AntyPiS jakoś nie protestuje, a wręcz zdaje się solidaryzować, z wyrokami sądów w naszym kraju, które uznały, że Urban nie obraża uczuć religijnych katolików, i, że można odbierać prawa obywatelskie narodowcom. Moim zdaniem, to pokazuje jak idee równości wobec prawa, praw obywatelskich i demokracji są obce środowiskom antyPiS, które zdają się uważać, że demokracja polega na tym, że to one rządzą (i wola wyborców nie ma znaczenia) i, że wolność słowa polega na tym, że tylko one mają prawo udziału w debacie publicznej (a z tej debaty są wykluczeni ich przeciwnicy ideowi).

 

Na portalu Oko press ukazał się artykuł „Jerzy Urban nie musi płacić 120 tys. za »obrazę uczuć religijnych«. „Zdziwiony Jezus” wraca do Sądu Rejonowego” autorstwa Dominiki Sitnickiej (autorski tekstów w „Dwutygodniku”, „Res Publice Nowej” i „Magazynie Kulturalnym”).

Z artykułu na lewicowym portalu można dowiedzieć się, że wyrok za „o obrazę uczuć religijnych” w wysokości „120 tysięcy zł” zasądzony na Jerzego Urbana został „uchylony, a sprawę skierowano do ponownego rozstrzygnięcia przez sąd I instancji”. Proces dotyczył ilustracji zamieszczonej w tygodniki „Nie” na której „widać »zdziwionego Jezusa« wpisanego w drogowy znak zakazu”.

Lewicowy portal zacytował Jerzego Urbana, który stwierdził, że grzywna, jaką mu zasądzono „zagrożenie istnienia wszystkich gazet, czasopism i portali i programów, które idą na zwadę z Kościołem”. Według lewicowego portalu ekspertyzy biegłych działały na rzecz interesu Jerzego Urbana.

Z artykułu lewicowego portalu można się dowiedzieć, że ofiarami pozwów o obrazę uczuć religijnych była Dorotę Nieznalską oraz Dorota „Doda” Rabczewska. W artykule nie ma ani słowa o tym, kim był Jerzy Urban i o pełnych nienawiści do katolików treściach, jakie przez dekady publikował w swoim tygodniku – można więc podejrzewać, że ani osoba Urbana, ani jego treści w jego tygodniku nie przeszkadzają antyPiSowi. Taki brak wrażliwości wskazywać może, dla antyPiS uczucia akurat polskich katolików nie mają znaczenia, bo nie wątpię, że w wypadku uczuć religijnych Żydów, środowiska antyPiS zaangażowałyby się w obronę Żydów.

Na portalu „Oko press” ukazał się też artykuł „Blokujący marsz ONR w kwietniu 2017 są niewinni. Pierwszy taki prawomocny wyrok” autorstwa Mariusza Jałoszewskiego (autora testów z „Gazety Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”), z którego wynika, że „stołeczny sąd prawomocnie uniewinnił 18 osób, które blokowały w 2017 marsz ku czci ONR. Sąd potwierdził, że obywatele mieli prawo zablokować marsz narodowców, a ich działanie i protest nie były społecznie szkodliwe”. Blokadę zorganizowały osoby związane ze stowarzyszeniem Obywatele RP.

Jak przypomina lewicowy portal, zablokowany marsz ONR odbył się „29 kwietnia 2017 roku. Narodowcy przeszli wtedy Nowym Światem i Krakowskim Przedmieście, by uczcić 83. rocznicę powstania ONR”. Według lewicowego portalu „legalny marsz miał być pokazem siły spadkobierców i kontynuatorów tradycji przedwojennego, faszystowskiego ONR”. Świadczyć miało o tym to, że <<członkowie obecnego ONR i ich sympatycy nieśli flagi ruchu i skandowali m.in.: „Polska dla Polaków”, „Śmierć wrogom ojczyzny”, „Idą biali wojownicy, narodowcy, katolicy”, „Płaczą Niemcy, płacze Francja, tak się kończy tolerancja”, „A na drzewach, zamiast liści będą wisieć komuniści”, „Znajdzie się kij na lewacki ryj”>>.

Warto wskazać na skandaliczne użycie przymiotnika faszystowski wobec ONR, którego działacze podczas wojny bohatersko walczyli z niemiecką okupacją i byli mordowani przez niemieckich nazistów, a po wonie przez komunistów.

Jak wynika z lewicowego portalu marsz ONR „chcieli zablokować zwykli mieszkańcy stolicy i Obywatele RP”, którzy „zaprotestować przeciwko narastającemu nacjonalizmowi i odradzającemu się faszyzmowi. Policjanci zepchnęli ich jednak – niektórych bardzo brutalnie – na chodnik, robiąc przejście narodowcom”.

Komentując artykuł w lewicowym portalu, warto zwrócić uwagę, na sformułowania o „zwykłych mieszkańcach” blokujących marsz ONR (brzmi to niewątpliwie lepiej niż napisanie, że młodych polskich patriotów zaatakowali działacze skrajnej lewicy często nieukrywający swojej sympatii dla komunizmu) oraz sformułowanie o rzekomej brutalności policji (dość komiczne zważywszy, że policja nie zatrzymała osób odbierających prawa do demonstrowania narodowcom, tylko przeniosła je na chodnik).

Podobnie uniewinnieni zostali działacze antyPiSu, którzy zablokowali marsz „ONR i Młodzieży Wszechpolskiej z 14 sierpnia 2017 roku. Ten marsz narodowców odbył się oficjalnie dla upamiętnienia rocznicy Bitwy Warszawskiej”.

Równość wobec prawa, zakaz dyskryminacji z powodu przekonań politycznych, prawo do wolności słowa i zgromadzeń, wszystko to gwarantuje, również i narodowcom, polska Konstytucja, wszelkie kodeksy i ustawy, prawodawstwo europejskie. Jednak jak wynika z orzeczeń sądów, środowiska lewicowe mają prawo odbierać prawo do wolności słowa i zgromadzeń polskim patriotom. Nie da się ukryć, że jest zła prognoza na przyszłość. Kiedy dziś pozbawia się praw obywatelskich narodowców, to można się spodziewać, że w przyszłości będzie się odbierać prawa obywatelskie i innym grupom społecznym – katolikom i rodzicom, którym nie podoba się ideologia gender czy dyskryminacja wierzących. Globalne korporacje zadbają też pewnie by odebrać prawa do strajków wyzyskiwanym przez siebie pracownikom czy ofiarom zanieczyszczenia środowiska. Szkoda, że akceptacja dla dyskryminacji, marginalizacji i odbierania praw obywatelskich, ma miejsce w Polsce pod sztandarami obrony Konstytucji i demokracji.

Jan Bodakowski