S-400 – rosyjski, nowoczesny system obrony przeciwlotniczej „Triumf” nie jest tak niezawodny, jak myślą jego twórcy. 13 stycznia pod Damaszkiem doszło do incydentu, który wprawił w konsternację i wściekłość syryjskie władze i dowództwo Rosji. System okazał się bowiem bezsilny wobec izraelskiego myśliwca piątej generacji F-35, wyprodukowanego przez USA – czytamy na reporters.pl.

Samolot nadleciał nad Mezze – główne lotnisko reżimu Asada. Tam też mieści się baza przeładunkowa broni dla Hezbollahu. Samolot je ostrzelał rakietami, które spowodowały potężny pożar i chaos, a następnie odleciał.

Bezradne okazały się rakiety przeciwlotnicze S-400. Nie rozpoznały ani nie namierzyły izraelskiego samolot – pilot także najwidoczniej o tym wiedział. To pierwsza akcja bojowa izraelskiego F-35 Lightning II, których Izrael kupił 50 sztuk.

Eksperci twierdzą, że rosyjskie „Triumfy” nie radzą sobie ze zjawiskiem horyzontu radiolokacyjnego. Według producenta izraelskich maszyn, system S-400 nie jest w stanie ich namierzyć.

Tymczasem rosyjska propaganda twierdzi, że… celowo przyzwala na bombardowanie baz Hezbollahu i dlatego nie użyto S-400:

Gdybyśmy chcieli to izraelski samolot zostałby strącony iz całą pewnością nie zostałby on niezauważony” twierdzą media rosyjskie.

dam/reporters.pl,Fronda.pl