Kandydatka przeszła minimalną ilością głosów – 9 powyżej minimalnej większości kwalifikowanej” - zauważył Jan Dziedziczak, poseł PiS i szef sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej.

Jak podkreślił w rozmowie na antenie Telewizji Trwam:

Bez głosów delegacji Prawa i Sprawiedliwości nie miałaby ona najmniejszych szans, żeby zostać szefem KE. Ona będzie doskonale o tym pamiętać”.

Dalej podkreślał:

Zdradzę także, że była bardzo dobra rozmowa, zarówno pani minister (teraz już szefowej KE) z partią Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy delegacja PiS, ale też bardzo dobra rozmowa w cztery oczy z samym premierem Mateuszem Morawieckim, który powiedział już po wyborze, że jest „ostrożnym optymistą” i myślę, że ma przesłanki, żeby tak mówić”.

Dziedziczak podkreślił też, że delegacja PiS ma nadzieję, że wybór von der Leyen na szefową KE wpłynie na zmianę polityki migracyjnej w Unii Europejskiej. Zaznaczył:

Szefowa KE podkreśliła, że trzeba zmienić dotychczasową politykę migracyjną i to jest bardzo ważne, bo ona mówi o walce z nielegalną migracją, o uszczelnieniu granic, częściowo polepszeniu losów migrantów, natomiast to Polski nie dotyczy, dlatego że w Polsce nie ma nielegalnych migrantów. Jest bardzo dużo ludzi z terenów objętych wojnami – mam na myśli Ukraińców – ale to są migranci, którzy przyjeżdżają tutaj do pracy i nie ma tego typu problemów, jak choćby z islamem”.

Dodał, że teraz czas na to, aby UE wyciągnęła wnioski z poprzedniej kadencji, kiedy to głosy obywateli ignorowano w skandaliczny sposób. Dalej podkreślił:

Przecież właśnie przez migrację obywatele całej wspólnoty, tych 28 krajów, byli zdecydowanie przeciwko migracji, nie chcieli mieć nowych islamskich migrantów, ale jakieś szalone wizje lewicowców z Brukseli zupełnie się z tym nie liczyły. Czym to się skończyło? Bezprecedensową decyzją jednego z państw, narodów unijnych o wyjściu z UE, zwycięstwami ugrupowań wrogich UE w wielu krajach”.

Wskazał też, że w Osace elity brukselskie chciały powierzyć najważniejszą funkcję socjaliście pomimo że ludzie powiedzieli socjalistom wyraźne „nie”.

Zupełne nieliczenie się z ludźmi i to jest bardzo niebezpieczne dla UE”

- zauważył Dziedziczak.

Podkreślał też, że von der Leyen ma najwidoczniej zamiar wywierać presję na dekarbonizację Polski, jednak jest to sprzeczne z naszym interesem narodowym, ponieważ naszym skarbem narodowym jest właśnie węgiel. Dodał:

My musimy też prowadzić reformę naszej gospodarki, dogonić kraje Zachodu również w rozwoju, w polityce energetycznej. Tymczasem kraje Zachodu, które same – dewastując swoje środowiska – rozwinęły się w II połowie XX wieku, teraz chciałyby, żeby pewien kaganiec ekologiczny, skrajnie ekologiczny, był nałożony na Polskę, która dopiero się rozwija, która jeszcze ma złoża. Nie stać nas na to, żeby płacić dwa razy więcej za prąd, bo wtedy walczymy o pół procenta emisji. Co prawda, Chińczycy mają 200 razy większą od nas, Rosja, Stany Zjednoczone, Indie – nikt się z tym nie liczy, ale my mamy zakładać sobie jakąś szubienicę ekologiczną”.

dam/radiomaryja.pl,Fronda.pl