Komandor Rajdu Katyńskiego Wiktor Węgrzyn obstaje przy swoim. Zamierza przywitać w Polsce rosyjskich motocyklistów z grupy „Nocne Wilki”. Ma przy tym oficjalne poparcie Grzegorza Brauna, którego kampanię prezydencką prowadzi. Po pierwszych deklaracjach w obronie „Wilków” można się było zastanawiać, czy Węgrzyn zdaje sobie sprawę, co robi. Moje wątpliwości czwartkowa konferencja z udziałem Brauna i Węgrzyna niestety całkowicie rozwiała.

Przypomnijmy fakty. Pod koniec miesiąca przez Polskę mają przejechać członkowie „Nocnych Wilków” udający się do Berlina z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej. Szef „Wilków” Aleksandr Załdostanow ps. „Chirurg” chwali się publicznie przyjaźnią z Władimirem Putinem. W internecie łatwo można znaleźć nagranie, na którym Załdostanow wymienia uściski z prezydentem Rosji. Równie łatwo znaleźć filmy pokazujące paradę „Nocnych Wilków” z sowieckimi flagami, czy ich udział - z bronią w ręku – w paradzie zwycięstwa na zajętym przez Rosję Krymie. Grupa brała udział w tej aneksji. W Polsce „Wilki” mają m.in. złożyć kwiaty pod pomnikiem sowieckiego generała Iwana Czerniachowskiego, który likwidował AK na Wileńszczyźnie.

Wiktor Węgrzyn zadeklarował, że ludzie z Rajdu Katyńskiego załatwią „Wilkom” obstawę. Czy to normalne, że inicjatorzy patriotycznego przedsięwzięcia pomagają ludziom przyjaźniącym się z Putinem? Tłumaczenie Węgrzyna jest co najmniej dziwne. Po pierwsze, komandor Rajdu twierdzi, że jeszcze nie dawno nic nie wiedział o „Nocnych Wilkach”. Co prawda spotykał się z jakimiś motocyklistami w Petersburgu, ale nie wie, czy to były „Wilki”. Węgrzyn twierdzi też, że nie wie, czy widział się kiedykolwiek z Załdostanowem. Pozwolę sobie nie wierzyć. Grupa liczy 5 tys. członków i jest największa w Rosji, więc „Chirurg” jest zatem w motocyklowym światku wielką szychą. Jak Węgrzyn może nie wiedzieć, czy go spotkał? Szef Rajdu Katyńskiego tłumaczy na dodatek, że jest mu wszystko jedno, co „Nocne Wilki” myślą o Putinie, bo on nie pytał ich o politykę. Węgrzyn zarzuca mediom manipulacje, więc zacytuję słowo w słowo:

[Moje pytanie do Grzegorza Brauna]

- Wiktor Węgrzyn przynajmniej dwa razy mówił, że mu nie przeszkadzają zdjęcia, znajomość Załdostanowa z Putinem. Czy panu to też nie przeszkadza?

[wtrąca się Węgrzyn]

- Pan źle zadaje pytanie. Ja mam do tego stosunek obojętny.

- Czyli panu nie przeszkadza.

- Jak może mi przeszkadzać coś, czego nie wiem?

- A teraz, jak pan wie, czy to coś zmienia?

- Nie, to niczego nie zmienia. Bo ja ich znam jako uczciwych ludzi i porządnych ludzi.

Węgrzyn nie zna, nie wie, czy spotkał, nie interesuje się. Nie przeszkadzało mu w napisaniu listu do ministra spraw zagranicznych, gdzie tłumaczy, że „Nocne Wilki” „będą odwiedzać pola bitewne, będą odwiedzać cmentarze swoich dziadów, będą robić dokładnie to, co od 15 lat robi Motocyklowy Rajd Katyński”.

Grzegorz Braun wyraził pełne poparcie dla szefa swojej kampanii wyborczej. Czy naprawdę nie przeszkadza mu to, że ktoś taki jak „Chirurg” Załdostanow przyjeżdża do Polski. Braun odpowiedział, że jego twórczość jednoznacznie pokazuje, jak krytyczny stosunek ma do sowietyzmu i Putina (to skrót, nie cytat). Zgoda. Nie rozumiem jednak, jak autor „Transformacji” może nie zdawać sobie sprawy, co oznacza dla Polski wjazd rosyjskiej grupy. Braun mówi też, że ma problem z tym, iż takie zdarzenie ma mieć miejsce. Czemu w takim razie popiera działania Wiktora Węgrzyna? Gdzie tu konsekwencja? Dokumentalista uniknął jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy sam wpuściłby do Polski Załdostanowa. Szkoda. Od kandydata na prezydenta chciałbym usłyszeć jasną deklarację, a nie kilkunastominutowy wykład na trudny do określenia temat. Cała wymiana zdań między mną a Braunem i Węgrzynem została sfilmowana, wątpię jednak, by sztab chciał zamieścić w internecie całość (26 minut) bez montażu. Scena, w której Grzegorz Braun kręci przy prostym pytaniu i rzuca oskarżenia, a grupka ludzi za moimi plecami mnie wyzywa nie przyniesie chluby kandydatowi na najwyższy urząd w państwie.

Emocje sięgnęły takiego poziomu, że wszelkie życzliwe uwagi na temat Grzegorza Brauna będą pewnie uznane za obłudę. Trudno, niech sobie będą. Cenię Brauna za jego filmy. „Eugenika” i „Transformacja” to jedne z lepszych polskich dokumentów. I właśnie dlatego szkoda mi, że ich autor, zamiast opowiadać o polityce, zaczął ją tworzyć, w czym kompletnie nie ma doświadczenia. I nijak nie rozumiem, jego dwuznacznej postawy w sprawie przyjazdu do Polski motocyklistów, którzy na Krymie odegrali rolę „zielonych ludzików”. Kiedy w podobny co Braun sposób zachowuje się rząd, jest to bardziej szkodliwe (bo ma moc decyzyjną), ale mniej zaskakujące (bo zawsze był prorosyjski). Kiedy w sprawie dotyczącej racji stanu kręci kandydat przedstawiający się jako patriota, jest mi zwyczajnie, po ludzku przykro. 

Jakub Jałowiczor