Obecnie w Polsce mieszka około 121.000 Świadków Jehowy. Choć są widoczni na ulicach polskich miast, to ich odsetek wśród Polaków spada (w czasach PRL ich wspólnota dynamicznie się rozwijała, w PRL było druga co do wielkości na świecie, po USA, wspólnota Świadków Jehowy).

 

Świadkowie Jehowy nawet gdy są rozczarowani swoją wspólnotą, to boją się z niej odejść. Powodem tego strachu jest to, że wszelkie relacje rodzinne i towarzyskie ograniczają do swojej wspólnoty, i gdy odchodzą ze swojej wspólnoty dotyka ich ostracyzm ze strony rodziny i znajomych, stają się wyalienowani i samotni. Niewątpliwie w czasach rozpadu więzi społecznych, powszechnej alienacji, takie uzależnienie od własnego środowiska jest niezwykłe.

Nakładem wydawnictwa Monumen (wydawcy miesięcznika „Egzorcysta) ukazała się praca Grzegorza Felsa „Byliśmy ofiarami ofiar” opisująca zarzuty stawiane Świadkom Jehowy: ukrywanie przypadków pedofilii we wspólnocie, dyskusyjne transfery finansowe, wielokrotne nie spełnione zapowiedzi końca świata i zakaz transfuzji dla wiernych.

Pomimo, że uznaje bluźnierstwa i herezje głoszone przez innowierców za szkodliwe dla duszy, uniemożliwiając zbawienie, skazujące na potępienie, a często i szkodliwe społecznie (idee mają swoje społeczne konsekwencje), to byłbym ostrożny w podkreślaniu oskarżeń o pedofilie wysuwanych wobec Światków Jehowy. Z doświadczenia wiadomo, że wiele z takich oskarżeń wysuwanych wobec przedstawicieli innych wyznań było nieprawdziwych. Wiadomo, że fałszywe oskarżenia o pedofile wynikały, z chęci zemsty, chciwości (oskarżenia miały umożliwić wymuszenie pokaźnych sum od oskarżonych). Przeświadczenie o byciu ofiarą pedofilia często wnikało też z fałszywych wspomnień, które rzekoma ofiara nabywała pod wpływem pop kultury, wrzawy medialnej wokół pedofilii, czy w czasie terapii.

Według Grzegorza Felsa Świadkowie Jehowy mieli ukrywać przypadki pedofilii w swojej wspólnocie. Zdaniem Grzegorza Felsa świadkowie Jehowy uważają, że do stwierdzenia przestępstwa musi być dwu świadków, więc oskarżenie wysuwane tylko przez jedną osobę nie jest traktowane przez nich jako dowód winy. Swoją postawę uzasadniają literalnym odczytaniem fragmentu Pisma Świętego.

Od siebie dodam, że wyższość katolicyzmu polega na tym, że w Kościele katolickim nie odczytuje się literalnie Pisma Świętego, tylko traktuje się jej jako część nauczania Kościoła i w duchu tego nauczania Biblie się odczytuje. Co pozwala katolikom uniknąć fanatyzmu islamistów czy protestantów, dzięki czemu katolicyzm ukazuje zgodne z zdrowym rozsądkiem całościowe przesłanie Boga.

Podobnie moim zdaniem, wysuwane w publikacji pretensje wobec Światków Jehowy dotyczące transferów finansowych nie są trafione. Podobne argumenty antyklerykałowie podnoszą wobec innych wspólnot religijnych. Nikt nie zmusza wiernych, którym nie podobają się reguły transferów finansowych w wspólnocie do uczestniczenia w tej wspólnocie, a traktowanie poważnie takich zarzutów może być wodą na młyn środowisk antyklerykalnych chcących ingerować w życie innych wspólnot religijnych.

Niewątpliwie negatywnie świadczy o Światkach Jehowy zakaz transfuzji. Ale nie to, że są gotowi oddawać swoje życie za wierność własnej religii – my katolicy w swojej wspólnocie też gloryfikujemy postawę stawiania wierności Bogu ponad życie. Negatywnie o Świadkach Jehowy świadczy to, ze swój zakaz transfuzji opierają na fałszywej interpretacji Biblii, która zabrania spożywać krwi z ofiary składanej fałszywym bogom. Po pierwsze transfuzja to nie konsumpcja krwi, po drugie w Biblii chodzi o konsumpcje krwi z pogańskiej ofiary (a nie o kaszankę), a po trzecie niekonsekwentnie Świadkowie Jehowy zgadzają się na transplantacje. Dodatkowo transfuzje przez wiele lat były akceptowane przez Świadków Jehowy. W pismach Świadków Jehowy pojawia się teoria, że w razem z krwią nabywamy cudzą osobowość.

Groteskowe były u Świadków Jehowy ich wielokrotne i jak się okazało fałszywe zapowiedzi końca świata. Według Świadków Jehowy, koniec świata miał nastąpić w „1874, 1878, 1881, 1914, 1915, 1918, 1925, 1931, 1932, 1935, 1942, 1948, 1954, 1960, 1961, 1972, 1975”, między 1984 a 1994, oraz „przed końcem XX wieku”.

Moim zdaniem krytyka Świadków Jehowy powinna być oparta na przedstawieniu sprzeczności ich doktryny z nauczaniem Kościoła katolickiego. I ten aspekt w pracy Grzegorza Felsa zdecydowanie nie był dominujący. Podobnie w krytyce Świadków Jehowy powinno się podkreślać ich poparcie dla ateistycznego terroru Związku Sowieckiego. W pracy „Byliśmy ofiarami ofiar” zabrakło też dostatecznego opisu doktryny Świadków Jehowy (np. w rozdziałach o fałszywych proroctwach końca świata autor nie opisał w pełni jak sobie świat po końcu świata Świadkowie Jehowy wyobrażają), informacji na temat tego w co Świątkowie Jehowy wierzą i jak to się różni od nauczania Kościoła katolickiego. Zbieżnie z feministyczną i antyklerykalna propaganda brzmi też krytyka autora oskarżającego Świadków Jehowy o dyskryminacje kobiet i patriarchat. A z argumentami protestantów zbieżna jest krytyka hierarchiczności w wspólnocie Świadków Jehowy. Moim zdaniem nierozsądne argumenty wykorzystywane w krytyce Świadków Jehowy mogą katolików skłaniać do braku krytycyzmu wobec ataków na katolicką wspólnotę i przygotować do ulegania wrogiej antyklerykalnej propagandzie.

Jan Bodakowski