1. Wczoraj w Katowicach doszło do podpisania porozumienia pomiędzy przedstawicielami protestujących górników, a przedstawicielami rządu, którzy je negocjowali przez kilka ostatnie dni.

Do Katowic na tę uroczystość przyjechała premier Kopacz z ministrami skarbu Włodzimierzem Karpińskim oraz pracy i polityki społecznej Władysławem Kosiniakiem -Kamyszem.

Zarówno premier Kopacz jak i szefowie związków zawodowych województwa śląskiego ogłosili sukces po podpisaniu tego porozumienia ale już ogólny ogląd tych kliku stron tekstu pokazuje, że rząd zaakceptował podstawowe żądania związków zawodowych.

2. Przede wszystkim rząd wycofał się z likwidacji 4 kopalń Kompanii Węglowej (Brzeszcze, Pokój, Sośnica-Makoszowy i Bobrek-Centrum) i z przenoszenia albo też zwolnienia ponad 11 tysięcy ich pracowników (zgodnie z porozumieniem możliwe są tylko dobrowolne odejścia górników i pracowników zakładów przetwórczych węgla na 3 i 4 -letnie urlopy przedemerytalne albo odejścia w zamian za wielomiesięczne odprawy).

A właśnie te dwa posunięcia i to wykonywane wręcz natychmiast, zdaniem premier Kopacz i jej ministrów, miały uratować Kompanię Węglową przed upadłością, co miało w ciągu najbliższych 2 miesięcy.

To właśnie groźba upadłości całej Kompanii Węglowej i likwidacja ponad 50 tysięcy miejsc pracy, miała powodować niezwykły pośpiech w uchwalaniu odpowiedniej ustawy przez Sejm (3 czytania w ciągu zaledwie 72 godzin, bez konsultacji ze związkami zawodowymi i samorządami na terenie których znajdują się kopalnie przeznaczone do likwidacji).

3. Pełnomocnik ds. restrukturyzacji górnictwa minister Kowalczyk, a także premier Kopacz przez cały poprzedni tydzień publicznie tłumaczyli, że jeżeli te zamierzenia nie zostaną zrealizowane, to już w lutym Kompanii zabraknie środków finansowych na wypłatę comiesięcznego wynagrodzenia.

Tłumaczono opinii publicznej, że jeżeli nie będzie likwidacji tych najbardziej deficytowych kopalń i nie dojdzie do dużych zwolnień ich pracowników, to Kompania Węglowa przynosząc ponad 200 mln zł strat miesięcznie jest nie do uratowania.

Wczoraj okazało się, że to wszystko nie jest konieczne, restrukturyzacja jest możliwa bez likwidacji kopalń, a i obligatoryjne zwolnienia także nie są konieczne (być może dojdzie tylko do odejść z pracy i to tylko tych, którzy sami wystąpią z taką inicjatywą.

4. Premier Ewa Kopacz i jej najbliższe otoczenie poddali się jak się wydaje z dwóch głównych powodów.

Po pierwsze zaskoczyła ich skala i determinacja górniczego oporu. Protestowali (choć nie strajkowali - wydobycie węgla cały czas trwało) górnicy nie tylko z 4 kopalń przeznaczonych do likwidacji ale także górnicy z pozostałych 10 kopalń Kompanii Węglowej, a nawet górnicy z dwóch pozostałych koncernów węglowych.

Ale protest rozpoczęli także mieszkańcy miast, w których znajdowały się zagrożone kopalnie, ostro protestowali również samorządowcy gmin i powiatów na Śląsku i w Małopolsce, bardzo często członkowie Platformy.      

Bardzo niezadowolony z rozlewającego się konfliktu był także prezydent Komorowski, rosła niechęć do niego w związku z odmową włączenia się do rozmów z górnikami i niechęć do ogłoszenia zapowiedzi weta do ustawy, tak brutalnie forsowanej przez Platformę i PSL.

Ta niechęć zresztą znalazła zresztą wczoraj ujście w Zabrzu, protestujący związkowcy i zwykli mieszkańcy tego miasta pod Domem Muzyki i Tańca, w którym Bronisław Komorowski miał odbierać Diamentowy Laur Umiejętności i Kompetencji przyznany mu przez Regionalną Izbę Gospodarczą w Katowicach, starli się z policją, która broniła dostępu do budynku.

Komorowski ostatecznie do Zabrza nie przybył ale zamieszki trwały parę godzin, a policja brutalnie zaatakowała tłum w którym były kobiety i dzieci.

W związku z wywołaniem konfliktu z górnikami, rządowi PR-owcy zaczęli w ostatnich dniach, kreować premier Kopacz na polską Margaret Thatcher.

Po wczorajszym dniu można określić to to co się stało tak: jakie rządzenie taka Margaret Thatcher.

Zbigniew Kuźmiuk