Mimo iż ministrowie rządu PiS przekazali swoje nagrody na cele charytatywne, politycy Platformy Obywatelskiej wciąż nie odpuszczają. Nie przeszkadza im fakt, że mają w swoich szeregach prezydent Warszawy, która przyznała gigantyczne nagrody urzędnikom zajmującym się reprywatyzacją. 

Jak wytłumaczyła to Hanna Gronkiewicz-Waltz, która od prawie 12 lat rządzi w stolicy? 

"Nagradzałam ludzi za pracę i po to, żeby w urzędzie nie było korupcji"-stwierdziła prezydent w rozmowie z dziennikarzami. Polityk przekonywała, że w momencie, gdy dowiedziała się o nieprawidłowościach przy reprywatyzacji, zwolniła odpowiedzialnych pracowników ratusza. 

W ostry sposób zareagował na to wiceminister sprawiedliwości oraz szef komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji, Patryk Jaki.

 

Na dzisiejszej konferencji prasowej Sebastian Kaleta, wiceszef komisji zauważył, że mowa o nagrodach dla urzędników, którzy wydawali najwięcej decyzji. Polityk zadał Ratuszowi pytanie o nagrody przyznane w latach 2007-2017. Jedna z urzędniczek zeznała na rozprawie komisji, że najwyższe premie otrzymali urzędnicy, którzy mają już postawione zarzuty. 

Jak tłumaczył Kaleta, do tej pory kilku urzędników przyznało pod przysięgą, że mieli polecenia "z góry", aby wydawać jak najwięcej nieruchomości. Były rzecznik MS zaprezentował dziś tabelę ilustrującą cały proces. 

 

 

Rekordzista to były dyrektor BGN, Marcin Bajko, który otrzymał ok. 330 tys. złotych. Gronkiewicz-Waltz sowicie wynagrodziła również Jakuba R. A to dopiero wierzchołek góry lodowej, ponieważ w sumie prezydent Warszawy przyznała urzędnikom zajmującym się reprywatyzacją ponad 2 mln 732 tys. zł. 



 

ajk/Twitter, Onet, DoRzeczy, Fronda.pl