J. Wroblewski: Pan był inicjatorem powstania dnia, w którym Polska szczególnie pamięta o Żołnierzach Wyklętych? Zaczęło się od Opola...

A. Karbowiak: Tak, w Opolu w 2006 r. powstał pomnik poświęcony żołnierzom podziemia antykomunistycznego. Byłem jednym z inicjatorów jego powstania. Dzięki temu, że pełniłem funkcję zastępcy prezydenta miasta pojawiły się pewne możliwości aby ów pomnik postawić. W trakcie uroczystości w 2007 r. lub 2008 roku, które miały się odbyć pod tym pomnikiem 1 września doszło do protestów organizacji kombatanckich proweniencji komunistycznej, że oni pod takim pomnikiem nie zamierzają uczestniczyć w żadnych uroczystościach, bowiem rzekomo ten pomnik dzieli. Uznałem wtedy, że jeśli nie dojdzie do tego, że żołnierze podziemia antykomunistycznego nie będą mieli ustalonego swojego święta, to za każdym razem będziemy się spotykać z podobnymi protestami.

Miał pan sprzymierzeńców?

Prowadziłem rozmowy z ówczesnym pełnomocnikiem wojewody opolskiego ds. kombatantów Bogdanem Bocheńskim, aby podjąć jakieś ustalenia dotyczące powołania takiego dnia. Spotkałem się również z prof. Włodzimierzem Suleją dyrektorem oddziału IPN we Wrocławiu i pytałem, czy byłaby możliwość zainteresowaniu tą kwestią prof. Janusza Kurtyki. To był listopad 2008 r. On do mnie oddzwonił i powiedział, że prof. Kurtyka będzie we Wrocławiu i zaprasza mnie. W spotkaniu uczestniczyłem wspólnie z Bogdanem Bocheńskim, a oprócz Janusza Kurtyki był również prof. Suleja, dr hab. Krzysztof Szwagrzyk i prof. Krzysztof Kawalec. W rozmowie przedstawiłem propozycję ustanowienia dnia pamięci żołnierzy wyklętych, a prof. Kurtyka powiedział, że również myślał o takim dniu, i że bardzo mu się podoba ta inicjatywa.

Jak ustalono termin tego święta?

Zaproponowałem dwa terminy: 2 września - datę powstania WiN i 7 maja datę rozwiązania organizacji „Nie” i powstania Delegatury Sił Zbrojnych. To jednak nie były dobre terminy, bo na 1 września przypadała rocznica rozpoczęcia wojny, a 8 maja jej zakończeniem, wiec gdyby którąś z tych dat przyjęto uroczystości praktycznie by się na siebie nakładały. Prezes Kurtyka zaproponował, aby święto żołnierzy podziemia antykomunistycznego ustanowić 1 marca, bowiem wtedy zamordowano 7 ostatnich członków zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, największej powojennej organizacji podziemia antykomunistycznego. Ustaliliśmy więc wspólnie, że ta data jest bezwzględnie najlepsza.

Sprawa nabierała rozpędu?

1 marca 2009 r. w Opolu odbyły się pierwsze w Polsce uroczystości, na które zaprosiliśmy kombatantów, były delegacje z IPN z Wrocławia. Zbierane były też podpisy pod apelem, który został wysłany do posłów klubów ówczesnej kadencji za wyjątkiem SLD. Ten dokument podpisał też prezydent Opola Ryszard Zembaczyński i skierował go do sejmu. I zapadła cisza.

Nie było możliwości przeprowadzenia tego projektu?

Niestety, kilkunastu posłów wyraziło akceptację dla tej inicjatywy i to było wszystko. Nic się nie działo, więc zadzwoniłem od prezesa Kurtyki we wrześniu 2009 r. i zaproponowałem kolejne spotkanie tym razem w Warszawie. W jego trakcie zasugerowałem, żeby spotkał się z prezydentem Lechem Kaczyńskim i zaproponował, aby inicjatywę ustawodawczą w tej kwestii podjął pan prezydent, aby nie przepychać się przez partyjne gremia polityczne. Sporządziłem stosowny dokument, pod którym podpisał prezydent Opola, oraz przedstawiciele lokalnych i ogólnopolskich organizacji kombatanckich: Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i WiN. Podpisał się również prezes IPN. Ruszyło się dzięki mediom. 1 marca 2010 r, odbyły się drugie obchody w Opolu, a Lech Kaczyński skierował inicjatywę ustawodawczą.

Potem nastąpiła katastrofa smoleńska, zginął w niej zarówno Lech Kaczyński, Janusz Kurtyka, szef kancelarii prezydenckiej Władysław Stasiak jak i prezes AK-owców Czesław Cywiński.

Ale nie odpuszczałem i gdy kandydat na prezydenta Bronisław Komorowski, przyjechał do Opola powiedziałem mu o złożonym w sejmie projekcie tego święta. Stwierdził, że nie ma nic przeciwko i jak sprawa przejdzie procedurę legislacyjną to ustawę bez problemu podpisze. Ale sprawa utknęła w sejmie prawie na rok.

I znów pomogły media?

Tak, bo tylko dzięki zainteresowaniu mediów projektem zajęli posłowie. Najbardziej zdeterminowany był w tej kwestii Maciej Walaszczyk dziennikarz „Naszego Dziennika”. Dzięki jego dociekliwości i determinacji posłowie przypomnieli sobie, że projekt od roku leżakuje. Ustawę skierowano na szybką ścieżkę legislacyjną i przeszła przez Sejm w tempie ekspresowym. Prezydent podpisał go pod koniec lutego i na 1 marca 2011r. 50 rocznicę stracenia IV zarządu WiN udało się obchodzić już jako święto państwowe.

Czuje pan dziś satysfakcję z obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych?

Tak, a najbardziej cieszy mnie bardzo liczny udział w młodzieży. I to jest największe zwycięstwo niejako za grobu żołnierzy antykomunistycznego podziemia.

Rozmawiał Jarosław Wróblewski