Pokusa to chyba dzisiaj już temat nie aktualny. Jak to wygląda przywoływać średniowieczne przekonania o diable i kuszeniu: kogo? Po co? Takie śmieszne historyjki nie pasują do czasów wolności i rosnącej samoświadomości. Czy nie wystarczy walki, którą na co dzień toczymy z samym sobą – a nawet z codziennością i jej problemami? Pokusa to coś sztucznego, stworzonego w celu weryfikacji – ale czego? Nie wystarczy rzeczywistego życia? W pewnym sensie ono całe jest jedną wielką pokusą – czy, dokładniej, próbą – jeśli dosłownie odnieść się do greckiego słowa, które w Nowym Testamencie ją określa.

Po co kogoś próbować? To tylko znak nieufności! Zastanawia wszakże, że od samych początków tradycji mniszej doświadczanie i odpieranie pokus należało wręcz do… dobrego tonu. Wystarczy wspomnieć „kuszenie św. Antoniego”, które z czasem stało się wdzięcznym przedmiotem licznych obrazów. A i św. Benedykt mówi o „próbowaniu” choćby w rozdziale 58 Reguły „O zasadach przyjmowania braci”: kandydatowi nie tylko każe się cztery do pięciu dni przed bramą (RB 58,3), ale potem wielokrotnie doświadczać na wszelkie sposoby jego cierpliwość (RB 58, 11). Jakże to różne od dzisiejszych rozmaitych „powołaniowych” działań zakonów. Raczej robi się tam wszystko, by kandydata czy kandydatkę zachęcić do wstąpienia. A w znajdowaniu życiowego partnera sytuacja jest jeszcze bardziej… dramatyczna: jak najszybciej chce się być razem, dać szansę natychmiast, często robiąc „dobrą minę do złej gry”, nie licząc się ze skutkami złego wyboru. Wszak on kosztuje tym bardziej, im mniej było przedtem właśnie próby i weryfikacji! Taka jest, chcemy czy nie, natura człowieka. Aż nazbyt potwierdza to Stary Testament. Bo o co chodzi? O TO „jedyne, najważniejsze”, coś, co na dnie serca przemawia w sposób niedopuszczający sprzeciwu. Chodzi „o pierwotną miłość”, która nie jest niczym innym, jak „iskrą”, która wszystkiemu co robimy, całemu naszemu życiu nadaje smak i głęboki sens.

Kuszenie

To jednak przemawia.
Kiedy to przemawia
Wszystko przy tym
Odchodzi daleko.
Kwiaty i ryby
Ze wszystkimi siostrami
I wszystko.
Siostra Adelgunda
beszta teraz
jedną gwiazdę
odkąd mówi ona do Gomer.

To wielki dar mieć w sercu to COŚ, wobec czego wszystko odchodzi daleko, przestaje być ważne, już nie niepokoi. Czytamy w Biblii: „Tam skarb twój, gdzie serce twoje” (Mt 6,21). Skarb, to za mało powiedziane: to słońce, cały świat, kosmos – niesiony w sercu, doświadczany i opowiadany życiem. Kosmos doznań, możliwości – z czasem też bólu, odrzucenia, które jednak jedynie wzmaga tę moc wewnętrznego bogactwa. Jest ono piękniejsze, bardziej fascynujące od wielokształtnych i różnobarwnych kwiatów, mieniących się zwinnością i odcieniami ryb. Jest niepowtarzalnym blaskiem, którego nie znajdziemy u innych. Sami musimy go dać światu – wcześniej odnajdując i ocalając. To jest nasza intymna więź ze wszystkim, co nas otacza – z kwiatami, rybami, ptakami – nawet gwiazdami. Nikt ich nie czuje ani nie widzi tak jak my. Możemy do nich mówić, śpiewać. I one mówią do nas – i to jak przedziwnie! Dyskretnie i tajemniczo, czule, niepowtarzalnie. Po prostu rozpoznają w nas piękno, które i je tworzy. Że innym wydaje się to dziwne? Że ktoś się wkurzy, wyśmieje, zbeszta?

Zapewne tylko biedacy, którzy zabili w sobie to COŚ, „iskrę”, ten blask własnych oczu, wdzięk słów, gestów i żar działania. Pozostają coraz bardziej wygaszeni. Wszystkiego się czepiają, wszystko tłumią.

Niestety jest ich niemało. Coraz więcej. Tak świat bardzo konkretnie traci sens. Coraz mniej nowych pomysłów, zapału, zwykłego piękna. To jest właśnie największa pokusa: gdy zatracamy, gasimy, zabijamy w nas TO – z racji zmęczenia czepiającymi się i tłumiącymi, z racji lęku. Bo oni nie dają żyć. Pod przykrywką rozmaitych idei ofiarują łatwiznę, ale bez blasku, który ich drażni – bo jest wyrzutem sumienia wobec zabicia w sobie życia.

A przecież św. Ireneusz napisał, iż „chwałą Bożą jest żyjący człowiek”.

Św. Hildegarda z Bingen natomiast opisywała wielką nienawiść diabła do śpiewu, który przypomina mu to, co utracił – a ludziom został podarowany przez Proroków, aby pamiętali o raju. Jakże ważna jest troska o każdy okruch piękna, o każdy, najmniejszy nawet, ale niepowtarzalnie i poruszająco brzmiący motyw – nawet naszych gestów czy spojrzenia! Jak to napisała poetka:

Dopóki ta kobieta z Rijksmuseum
w namalowanej ciszy i skupieniu
mleko z dzbanka do miski
dzień po dniu przelewa,
nie zasługuje Świat
na koniec świata.

O. Bernard Sawicki OSB

z cyklu ,,Selfie z regułą''

mod/ps-po.pl