Odbudowa antycznej Palmyry w Syrii zajmie lata. Tak twierdzą miejscowi archeolodzy. Po tym jak syryjskie władze odbiły miasto z rąk fanatyków z tzw. Państwa Islamskiego, rozpoczęło się szacowanie strat.

Kiedy w maju ubiegłego roku fanatycy zdobyli Palmyrę, zaczęli stopniowo niszczyć znajdujące się na obrzeżach miasta antyczne budowle i rzeźby. ONZ uznała, że jest to zbrodnia wojenna, bo liczące 2 tysiące lat zabytki znajdują się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Pod koniec marca syryjskie wojsko wygnało islamistów z Palmyry a na miejsce wrócili archeolodzy. Wyniki ich pierwszych prac są niepokojące.

„Muzeum jest bardzo zniszczone, wszędzie widać dziury po kulach. Najpierw musimy zabezpieczyć same ściany, żeby ochronić zabytki, znajdujące się w środku” - podkreśla syryjski archeolog Khalil Hariri. Zdaniem ekspertów, całkowita odbudowa zniszczeń może zająć nawet 10 lat.

W samym mieście sytuacja także się nie poprawiła. Mimo kursujących z Homs autobusów, do Palmyry wróciło niewielu mieszkańców, a większość z nich zabrała tylko najpotrzebniejsze rzeczy i znów wyjechała z miasta.

„Domy są zniszczone, nie ma mebli, ulice to ruiny. Nie ma sensu tu mieszkać” - mówi Syryjka Um.

Przed rozpoczęciem wojny w Syrii Palmyra liczyła 50 tysięcy mieszkańców. Znajdujące się na jej obrzeżach zabytki były wpisane na listę UNESCO od 1980 roku.

ds/IAR