Fundacja Dyplomacja i Polityka oraz New Direction zaprosiły znawców tematyki dyplomatycznej i relacji wschodnich do dyskusji czy mamy do czynienia z nową Zimną Wojną i być może by odpowiedzieli na to pytanie. Relacja Michała Bruszewskiego. 

„Nie zgadzam się, że mamy do czynienia z nową Zimną Wojną” - taką introdukcję w debatę wprowadził ambasador Ukrainy Andrij Deszczycia obalając niejako z miejsca tytuł dyskusji. „To gorąca wojna. W mojej młodości trwała tzw. „Zimna Wojna” - obecnie to gorąca wojna gdzie strzały padają na wschodzie kraju ale i pamiętajmy, że padały na południu [Ukrainy]” - podkreślił nie bez racji ambasador naszego sąsiada. Po czym przeszedł do wyjątkowo konstruktywnych wniosków i naświetlił możliwe scenariusze dalszych wydarzeń na Ukrainie i pomysły dla rozwiązania sytuacji. „Krym to oddzielna sprawa, którą trzeba rozwiązać przy udziale większej ilości graczy międzynarodowych” - zauważył na wstępie rozdzielając „walkę” o wschodnią Ukrainę i jej przywrócenie i o przywrócenie Krymu – gdzie to ostatnie zadanie będzie innego rodzaju i w innym de facto czasie. Owe scenariusze to zdaniem ambasadora:

- Spełnienie postanowień rozejmowych podpisanych w Mińsku i doprowadzenie do wyborów w regionach [gdzie obecnie władzę sprawują twory quasi-państwowe rządzone przez przestępców międzynarodowych i najemników np.: DNR i LNR] – to jest scenariusz optymistyczny. Oczywiście o ile założymi, iż takie wybory potem przyniosłyby „cywilizowane mandaty”, czyli takich posłów, przedstawicieli i władze samorządowe chętne na cywilizowane współistnienie w ramach ukraińskiego państwa. Ponadto broń przesyłana przez Rosją wróciłaby do „eksportera” a cała linia ukraińskiej-granicy byłaby pod kontrolą Kijowa. 

- Zamrożenie konfliktu – to kolejny scenariusz, który może mieć miejsce zdaniem ambasadora. „Strefy zamrożonego konfliktu jak w Naddniestrzu czy Abchazji oraz Osetii” - dodał ambasador. I tutaj zaznaczył, że to może oznaczać początek tytułowej Zimnej Wojny. 

- Dalsza ofensywa wojsk wspieranych przez Rosję, czyli przebijanie się drogą lądową do odciętego obecnie Krymu a nawet dalsze „parcie” do Naddniestrza (czyli zajęcie całego południowego korytarza nadmorskiego i połączenie drogą lądową z kontrolowanymi przez Rosję i jej siły regionami. 

Dla ukraińskiej gospodarki dla której każdy dzień, to w myśl napoleońskiej maksymy o trzech rzeczach potrzebnych do prowadzenia wojny (pieniądze, pieniądze, jeszcze raz pieniądze) jest dniem wydatków frontowych – czyli pieniądze potrzebne na reformy, oświatę, inwestycje, infrastrukturę muszą iść na front pogrążając krajowy budżet w wiecznym stanie wrzenia i niedoborów. Przy takim stanie gwóźdź do trumny wbił przedstawiciel międzynarodowej bankowości, który stwierdził, że Ukraina może zbankrutować już w lipcu. Ambasador Deszczycia odniósł się do tych słów i sytuację ukraińskiej gospodarki porównał do Grecji – gdzie bankructwo jest możliwe ale robią wszystko by do niego nie doszło. W tym wypadku warto porównać ilość środków wpompowanych w grecką gospodarkę a wsparcie dla Kijowa. Z tą różnicą, że to Kijów toczy wojnę, aspirował do Unii Europejskiej i NATO oraz nie miał za sobą lat „euro-dojenia na socjalu” tylko ciągle „chude lata”. 

Witold Jurasz, były polski dyplomata w Moskwie i Mińsku mocno skrytykował tzw. „reset” - „podstawowym problemem jest to, że Polska postanowiła 8 lat temu zmienić politykę zagraniczną – państwa poważne mogą zmieniać taktykę, przesuwać akcenty, ale nie mogą zmieniać polityki jako takiej, bo wówczas nie jest się traktowanym poważnie”. Sam reset nie byłby błędem, gdyby oznaczał wymianę ustępstw w zamian za ustępstwa – a nie, jako to miało miejsce w przypadku resetu polsko – rosyjskiego, ustępstw za „poprawę atmosfery”. Politykę Rosji uznał za „test siły woli” i stwierdził, że Kreml testuje Zachód a kolejne jego sukcesy wzmagają jego apetyt. O jaki kolejny sukces gra teraz Rosja? Być może chce uczynić z Ukrainy państwo-upadłe – jeśli to się uda zrealizuje swoje cele ale jeśli nie – to ma w szufladzie kolejne scenariusze, którymi przetestuje Zachód. Co zdaniem eksperta powinna zrobić Polska w tej sytuacji:

- odtworzyć politykę regionalną (która obecnie wypadła na margines) oraz szukać sojuszników również dalej od nas leżących, ale podzielających nasze obawy (np. Rumunia, Norwegia)

- więcej robić, a mnie mówić „jesteśmy ekspertami od twardych oświadczeń” - dodał Jurasz

- przekonywać i naciskać na partnerów zachodnich w UE i NATO (walcząc o polską rację stanu i interesy nasze i sojuszników w regionie)

- poprawić relacje z Litwą i Białorusią.

Zdaniem Witolda Jurasza powinniśmy zagrać z Białorusią, dla której Rosja jest również zagrożeniem. Mińska zapewne nie da się przeciągnąć na stronę Zachodu, ale można - dając pole manewru - zatrzymać staczanie się Białorusi już na trwałe w objęcia Moskwy (politycznie Mińsk jest powiązany z Moskwą, ale jest też i druga strona medalu - wielokrotnie o tym pisaliśmy – od relacji społecznych, gdzie duża część Białorusinów zaciągała się do formacji ukraińskich walczących z separatystami, czy obywateli solidaryzujących się z Polską, poprzez wspólną historię od Kościuszki do Powstania Styczniowego, na samym Łukaszence skończywszy, który choć o PGR-owskiej charyzmie i wyglądzie homo sovieticus nie raz puszczał oko do Zachodu). Za fasadą grażdańsko-cebulaczną kryje się tak naprawdę sprytny przywódca na politycznym rozdrożu, który jeśli dostanie konkretną ofertę na stół stać się może wyzwaniem również dla Moskwy.

Wyjątkowo realistyczną i trafną ocenę przedstawił kolejny z panelistów – przyszły doradca ds. międzynarodowych (tzw. „prezydencki minister”) prof. Krzysztof Szczerski. „Najważniejsze jest bezpieczeństwo Polski i Polaków, to cel priorytetowy i każdy ruch dyplomatyczny musi być temu podporządkowany” - podkreślił. Ale jak grać z siłą, którą do dyplomacji wprzęgła Rosja? „Prawo międzynarodowe zostało zakwestionowane przez siłę. Jedynym celem polityki na Wschodzie jest przywrócić porządek prawa międzynarodowego. Na konfrontację nie odpowiadamy siłą ale musimy się zastanowić w NATO nad rozmieszczeniem własnych sił. Samo NATO musi wyciągnąć wnioski dla adekwatnego ich rozmieszczenia”. Jego wizja dyplomacji to nie wizja załamania rąk, biernej akceptacji łamania prawa międzynarodowego. Działania dyplomatyczne porównał do gracji gry w szachy. „W szachy zwycięży ten kto uniemożliwi ruch przeciwnikowi”. Zdaniem doradcy Prezydenta-elekta:

- niedopuszczalne jest, iż Polska nie uczestniczy w rozmowach i negocjacjach (tej rozgrywce geopolitycznej). Co należy zmienić i dążyć do tego byśmy byli przy „tym” stole.

- każde nasze działanie musi być podporządkowanapolskim interesom i wyżej wymienionemu bezpieczeństwu Polaków

- w rozmowach z naszymi zachodnimi partnerami powinniśmy zmieniać ich postrzeganie Ukrainy nie jako „przestrzeni konfliktu”, „miejsca konfliktu” ale państwa. 

Pośród uczestników debaty (Michał Baranowski, German Marshall Fund; Olaf Osica, Ośrodek Studiów Wschodnich) była zgodność, iż kwestia wojna na Ukrainie to nie jest tylko problem Kijowa i Ukraina powinna być pozostawiona sama sobie. Należy pamiętać, iż im gorsza sytuacja na Ukrainie tym większa zachęta do kolejnych takich „sukcesów” i separatyzmów w państwach bałtyckich. A kolejne takie „sukcesy” przy bierności Zachodu to zaproszenie do kolejnego użycia siły by łamać prawo międzynarodowe. Ponadto destabilizuje to nie tylko sytuację polityczną (zmiana władz, upadek państw, aneksja), społeczną (uchodźcy, głód, nędza, śmierć) ale także gospodarczą – upadek wielkich i małych firm, transport, eksportu etc. Zatem w interesie biznesu jest pokazać czerwone światło dalszym takim działaniom. 

Całą relację czytaj tutaj - SPEDYCJE.PL