałęsa wybrał Platformę Obywatelską zamiast KOD, Grzegorz Schetyna twierdzi, że organizacja chyli się ku upadkowi, a Polacy są już nią znudzeni. Wygląda na to, że nawet opozycja ma już dość KODu. Czy Komitet Obrony Demokracji na naszych oczach zaczyna się rozpadać?

Ten kryzys ma wiele źródeł. Przede wszystkim już sam akt założycielski KODu został sztucznie wygenerowany. Mam na myśli oczywiście walkę o praworządność w Polsce. Przy czym pamiętać należy, że osobą, która KOD firmowała od samego początku, był p. Mateusz Kijowski, a więc osoba, która sama ma problemy z praworządnością – jak wiadomo nie płaci alimentów. To pokazuje, że organizacja ta już w samym momencie jej założenia nie była wiarygodna. Oczywiście na początku była mocno wspierana przez media mainstreamowe i różne środowiska opozycyjne, dzięki czemu była promowana w życiu publicznym. Gdy okazało się, że król jest nagi, po prostu przestała być atrakcyjną płaszczyzną uprawiania polityki. W tej chwili po prostu wyczerpało się jej paliwo. 

Co powoduje, że KOD zaczyna się Polakom nudzić? Chodzi zwyczajnie o słomiany zapał, czy też może Polacy zauważyli, że buntują się przeciw czemuś, czego nie ma – przeciw zagrożeniu demokracji w Polsce?

Przede wszystkim nie ma absolutnie zagrożenia demokracji w Polsce, więc cała ta teza jest totalnie fałszywa. Po drugie, coraz więcej dowiadujemy się o samym KODzie i jego działaczach. Przypomnę, że wcześniej pojawiały się już informacje na temat konfliktów wewnętrznych w KOD, były one obecne w przestrzeni publicznej. Wreszcie również „protektorzy” KODu, którzy dawali mu parasol polityczny i medialny, uznali sami, że KOD jest już formułą, która się wyczerpała i przerzucają swoją aktywność na inne kierunki. To wszystko razem powoduje, że mamy do czynienia z kryzysem tej organizacji.

Od kiedy PiS wygrał w Polsce wybory, słyszymy ciągle o zagrożeniu demokracji, w czym przodował właśnie KOD. Został on za to doceniony nawet przez Parlament Europejski. To bardzo psuło opinię naszego kraju na arenie międzynarodowej. Czy jest szansa, że ten trend się odwróci, gdy KOD przestanie być liczącą się „siłą polityczną” w Polsce?

Po pierwsze – KOD nie był liczącym się środowiskiem politycznym. Był formą aktywności obywateli, spośród których, jak wierzę, znaczna część brała w tym udział po prostu z powodu autentycznej potrzeby zaangażowania publicznego. Spośród wielu ludzi, którzy w marszach KOD brali udział, większość czuła po prostu potrzebę zaangażowania się w życie publiczne, natomiast była wykorzystywana i manipulowana przez tę organizację do osiągania celów politycznych. Nie wszyscy chyba zdawali sobie do końca sprawę z tego, o co w tym wszystkim chodzi. Po drugie – tak naprawdę za umiędzynarodowienie konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego odpowiada Platforma Obywatelska oraz .Nowoczesna. Obie te partie, a zwłaszcza PO, wykorzystały instancje międzynarodowe do rozgrywania na tymże forum wewnętrznych konfliktów w Polsce. W tym sensie wpisały się w pewną ponurą praktykę z XVIII wieku, kiedy to różne grupy ówczesnych elit wykorzystywały obce dwory monarsze do rozgrywania wewnętrznych sporów w Polsce i do używania ich do własnych celów politycznych i prywatnych korzyści. Z tego punktu widzenia upadek KODu, czy osłabienie jego pozycji, tego mechanizmu niestety nie zmieni.

Dziękujemy za rozmowę.