Długo usiłowałem rozgryźć, kogo mi przypomina dziennikarka TVN, która z niezwykłą wprost nachalnością próbowała wymusić na swoim rozmówcy, członku rządu, odpowiedź zgodną z jej założeniem. Wreszcie przejrzałem na oczy. Tak, bez wątpliwości. Agresywna natarczywość tej  dziennikarki była postawą policjantki, która przesłuchuje sprawcę zbrodni. Albo co najmniej współsprawcę. Ale na pewno winnego.

Jej nazwisko przemilczę, bo nie warto go nawet wymieniać. Jedynie dla gorących wielbicieli owej dziewoi, aby dać im szansę wyrażenia jej słów podziwu, mogę zdradzić, że nazwisko zaczyna się na jedną z pierwszych liter alfabetu.

Nie jest w swej zuchwałości odosobniona. Ma bliskich kolegów i zaprzyjaźnione kumpelki. Gromadą polują na swoje ofiary, złaknieni przyjemności znęcania się nad nimi. Na swoje ofiary wybierają tylko polityków obecnego obozu władzy. Pod pozorem normalnej rozmowy, cały swój spryt i wysiłek wkładają w to, aby skompromitować swego rozmówcę. Biegają po Sejmie w jednym zespole – dziennikarki i dziennikarze telewizyjni i radiowi. Obserwowałem kilkunastominutową scenę, kiedy te dziennikarskie hieny obskoczyły pełną dobrej woli odpowiadania na ich pytania. , ale posiadającą własne zdanie posłankę Pawłowicz. Otoczona została kamerami i mikrofonami: TVN, Polsat, Superstacji, Radia Zet, Radia RMF FM. Z ust pytających toczyła się piana nienawiści i niechęci do posłanki, maskowana kilkoma pytaniami. M.in. o „obrażanie” sędziów przez rzeczniczkę PiS, o kolejnej wizycie w Polsce przedstawicieli Komisji Weneckiej i o Trybunale Konstytucyjnym. W czasie gdy posłanka starała się uczciwie wyrazić swoje opinie, co dosyć oczywiste, zasadniczo różniące się od tez lansowanych przez opozycję, dziennikarze wymieniali między sobą porozumiewawcze spojrzenia. W tej mimicznej wymianie zdań dominowały w sposób wręcz niesmaczny dwa splatające się wątki. Wyrażanie swojej dezaprobaty dla tego, co mówi posłanka Pawłowicz. Twarze mówiące: -Boże, co za bzdury. Że też tak można myśleć!

A jednocześnie w ich spojrzeniach widoczny był drugi wątek. Zadowolenie z tego, że udało się naciągnąć posłankę na rzekomo merytoryczną pogawędkę. -Znowu zostanie przez nas ośmieszona. Mamy kolejny, drobny sukces. Zdobyliśmy dowód na głupotę PiS.

 Gratulując sobie wzajemnie, mogą powiedzieć: - Mamy za sobą kawałek dobrej roboty.

Nie widziałem wśród nich Tomasza Lisa. Z całą pewnością jednak mogą liczyć na jego gratulacje.  

Jerzy Jachowicz/sdp.pl