Dziś, 3 stycznia, mistrz literatury fantastycznej John Ronald Reuel Tolkien obchodziłby swoje 126. urodziny. Biorąc pod uwagę na wskroś chrześcijański charakter jego twórczości – pozwalamy sobie raz jeszcze przypomnieć archiwalny tekst z kwartalnika „Fronda”. Miłej lektury!

Sam Tolkien stwierdził, iż myślał o krasnoludach trochę jak o Żydach. Córa Moria została odebrana krasnoludom i stała się siedliskiem złych sił, tymczasem w czasach ostatecznych, gdy pojawi się Antychryst, jedną ze spraw, których ma on dokonać, będzie odbudowanie starej świątyni Salomona na Morii, aby mógł w niej zasiąść i dowodzić, że jest bogiem.

Wizje czasów ostatecznych od dawna inspirowały wyobraźnię autorów, problem polegał jednak na tym, iż każdy z owych piszących istniał w danej rzeczywistości przestrzenno-czasowej i pewne znane i dostępne wszystkim motywy końca świata starał się włączać i tłumaczyć przez pryzmat zdarzeń swojego czasu, przez co wizja końca stawała się tylko albo suchym wyliczeniem oczekiwanych apokaliptycznych faktów, albo ulegała literackiemu spłaszczeniu. Człowiekiem, który podszedł do sprawy inaczej, tj. „stworzył" całkiem osobny świat i do niego dopiero wprowadził owe motywy, był J.R. Tolkien. I przez to wygrał, bo jego mityczny świat przepojony mitami z realnego świata stał się nagle bardzo zbliżony do rzeczywistości. Należy też wspomnieć o trzech ważnych źródłach inspiracji Tolkiena. Jak sam twierdził, był oddanym katolikiem, a miało to takie przełożenie, iż jak stwierdzał dalej, Władca Pierścieni był fundamentalnie religijnym i katolickim dziełem, na sposób nieuświadomiony w czasie pisania, ale już całkiem świadomie w robionych poprawkach, kiedy to element religijny został wchłonięty do opisywanej historii i jej symbolizmu. Tolkien kochał średniowiecze, więc mity i eschatologia tamtego okresu były mu dobrze znane. Uważał, iż jeżeli autor dobrze spełnia swą funkcję, może być narzędziem Opatrzności (za takie narzędzie, choć niedoskonałe, sam się uważał - już samo to ociera się o misję prorocką). Zresztą od pewnego moment u Tolkien był przekonany, iż nie napisał tej książki całkiem sam (tak jak prorok, który czasami wykonuje coś, nawet tego nie rozumiejąc, a będąc poddanym wyższej inspiracji). Poniżej tylko kilka najważniejszych z owych eschatologicznych relacji, jakich w jego twórczości znaleźć można znacznie więcej.

144, 33, 9 i 4

Nawiązanie do spraw ostatecznych zaczyna się już na samym początku książki, kiedy to Bilbo i Frodo obchodzą razem urodziny, których łączna wartość liczbowa wynosi 144 lata - co jest jeszcze podkreślone przez zaproszenie takiej liczby gości do „wewnętrznego kręgu". Liczba 144 (wprawdzie tysiące) w symbolice chrześcijańskiej (według Apokalipsy) oznacza liczbę wybranych w czasach ostatecznych, którzy stać będą odziani w białe szaty na górze Syjon, a Sam właśnie podczas wstępowania na górę Przeznaczenia i konfrontacji z Golumem ma wizję Froda przyobleczonego w białą szatę. Ponadto wiek Froda podczas rozpoczęcia wynosi 33 lata - co jest tzw. „wiekiem Chrystusowym", czyli liczbą lat, która oznacza w symbolice chrześcijańskiej wejście w wiek dojrzałości duchowej. Także według starożytnych wierzeń Adam i Ewa w Raju mieli być stworzeni właśnie w takiej pełni lat, po tyle też lat mają mieć ludzie po zmartwychwstaniu ciał. Zatem Frodo jest dojrzały duchowo. W późniejszym etapie podróży na przykładzie Froda zostało także ukazane ciśnienie, jakiemu poddane będą w czasach ostatecznych umysły ludzi wybranych, aby zgodzili się oni na zło. W tym kontekście ciekawe jest także znaczenie samego pierścienia, po odłączeniu go bowiem od wszelkich interpretacji pozostaje jego zasadnicza funkcja: pierścień władzy, pierścień umożliwiający panowanie nad innymi i związana z tym pokusa. Tymczasem święci mówią, iż jedynie Bogu przynależy to, by nikomu nie podlegał i zarazem rządził wszystkimi, nie zaś stworzeniu - a Sauron nazywa siebie Panem Ziemi. Przez tę żądzę władzy przeziera pierwszy grzech, który wszedł na świat dzięki Lucyferowi (którego hasłem było: „Nie będę służył!") - czyli pycha i podążająca za nią zazdrość. Jedna jest bowiem dla wielkich, a druga dla małych i tak mamy różnych władców pierścieni i golumy. Walka o pozbycie się pierścienia jest więc w sumie walką o usunięcie ze świata wszelkich demonicznych zanieczyszczeń i w tym sensie jest też walką ostateczną. W ten sposób dziewięciu czarnych jeźdźców to być może najlepiej odzwierciedlony w całej literaturze przykład upostaciowienia lęków związanych z Czterema Jeźdźcami Apokalipsy. Czarni jeźdźcy zresztą pojawiają się jako prolog przygotowujący nadejście ich pana Saurona, a Jeźdźcy Apokalipsy mają się pojawić jako pierwsze plagi zapowiadające dalsze katastrofy i koniec świata. Sam Tolkien robi tu zresztą lekką aluzję, kiedy wspomina ustami Gandalfa, że ich pojawienie się i sforsowanie bramy w Bree spowodowało wśród jego mieszkańców oczekiwanie końca świata. Kształtuje ich też zapewne wspomnienie Apokalipsy o dziesięciu królach, którzy władzy królewskiej jeszcze nie objęli, lecz wezmą władzę jakby królowie na jedną godzinę wraz z Bestią. Ci mają jeden zamysł, a potęgę i władzę swoją dają Bestii - czyż to nie definicja Upiorów Pierścienia?

Wiara elfów

W czasach ostatecznych i w walce z siłami ciemności ma wielką rolę do odegraniu Matka Boża. U Tolkiena pojawia się postać bogini Elbereth, która - mimo znaczących różnic - ma też wiele podobnych do Niej cech, co zauważyli współcześni Tolkienowi i czemu on nie zaprzeczył. Na s w tym momencie najbardziej jednak interesuje to, iż „wierzący", nazwijmy to, „wiarą elfów" bohaterowie zwracają się do niej zawsze w czasie konfrontacji nie ze zwykłymi przeciwnikami, ale z wyższymi, demonicznymi mocami ciemności. Tak czynią elfy, Frodo, Legolas czy Sam.

Ważną rolę w sprawach dotyczących czasów ostatecznych gra też tzw. funkcja powstrzymującego, czyli czynnika, po którego osłabnięciu Antychryst będzie miał wolną drogę do objawienia się. Związane jest to z fragmentem Drugiego Listu do Tesaloniczan, który mówi: wiecie, co go teraz powstrzymuje, aby objawił się w swoim czasie... niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec...

Pierwsi chrześcijanie rozumieli jako powstrzymującego Cesarstwo Rzymskie (jako utrzymujące ład w ówczesnym świecie), następnie po jego upadku zaczęto pod tym określeniem rozumieć państwa (szczególnie romańskie), które powstały na jego gruzach, a których miało być 10 (były zresztą i próby reaktywacji tzw. Świętego Cesarstwa Rzymskiego - ciekawostką zaś jest, iż obecnie obserwujemy zanikanie państw narodowych tamtego regionu, co być może też stanowi pewien znak). W średniowieczu - gdy zrozumiano, że konflikt końca czasów będzie bardziej duchowy niż fizykalny - zaczęto jako powstrzymującego rozumieć Kościół rzymskokatolicki, którego oddziaływanie u końca czasów ma osłabnąć i do osłabionej wtedy duchowo ludzkości przyjdzie Antychryst. Tymczasem u Tolkiena jako siłę ustępującą mamy pokazanych elfów i to zarazem na płaszczyźnie politycznej - ich państwa pomniejszają się i zanikają, jak i duchowo-kulturowej - zanika znajomość ich języka i całej kultury. Zresztą same elfy przeczuwają, że jeżeli Sauron powróci, to moc ich trzech pierścieni osłabnie, a wszystkie rzeczy utrzymywane przez nie zanikną, same zaś elfy dojdą do swego zmierzchu (Silmarilion). Tolkien sam dał tu też jeszcze parę znaków, wskazując, iż język elfów (ąuenya) i wiele nazw było opartych na łacinie. Lembas - chleb podróżny elfów - to pewnego rodzaju transkrypcja eucharystii, inwokacje zaś elfów do bogini Elbereth, jakich używali również ci, którzy znajdowali się pod ich kulturowym wpływ em - stanowią transkrypcje inwokacji maryjnych. Ponadto dom Elronda był zawsze schronieniem dla znękanych i uciskanych (przykład Bilba), czyli taką chrześcijańską ochronką oraz skarbcem dobrej rady i mądrej wiedzy. Co więcej, Galadriela uświadamia penitencję Boromira, a rozmowa w myślach Gandalfa z Elrondem i Galadriela przypomina po prostu chrześcijańską kontemplację.

Kraina cienia

W IV wieku pojawiła się legenda o tym, iż Aleksander Wielki miał zbudować w przesmyku pomiędzy niedostępnymi górami Kaukazu wrota z żelaza (zwane też bramą kaspijską), by uniemożliwić barbarzyńskim hordom z północy ataki na cywilizowany zachód (podaje tak Pseudo-Metodiusz). W kolejnych wersjach legendy skojarzono tamte ludy z ludami Goga i Magoga, które na końcu czasów pod wodzą Antychrysta mają się przebić przez rzeczone wrota i przynieść zagładę całemu światu. Tymczasem u Tolkiena mamy Mordor, czyli krainę cienia otoczoną niedostępnym pasmem górskim, do którego prowadzi północna, główna droga, właśnie przez Czarne Wrota, które zostały, co prawda, zbudowane przez Saurona, ale ich ekwiwalent stanowiły wcześniej dwie wieże strażnicze, zbudowane na sąsiednich przełęczach, które faktycznie miały strzec tego, by z Mordoru nie wydostawało się zło (a które po przejęciu ich przez Saurona przemianowano na Kły Mordoru). Można tu też przypomnieć ciekawe średniowieczne przedstawianie piekła w sztukach graficznych (chociażby słynna miniatura z Psałterza Henryka de Blois), jako uzębionej paszczy pełnej pożeranych grzeszników. Oraz średniowieczne przysłowie, iż piekło podgryza, ale nie pochłania. Jest zresztą powiedziane, że gdy zastępy zachodu jadą pod wrota, by odciągnąć uwagę od Froda, Sauron zatrzaskuje nad nimi swe szczęki jakby nad przynętą. Słowo zaś „ork" w staroangielskim oznacza demona, a pochodzi od łacińskiego słowa orcus oznaczającego piekło. Wracając zaś do wrót, to armie Saurona do ostatecznej rozgrywki rzeczywiście zaczynają wychodzić właśnie przez nie. O owych zaś ludach w Apokalipsie napisano: „...z więzienia swego szatan zostanie zwolniony. I wyjdzie, by omamić narody z czterech narożników ziemi, Goga i Magoga, by ich zgromadzić na bój, a liczba ich jak piasek morski. Wyszli oni na powierzchnię ziemi i otoczyli obóz świętych i miasto umiłowane...".

W historii podczas różnych zagrożeń pod owe ludy podstawiano kolejno pomiędzy III a XIII stuleciem: Celtów, Scytów, Gotów (ich nazwę w łacinie przemieniono wtedy na Goth-Magoth!), Hunów, Alanów, Khazarów, Arabów i Turków tzw. Saracenów, Węgrów, Partów, Mongołów i Tatarów. Ogólnie zaś przyjęło się rozumieć, że będą to jakieś ludy ze wschodu (obecnie uważa się, że to Chińczycy).

Tymczasem Tolkien pisze, że czarny jeździec Gothmog (!) pchnął do walki przeciwko oblężonemu miastu Minas Tirith dzikie ludy ze wschodu, Wargów z Khandu, Południowców, czarnoskórych ludzi z Haradu. A były to siły, które miały splądrować miasto i spustoszyć ziemie Gondoru - tymczasem taka jest ich funkcja wedle księgi Ezechiela, gdzie właśnie do takich celów ma zebrać ich król Gog z kraju Magog. Ponadto, co do orków, to sam Tolkien stwierdzał, że tworząc ich, miał na myśli jakby zdegenerowanych Mongołów. Ponadto jeżeli chodzi jeszcze o motyw wyprawy hobbitów do Czarnych Wrót, to Tolkien znał zapewne przekaz XIII-wiecznego angielskiego franciszkanina i profesora szkoły w Oxfordzie, Rogera Bacona, o franciszkańskiej wyprawie, która została wysłana przez króla Francji św. Ludwika IX do bramy kaspijskiej i która przeszła poza ową bramę (król Ludwik IX zresztą sam starał się ucieleśnić ideał władcy końca czasów i np. zorganizował też dwie wyprawy krzyżowe; jeżeli zaś chodzi o hobbitów, to w jakiś sposób wpisują się oni w postacie „braci mniejszych"). Z kolei motyw śmierci (z szaleństwa i lęku, że oto Gandalf nadchodzi odebrać mu władzę dla Aragorna) pozostającego pod wpływem magii Saurona namiestnika Denethor a przez samospalenie (co zresztą według słów Gandalfa czynili z pychy i rozpaczy tylko pozostający pod wpływem czarnej mocy pogańscy królowie) niewątpliwie był oparty przez Tolkiena na rzeczywistym wydarzeniu z życia św. Patryka. Gdy bowiem św. Patryk powrócił do Irlandii jako biskup, jego były pan i zarazem wyznawca demonicznego druidyzmu, Milhu, zebrał wszystkie swoje dobra na stos i spalił się wraz z nimi z pychy i z irracjonalnego strachu, że oto teraz będzie sługą swojego byłego sługi.

Fałszywy Prorok

Powracając jednak do opisu jawnie czarnych charakterów we Władcy Pierścieni, to następny w tym bestiariuszu jest Saruman, w którego postaci można się dopatrzyć kilku archetypów. I tak w Apokalipsie pojawia się postać Fałszywego Proroka, który będzie wykonywał przed Bestią całą jej władzę - tymczasem Saruman zwiedziony przez Saurona zaczyna kształtować swój Isengard jako kopię krainy cienia i wykonywać wszystkie pochodzące stamtąd zamysły, sam stając się jakby takim małym Sauronem. Fałszywy Prorok będzie na różne sposoby zwodził mieszkańców ziemi - czyż to nie przypomina zwodzącego głosu Sarumana? - aby wszyscy oddali w końcu pokłon Bestii - czyli by ludy Śródziemia zostały zagarnięte pod władzę Saurona. Fałszywy Prorok ma także sprawić, by wszyscy jego zwolennicy zostali oznakowani jak bydło i na czoło lub prawą rękę otrzymali znamię Bestii - słudzy zaś Sarumana zostają oznakowani symbolem białej dłoni. Interesująca wydaje się geneza powstania postaci Fałszywego Proroka. Pierwsi chrześcijanie za głównego Antychrysta uważali bowiem cesarza Nerona, a za Fałszywego Proroka mieli Szymona Maga, któremu przyjrzymy się bliżej. Pierwsze wspomnieni e o nim jest takie, że w Samarii chciał „odkupić" za pieniądze od św. Piotra duchową zdolność udzielania Ducha Świętego. Następni e zaś, będąc magiem, który jeszcze pożądał boskości, Szymon miał udać się do Rzymu dla zdobycia jak największej sławy. A przez swe spektakle zaczął odciągać wielu wiernych od Kościoła. Wtedy przybył Św. Piotr i miał miejsce słynny pojedynek duchowy. Obydwaj mieli wobec tłumów udowodnić prawdę i moc swoich postaw. Szymon doprowadził wtedy zgromadzonych do zbiorowej hipnozy - tak, iż wszystkim zaczęło się zdawać, że udaje mu się wskrzesić zmarłego, cała ułuda jednak prysła po modlitwie Św. Piotra. Wtedy Szymon, by odzyskać autorytet, zaczął latać w powietrzu - unoszony przez niewidzialne demony - na to także św. Piotr zareagował modlitwą. Szymon spadł i według jednych podań już wtedy się zabił, a według innych był tak zdesperowany, że kazał się swoim uczniom zakopać w ziemi, by sparodiować zmartwychwstanie. I dopiero ta próba miała zakończyć się dla niego tragicznie. A jak było na początku, tak ma być i na końcu, ostatni bowiem papież zwany też według przepowiedni Drugim Piotrem ma stanąć naprzeciw Fałszywego Proroka - tak jak i u Tolkiena mamy konflikt Gandalf - Saruman.

Z innych archetypów należy wymienić jeszcze przepowiednie, które stwierdzają, iż pod koniec czasów papież będzie się zmagał z jakimś hierarchą kościoła wschodniego, który pozazdrości mu władzy nad całym chrześcijaństwem, albo z jakimś antypapieżem z łona samego Kościoła katolickiego (na te przepowiednie wpłynęło zapewne zaistnienie takich historycznych zdarzeń, jak schizma wschodnia i zachodnia). Te zdarzenia też mogą mieć swoje odbicie w stosunkach Gandalf - Saruman. Ostatnim przeciwnikiem, który według poglądów niektórych katolików pojawił się na arenie dziejów, są masoni, którzy to podobno „całkiem otwarcie godzą na zgubę Kościoła" (papież Leon XIII Humanum Genus) - Saruman zaś więzi Gandalfa. Dalej papież Leon XIII mówi, że równocześnie zawsze są gotowi podkopywać fundamenty państw, atakować władców, wypowiadać im walkę i oskarżać, a nawet ich wypędzać - a czyż to wszystko nie przypomina stosunku Sarumana do króla Theodena? Dalej Leon XIII twierdzi, że mamy do czynienia z przeciwnikiem podstępnym i przebiegłym, który potrafi schlebiać i ludom, i władcom, ująć i jednych, i drugich gładkością swych maksym, niemożliwe jest jednak, żeby jakakolwiek sprawa nie zdradziła swej natury przez skutki, jakie wywołuje... Czyż to znowu nie przypomina zwodzącego głosu Sarumana, i jego spisków ze Smoczym Językiem?

Co do klęski masonerii zaś są dwie słynne wizje: Katarzyny Emmerich z października 1820 roku i św. Jana Bosko (wizja okrętu kościoła), wedle których w ich szeregach ma nastąpić zamęt, mają oni wystąpić sami przeciw sobie, co będzie nosiło rozmach prawie klęski żywiołowej, i mają zatonąć. Tymczasem Tolkien, opisując atak Entów na Isengard, czyli siedzibę Sarumana, gdy wszystko ulega ogólnej destrukcji jak w żywiole, czyni lekką aluzję w opisie, kiedy to Orthanc jest zasypywany swoim własnym materiałem: „bloki masonerii (roboty murarskiej)... rozbijały się na oknach Orthancu. Następnie zaś też Isengard zostaje zalany wodą. W Księdze Daniela powiedziano, iż koniec Antychrysta nastąpi wśród powodzi i do końca wojny potrwają zamierzone spustoszenia.

Nadejście Antychrysta

Przejdźmy zatem teraz do postaci ostatniego wroga ludzkości - Antychrysta. Postać tę w książce symbolizuje Sauron i choć sam fizycznie pojawia się wcześniej, a w zasadniczej rozgrywce jest obecny tylko jego duch - co przypomina w pewien sposób tzw. ducha Antychrysta, tj. tajemnicę bezbożności (Drugi List do Tesaloniczan), która mimo iż fizycznie Antychryst się nie pojawił, działa jednak poprzez wszystkie wieki, przygotowując czas jego przyjścia - to jednak jego cechy fizyczne, tj. te, które w Biblii zostały przypisane Antychrystowi, we Władcy Pierścieni są rozciągnięte na wiele demonicznych postaci, będących sługami Saurona. Zanim jednak przejdziemy do tego, należ też krótko przedstawić rodowody obydwu postaci. Według nauczania chrześcijańskiego Lucyfer był najwyższym aniołem, który zbuntował się przeciwko Bogu i za to został strącony z nieba do Otchłani, skąd działa przeciwko innym stworzeniom Boga, tj. ludziom, chcąc pociągnąć ich na zagładę za sobą. Najmocniej ma to czynić pod koniec czasów poprzez jednego z ludzi, który opętany przez niego stanie się najkrwawszym tyranem w dziejach ludzkości i będzie się domagał tytułowania go bogiem. Tymczasem u Tolkiena (początek Silmarilionu) mamy Iluvatara (Boga), który zaczyna tworzyć świat. Jeden z jego ainurów (aniołów) Melkor zwany później Morgothem (Lucyfer) buntuje się przeciwko Iluvatarowi i w płomieniach zstępuje w Ciemność, skąd kieruje kolejnymi atakami przeciwko stworzonemu światu elfów, krasnoludów i ludzi, aż w końcu przeprowadza największe ataki za pośrednictwem swego sługi Saurona zwanego Okrutnym.

Co prawda, jest tutaj pewna różnica, Sauron bowiem Tolkiena jest również upadłym maiarem (duchem anielskim), a Antychryst będzie po prostu opętanym człowiekiem, ale dodać można, iż zanim wyjaśniono tę kwestię, w późnym antyku i wczesnym średniowieczu często uważano Antychrysta za syna diabła lub też za samą inkarnację Lucyfera (są to jednak dwie różne postacie, a ich łączność polega na tym, jak mówi św. Tomasz z Akwinu, że w Antychryście diabeł doprowadzi swą złość do „doskonałości"). Powracając zaś do cech Antychrysta, które Tolkien rozciągnął na Saurona i jego sługi, są one następujące. Według Apokalipsy Fałszywy Prorok ma przekonywać mieszkańców ziemi do Bestii, która otrzymała cios mieczem, a ożyła - i taki jest czas dziania się Władcy Pierścieni, Saruman bowiem jest „heroldem" Saurona, który został zabity mieczem przez Isildura. W średniowieczu tłumaczono to w ten sposób, że Antychryst podczas jednej z bitew będzie udawał swoją śmierć od miecza, aby następnie sparodiować zmartwychwstanie i ostatecznie zwieść poprzez to swych oponentów. Nie bez znaczenia jest tu także antyczna pogańska legenda, wedle której Neron, który pchnął się mieczem, miałby powrócić i odzyskać panowanie nad światem z nową stolicą w Jerozolimie. Warto także przypomnieć to, co wspomniane było o Szymonie Magu i jego próbie „zmartwychwstania".

Pierścień Saurona (czyli lucyferyczna pycha lub owa tajemnica bezbożności) jednak przetrwał i teraz pozwala powrócić swemu panu. Jak Antychryst ma być w przyszłości dla swych zwolenników - tak Sauron dla swych ludzi był zarazem królem i bogiem. Sauron został także przedstawiony jako „pan darów" oraz czarownik (Necronomancer), rozdający pierścienie, dzięki którym można zdobyć władzę, wiedzę tajemną lub - jak w przypadku krasnoludów - skarby. Tymczasem Antychryst ma rozdawać tym, którzy go uznają, ziemię i zaszczyty, czyniąc ich władcami nad wieloma, oraz nagradzać złotem, srebrem i drogimi kamieniami (Księga Daniela). Tolkien mówi, iż „jego [Saurona] sieć roztaczała się na tych, którzy chcieli pozostać w Sródziemiu, a jednocześnie cieszyć się błogosławieństwem tych, którzy odeszli za morze " - czyż to nie przypomina ludzi czasów ostatecznych, którzy będą ulegali swoim ziemskim słabościom, jednocześnie chcąc być zwanymi świętymi i uczestniczyć w darach świętości? Jak mówi jedna z przepowiedni: będą okazywali pozory świętości, ale wyrzekną się jej mocy - i właśnie to niespokojne pragnienie nadejdzie zaspokoić Antychryst. W Księdze Daniela powiedziano też na temat Antychrysta, że będzie czcił boga twierdz, tj. wojny, i będzie chciał zmienić czasy i prawo, i że święci będą wydani w jego ręce - tymczasem Tolkien w Silmarilionie pisze na tema t Saurona (który przekonał Ar-Pharazona), że namówi ł on ludzi do oddawania czci panu ciemności oraz że sprzeciwiał się temu, co zostało przedtem powiedziane o naturze świata i religii, oraz że prześladował wiernych. Ponadto Faramir w rozmowie z Frodem nazywa Saurona niszczycielem, który chce pochłonąć i zniszczyć wszystkie krainy Śródziemia, tymczasem jednym z apokaliptycznych imion Antychrysta jest Apollyon, tzn. niszczyciel.

Cechy Antychrysta rozciągnięte na sługi Saurona są następujące. O Antychryście w Księdze Daniela powiedziano, że bez udziału ręki ludzkiej zostanie skruszony, tymczasem u Tolkiena jest to samo zapowiedziane względem głównego sługi Saurona - kapitana Nazguli (któremu poczynią to Eowyn i Merry). Antychryst (czy też sam szatan) będzie miał poprowadzić ludy Goga i Magoga do spustoszenia świata, tymczasem u Tolkiena czyni to porucznik Nazguli-Gothmog, prowadząc ludy ze wschodu i południ a na spustoszenie Gondoru. Antychryst ma stanąć naprzeciw papieża końca czasów, a w Morii demon Barlog staje naprzeciw Gandalfa, który zresztą jeszcze przy innej okazji stwierdza, że sam był głównym wrogiem Saurona.

Ostatni cesarz

Kolejną postacią związaną z mitami końca świata jest postać tzw. ostatniego rzymskiego cesarza. Postać ta najwcześniej pojawiła się w łacińskiej wersji przepowiedni Sybilli Tyburtyńskiej z IV w, następnie w tekście Pseudo-Metodiusza z VII w. i w „życiorysie" Antychrysta napisanym przez Adsa z Montier-en-Der w X w. Chodzi tu o władcę, który przy końcu czasów ma zapanować nad całą ziemią i zwalczyć prawie całe zło. Postać ta była bardzo nośna szczególnie w okresie średniowiecza i pojawiało się wiele przepowiedni z nią związanych (szczególnie popularnych w okresach krucjat), ale i później nie traciła na znaczeniu (np. Krzysztof Kolumb twierdził, iż jednym z czynników, który pchnął go do wypraw, była chęć przygotowania drogi dla tego króla). Także w nieodległych nam czasach wspominają o niej znani wizjonerzy, np. św. Jan Bosko w XIX w. Postać taka we Władcy Pierścieni również istnieje, a jest nią Aragorn. Potwierdził to pośrednio również sam Tolkien, mit bowiem ostatniego cesarza był związany z mitami dotyczącymi odrodzenia się Świętego Cesarstwa Rzymskiego (ów cesarz miał być „drugim Karolem Wielkim"), a Tolkien stwierdził, że jeżeli jego opowieść coś przypomina, to jest to przywrócenie Świętego Cesarstwa Rzymskiego z jego siedzibą w Rzymie. Jakie jeszcze cechy ich łączą? Pojawienie się ostatniego władcy jest związane z czasami ostatecznymi i ukazaniem się Antychrysta - i tak to się dzieje w wypadku Aragorna i Saurona. Ów król ma walczyć ze wszystkimi przeciwnikami dobra, ale nie bezpośrednio z samym Antychrystem - i tak Aragorn ukazuje się tylko Sauronowi, ale nigdy z nim nie walczy.

Chodziło tu o ukazanie, że chociażby ludzkimi środkami spełniło się wszystko, będzie to tylko walka fizyczna, która nie może zadecydować o zwycięstwie nad takim przeciwnikiem jak Antychryst, którego trzeba będzie ostatecznie pokonać duchowo. To również zdaje się zauważać Tolkien, stwierdza bowiem, że chodziło mu o stworzenie takiego świata, w którym można by walczyć fizycznie z łatwo uchwytnym, bo ucieleśnionym złem i w którym jednocześnie do zniszczenia „zła ostatecznego", czyli Saurona, potrzeba by było elementu duchowego, tj. podróży Froda z pierścieniem i postaci Gandalfa. Warto jeszcze wspomnieć, że cesarz ma wyruszyć na krucjatę, która ma wyzwolić cały świat od zła, i Aragorn też rusza na swoją krucjatę.

Należy tutaj jednak również powiedzieć o drugim wątku całej sprawy. Otóż w średniowieczu Niemcy zaczęli rywalizować z Francuzami o status imperialny i dlatego oprócz objęcia prymatu politycznego zaczęli też przywłaszczać sobie związane z nim mity. W ten sposób zdarzenia związane z niemieckimi cesarzami Fryderykiem Barbarossą i Fryderykiem II Hohenstaufem spowodowały dodanie nowych elementów do mitologii ostatniego cesarza. Barbarossą bowiem utonął w rzece w drodze na wyprawę krzyżową, a Fryderyk II został wyklęty przez papieża Innocentego IV (jednym z powodów było krzywoprzysięstwo dotyczące pójścia na krucjatę, aby odbić Jerozolimę, która ponownie została wówczas opanowana przez muzułmanów). Te zdarzenia doprowadziły do powstania legend, że Fryderyk II zstąpił po śmierci wraz z zastępem pięciu tys. przeklętych wojowników z podziemia góry Etny, a Barbarossa śpi z sześcioma rycerzami we wnętrzu góry Kyffhauser. Mają oni czekać tam na koniec czasów, aby wystąpić wtedy i dopełnić swoich zobowiązań, czyli walczyć ze złem i przez to odzyskać spokój. Mity te inkorporuje również Tolkien do swojego świata, łącząc zarazem te dwie (tj. francuską i niemiecką) tradycje, kiedy to Aragorn wzywa umarłych i przeklętych wojów z Nawiedzonej Góry (którzy kiedyś - mimo że zaprzysiężeni przez jego przodka - odmówili walki ze złem). Czekali oni zatem w owej górze jako przeklęte duchy, lecz ich los ma się wypełnić teraz, gdy dopełnią swej dawnej przysięgi i staną do walki, a wtedy odnajdą spokój i odejdą na zawsze. W ten oto sposób Aragorn rusza do boju na ich czele jako Król Umarłych.

Aragorn leczy dotykiem, a królowie francuscy, z których linią głównie były związane owe apokaliptyczne nadzieje, posiadali zdolność leczenia dotykiem skrofułów. Po wszystkich walkach ów cesarz wedle przepowiedni spocznie pod drzewem, które ma się na nowo zazielenić (np. Hildegarda z Bingen widziała w tym symbol odnowienia cnót chrześcijańskich), tymczasem Aragorn po walkach odnajduje sadzonkę Białego Drzewa w świętym miejscu, gdzie królowie składali kiedyś dziękczynienia Eru (czyli Bogu). Samo przywrócenie linii królów-kapłanów Tolkien postrzegał jako równoznaczne z odnowieniem czczenia Boga. Ów przykład z drzewem z Minas Tirith w połączeniu ze wspomnianym stwierdzeniem Tolkiena, że jego opowieść przypomina przywrócenie Świętego Cesarstwa Rzymskiego z jego siedzibą w Rzymie, pozwala zresztą i na innym poziomie zidentyfikować właśnie Białe Miasto z Rzymem. Rzymski historyk Tacyt stwierdzał bowiem w swoich Rocznikach, że w Rzymie na głównym rynku było drzewo, które uważano za to, pod którym wykarmieni zostali założyciele Rzymu - Romulus i Remus. A stan owego drzewa traktowano jako znamienny dla losów miasta i gdy pewnego razu obumarły gałęzie i zaczął usychać pień, a potem nagle jednak drzewo się zazieleniło i odmłodniało, wzięto to za cud.

Drugi Piotr

Aragorn tytułuje się Odnowicielem, a w przepowiedniach na tema t końca czasów tytuł Odnowiciel Świata przypada Ostatniemu Papieżowi. Tutaj bowiem dochodzimy do kolejnego aspektu. W przepowiedniach na tema t końca czasów ważną rolę odgrywała wspomniana już jakaś siła powstrzymująca, czy też ostatni król, nie wspominano zaś nic o papieżach. Z czasem jednak zaczęto sobie uświadamiać, iż w takim konflikcie reprezentant siły duchowej będzie też grał niepoślednią, a być może najważniejszą rolę. Tak do przepowiedni w XIII w. trafiła postać tzw. Odnowiciela Świata, Anielskiego Papieża, zwanego też Drugim Piotrem, który obyczajami miałby przypominać anioły, świętością życia nawrócić cały świat i współpracować z ostatnim rzymskim cesarzem. Skojarzenie tej postaci z Gandalfem jest nieuniknione i to w bardzo wielu aspektach. Jak bowiem stwierdza Tolkien, Gandalf był głównym przeciwnikiem pewnej części poczynań Saurona, podczas gdy Aragorn był przeciwnikiem w innej części. Ponadto Mithradir to Szary Pielgrzym, a papieża nazywa się często Białym Pielgrzymem. Na określenie jego różdżki Tolkien używa określenia „staff", co równie dobrze może znaczyć laskę czy pastorał, zaś baculus pastoralis, czyli kij pasterski, i klucze są emblematami papiestwa, zresztą obydwa te symbole pojawiają się razem w momencie, gdy Gandalf, według słów Tolkiena, „ekskomunikuje" Sarumana (czyli łamie jego różdżkę i żąda zwrotu kluczy do Orthancu). Kościelne określenie „ekskomunikować" oznacza wykląć i wyłączyć ze wspólnoty, a używa się go względem duchownych popadających w herezję, których pozbawia się władzy. Tymczasem Gandalf wyrzuca Sarumana z Zakonu i z Białej Rady. Cała grupa istari (czyli czarodziejów, których Tolkien pojmował raczej jako mędrców) stanowiła zresztą zgromadzenie quasi-religijne, zwane Zakonem. A jak stwierdzał dalej Tolkien, z czarodziejów sam Gandalf pozostał wierny swemu powołaniu i wykonał plan Jedynego (czyli Boga). Gandalf potrafił czynić cuda związane z uzdrawianiem (np. lecząc Theodena), co było też przymiotem św. Piotra. Ostatni Papież ma prowadzić, wedle przepowiedni, życie wręcz anielskie i dlatego zwany jest Anielskim Papieżem, tymczasem według Tolkiena Gandalf był wcielonym duchem anielskim (wystarczy przeczytać Listy i Niedokończone opowieści). Ostatni Papież w przepowiedniach nosi też miano Drugiego Piotra, a Gandalf jest przez Tolkiena w pewien sposób porównany do anioła św. Piotra. Gandalf tak jak papież jest też opisany jako podróżujący głównie po Zachodzie. Tolkien był bowiem rzymskim katolikiem, więc trudno mniemać, aby natchnienia do przedstawienia postaci „duchowego guru" szukał gdzieś poza religią, do której prawdziwości był całkowicie przekonany, a właśnie papież stanowi w niej najwyższy widzialny autorytet. Na określenie spotkania Entów Tolkien dwukrotnie używa terminu konklawe, co w katolicyzmie oznacza zebranie kardynałów wybierające nowego papieża. I choć Gandalf nie uczestniczy w tym spotkaniu i nie ma z nim bezpośredniego związku, to jednak jego powtórne pojawienie się, już w bieli (kolor stroju papieskiego), jako Białego Jeźdźca, Tolkien umieszcza właśnie zaraz po owym konklawe. Zresztą w owych wspomnianych wyżej wizjach św. Jana Bosko (wizja okrętu) i Katarzyny Emmerich z października 1820 roku atak wrogów, jak i ich klęska (tak jak atak Entów na Orthanc) to zdarzenia bezpośrednio powiązane z wyborem nowego papieża i pojawieniem się białego jeźdźca prowadzącego legiony obrońców przeciw przerażonym wrogom (Gandalf na białym Shadowfaxie prowadzący zastępy Rohirimów powodował szaleństwo i przerażenie orków). Zresztą według Tolkiena zachęcanie i rozpalanie wszystkich do oporu przeciw Sauronowi i wspieranie Aragorna było zadaniem Gandalfa, a jak podaje Bartłomiej Holzhauser - słynny XVII- -wieczny wizjoner - w Komentarzu do Apokalipsy: „A to z Bożego objawienia będzie miał Papież, który pobudzi serca władców i wzmocni chęć do podjęcia owej wojny, i Bóg wzbudzi serca wojska, aby jednym duchem za owym Monarchą mocno współstanęli".

Zresztą Gandalf stojący naprzeciw Aragorna jest opisany jako dzierżący moc daleko większą od potęgi królów. Potem zaś koronuje Aragorna, tak jak Anielski Papież ma ukoronować ostatniego cesarza. Gandalf określa się także wobec zarządcy Denethora jako namiestnik, który choć nie rządzi fizycznie żadnym królestwem, jednak dba o to wszystko, co jest tego warte i co może przynieść owoce - tak jak papież, który ma władzę duchową od Chrystusa nad wszystkimi i jest Jego wikariuszem, tzn. namiestnikiem, który dba o owoce duchowe. Zresztą później, rozumiejąc tę duchową wielkość, Aragorn składa całą władzę w ręce Gandalfa, stwierdzając, że w czasie walki z Sauronem Gandalf powinien rządzić wszystkimi. Owo zrozumienie potęgi pierwiastka duchowego w walce z ostatnim przeciwnikiem występowało już w starych przepowiedniach i zanim pojawiła się postać Anielskiego Papieża, cesarz końca czasów po pokonaniu wszystkich pomniejszych wrogów składał atrybuty swej władzy, tj. berło i koronę, samemu Bogu na górze Oliwnej lub Golgocie w Jerozolimie, oddając Stwórcy całą władzę nad stworzeniem i wtedy to dopiero następował moment nadejścia Antychrysta.

Ważnym motywem jest również śmierć Gandalfa. Zanim jednak przejdziemy do jej opisu, należy uchwycić pewne ciekawe korelacje dotyczące jej miejsca, czyli górskiej kopalni Morii. Tolkien, co prawda, zastrzegał się, iż jego Moria nie ma nic wspólnego z Morią Abrahama, ale robił to w tym znaczeniu, że nie uważał za słuszne łączenia pracy wydobywczej krasnoludów z historią tego Patriarchy. Czy jednak nie ma innych zbieżności? Moria w Biblii jest górą, na której Abraham poddany przez Boga próbie wiary miał złożyć w ofierze swego jedynego syna Izaaka, co później stało się jedną z figur śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Co zaś stwierdza Tolkien? „Jedynie Gandalf w pełni przechodzi próby na planie moralnym [...], bowiem w jego sytuacji było to dla niego ofiarą zginąć na Moście [...] tym większą, o ile wiązało się to ze zrezygnowaniem z samego siebie [...], ponieważ ze względu na wszystko, co mógł wiedzieć w tamtym momencie, był on jedyną osobą, która mogła efektywnie pokierować oporem względem Saurona, a cała jego misja stawała się daremna [...] oddał się on Władzy (tj. wyższym anielskim duchom lub Bogu), która ustanowiła Porządek, i zrezygnował z osobistej nadziei na sukces [...] Gandalf więc poświęcił samego siebie, został przyjęty, wzmocniony i odesłany z powrotem" (List 156).

Moria była tą samą górą, na której później Salomon wybudował świątynię, która opisana została jako pokryta wewnątrz czystym złotem, wyłożona drogocennymi kamieniami i pełna pięknych rzeźb. Grano tam też na harfach, cytrach i trąbach. Tymczasem Gimli podczas przechodzenia przez Morię stwierdza, iż było to wielkie królestwo i miasto wykute w skale, że były tam dachy pokryte złotem, że wydobywano drogocenne kamienie oraz że grali tam harfiarze, śpiewali pieśniarze i grano na trąbach. Ponadto sam Tolkien stwierdził, iż myślał o krasnoludach trochę jak o Żydach. Moria została odebrana krasnoludom i stała się siedliskiem złych sił, tymczasem w czasach ostatecznych, gdy pojawi się Antychryst, jedną ze spraw, których ma on dokonać, będzie odbudowanie starej świątyni Salomona na Morii, aby mógł w niej zasiąść i dowodzić, że sam jest bogiem (istnienie licznych korytarzy pod wzgórzem świątynnym w Jerozolimie potwierdziły angielskie ekspedycje naukowe prowadzone w drugiej połowie XIX wieku przez Charlesa Wilsona i szczególnie Charlesa Warrena; badania zostały jednak przerwane przez władze tureckie i muzułmanie od tamtej pory sprzeciwiają się prowadzeniu jakichkolwiek prac na tamtym terenie - co stanowi też zapewne kolejny przyczynek do zdarzeń historycznych uniemożliwiających odbudowę tamże świątyni żydowskiej aż do przeznaczonego na ten cel moment u w czasach Antychrysta). Sama nazwa Moria wedle znaczenia wymyślonego przez Tolkiena miałaby znaczyć: Czarna Przepaść, Pustka, Otchłań. Tymczasem przebywanie Antychrysta w odbudowanej przez niego świątyni jest nazwane: Ohydą Spustoszenia (Ewangelia według św. Mateusza) oraz Ohydą Ziejącą Pustką (Księga Daniela). W tym sensie i dwa kamienne posągi strażników z odległej, co prawda, wieży Cirith Ungol stanowią u Tolkiena niewątpliwe odniesienie do dwóch cherubów, które zostały wyrzeźbione przez Salomona w sanktuarium świątyni w Jerozolimie (cheruby były bowiem strażnikami miejsc świętych). Gdy zatem pojawi się Antychryst i odbuduje świątynię jerozolimską, umieści w niej niewątpliwie na nowo i ich podobizny, choć tym razem będą to już raczej antycheruby, strzegące nowego i złego antysanktuarium, tj. miejsca, gdzie zasiądzie Antychryst. Podobnie kamienni strażnicy znajdowali się w wieży Cirith Ungol, która została zbudowana przez dobrych ludzi, aby strzec krain zachodu przed złem, przejęły ją jednak siły Saurona i zamieniły w posterunek strzegący dostępu do krainy cienia.

W Apokalipsie jest powiedziane, że dwaj świadkowie Boga zostaną zabici przez Bestię w Jerozolimie, tymczasem Gandalf schodzi w ciemności Morii, by, jak się okaże, stanąć przeciwko demonowi Barłogowi (którego notabene wygląd, taki jaki został przedstawiony w filmie, też nie jest żadną nowością, XI-wieczna bowiem mistyczka, Elżbieta z Schoenau, miewała wizje demona, który ukazywał się jej w postaci wielkiego i strasznego byka, unoszącego się nad nią w powietrzu, który znikał w ścianie czarnego ognia i dymu). Gandalf ginie w tej konfrontacji. Tymczasem od XIII wieku zaczęły się pojawiać ciekawe przepowiednie na temat losu Ostatniego Papieża. Jedna z nich mówi: „Piotr, który najpierw po wodzie chodził bezpieczny, nagle zdumiony pociągnięty został w jednej chwili w przepaść; gdyż zapewne rzymski biskup, który u owych 10 królestw [chodzi o wspomnianych już spadkobierców Cesarstwa Rzymskiego] pozyska tak wielki przyrost wiary, że przerażony nagłym ujawnieniem się Antychrysta, w jedno wraz z pozostałymi wybranymi, zejdzie aż do jamy beznadziejności".

Inna XV-wieczna przepowiednia na temat Anielskiego Papieża mówiła też, iż najpierw zostanie on zabity, a następnie powróci zwycięski. Co wspomniany już wizjoner św. Jan Bosko powtórzył, mówiąc, iż papież umrze i będzie żył na nowo.

Ciekawa zdaje się też symbolika, bowiem tytuł pontifex maximus stanowił w starożytnym Rzymie określenie najwyższego kapłana i związanej zarazem z tym funkcji budowniczego mostów. Ten sam tytuł przeszedł później na papieży. Gandalf tymczasem „ginie" na moście, który rozbija, spełniając swą ofiarę i powstrzymując zło. O świadkach z Apokalipsy powiedziano także, iż następnie zmartwychwstaną oni obleczeni w obłok i wzbudzać będą strach swoich przeciwników. I tak dzieje się z Gandalfem, który powraca przemieniony i którego samo pojawienie się teraz będzie powodowało szaleństwo i przerażenie w oddziałach orków. Ważna wydaje się też druga konfrontacja, która jest jakby zwycięskim powtórzeniem wspomnianej właśnie pierwszej, kiedy to Gandalf staje naprzeciw króla Nazguli, który przebija się przez bramę miasta (a to św. Piotrowi w pewnym kontekście zapowiedziano, iż „bramy piekielne go nie przemogą"). Ponadto pieje wtedy kogut (choć tutaj chodzi pewnie bardziej o starożytne wierzenie, iż upiory i widma znikają, gdy kogut zaczyna piać).

Zasiadając przeto w domowym zaciszu z książką lub w fotelu kinowym, należy pamiętać, iż mamy do czynienia z najlepszą być może w dziejach świata artystyczną wizją wydarzeń związanych z końcem czasów. I że być może stąd właśnie bierze się też część owej wciągającej, tak „podskórnie" bliskiej prawdy, głębi tego dzieła. Zatem cieszmy się nim w naszych czasach fikcji, dopóki jeszcze możemy, zanim nadejdzie to, co realne, jak bowiem powiedział inny wielki - Wergiliusz w Eneidzie: „Najgorsze dopiero przed nami".

Z drugiej jednak strony niezależnie od tego, w jakiej sytuacji się znajdziemy, trzeba pamiętać o jednym: zawsze pozostaje nadzieja. 

Jakub Szymański

Pismo Poświęcone Fronda, nr 34 (2004 r.)