Kiedy czyta się katolickich opiniotwórczych autorów takich jak J.Życiński, M.Heller, czy A.Siemieniewski można odnieść wrażenie, że na linii: nauczanie Kościoła katolickiego – ewolucjonizm, czy może neodarwinizm, właściwie nie ma żadnych problemów. Oczywiście przykład polskich autorów jest tylko echem szerszego nurtu refleksji jaka zdominowała myślenie w Kościele katolickim ostatnich dziesięcioleci. Bardzo rzadko zdarza się by ktoś krytycznie podchodził do darwinizmu już u samych jego fundamentów. Raczej powszechnie wprowadza się specyficzny podział próbujący wyjaśniać, że koncepcja Darwina jest tylko i wyłącznie strukturą naukową i nie należy jej mieszać z religią. W praktyce intelektualnej oznacza to jednak, że ewolucja staje się ważniejsza od treści wiary, która mówi o stworzeniu świata i stworzeniu człowieka. Darwin nie bawił się w subtelną sofistykę, było dla niego oczywiste, że koncepcja jaką proponuje jest krytyczną odpowiedzią na te naukowe i religijne teorie, które zaprzeczały ewolucji i proponowały jakąś formę stworzenia lub nieewolucyjnego powstawiania gatunków. Niekoniecznie zresztą teorie te oparte były na opisie znanym z Pisma Świętego. Świadomość historycznych niuansów pozwala dostrzec w powszechności obowiązywania teistycznego ewolucjonizmu nie spokój dokonanej syntezy (filozoficznie wątpliwej), ale raczej ducha intelektualnej kapitulacji. Gdybyśmy dziś zapytali przeciętnego wierzącego, choć minimalnie zorientowanego w sprawie, jakie jest stanowisko Kościoła w na temat powstania życia i człowieka, najprawdopodobniej nie usłyszelibyśmy o podmiotowej roli Boga w kreacji, ale o sterowanej ewolucji lub o metaforyczności biblijnego opisu. Metaforyczności posuniętej tak daleko, że właściwie pozbawionej wszelkiego znaczenia poza tym jakie w nowożytności miały kolejne koncepcje „stanu natury”- pewnego mitologicznego lustra, które pokazuje „kim naprawdę jesteśmy”.


Sprawa nie jest wcale prosta. Z tego też powodu, warto sięgnąć po książkę o. Michała Chaberka OP, która z całą pewnością nie jest lekturą przyklepującą potoczne przekonania. Co więcej wydobywa na wierzch różne fakty i punkty widzenia, które katoliccy ewolucjoniści skrzętnie przemilczają. Przemilczają z różnych względów. Czasem dlatego, że nie są wygodne, a czasem dlatego, że pewnych problemów nie doczytali sądząc, że podstawy neodarwinizmu są niedyskutowane. Chodzi o fakty zarówno ze świata nauki jaki i historii teologii oraz nauczania kościelnego. Obraz, który otrzymujemy dzięki rekonstrukcjom polskiego dominikanina wydaje się co najmniej frapujący.

Na czym polega nowatorski charakter książki „Kościół a ewolucja”. Pierwszy ważny element zawiera się w zdaniu popartym solidnym studium wypełniającym drugą i trzecią części książki: „Teza, którą stawiam […] mówi, że Kościół katolicki nie zajął jednoznacznego stanowiska wobec idei ewolucji rozumianej jako naturalny proces przyrodniczy prowadzący do powstania całej różnorodności biologicznej świata. Innymi słowy katolicyzm nie dysponuje obecnie jednoznaczną odpowiedzią na pytanie, czy ewolucja jako powstawanie gatunków (tzn. wydzielonych natur, w tym człowieka) na mocy praw przyrody oraz spontaniczne powstanie samego życia jest sprzeczne, czy zgodne z jego nauczaniem na temat stworzenia. Ponadto twierdzę, że Kościół przynajmniej do połowy XX wieku posiadał spójne i jasno wyartykułowane (choć nie na poziomie dogmatycznym) stanowisko na temat bezpośredniego stworzenia człowieka tak co do duszy, jak i ciała. W związku z tym, opinia niektórych współczesnych teologów, jakoby nauka katolicka nigdy nie miała żadnych trudności z teorią Darwina, wybiega daleko ponad to, co rzeczywiście mówią kościelne dokumenty”. Zwykle zamiast studium autorzy proponują pewnego rodzaju archeologiczne wycieczki poszukujące w strzępach uwag różnych chrześcijańskich myślicieli „odwiecznego” uzasadnienia dla koncepcji ewolucyjnych lub też spójności ewolucji z Logosem. Dobry przykład takiej praktyki znajdziemy choćby w książce bp Andrzeja Siemieniewskiego „Stwórca i ewolucja stworzenia”.


Michał Chaberek jest jednak przede wszystkim teologiem i filozofem. Poza rekonstrukcją nauczania Kościoła pokazuje też liczne trudności jakie towarzyszą koncepcji teistycznego ewolucjonizmu – choćby jej wychylenie ku panteizmowi.


Drugim niezwykle pasjonującym elementem książki jest rekonstrukcja sporu pomiędzy ewolucjonizmem i kreacjonizmem, która prowadzi autora do wniosku jak dotąd właściwie nieobecnego w polskiej literaturze naukowej: „W sporze kreacjonizmu i ewolucjonizmu, toczącym się w latach 50.-80. ubiegłego wieku, często mieszane były płaszczyzny naukowa, filozoficzna i religijna. Debata została poprawnie zdefiniowana dopiero z chwilą powstania teorii inteligentnego projektu. Wtedy to naukowe tezy darwinizmu otrzymały również naukową (a nie religijną) odpowiedź. Promotorzy nowej idei podważyli przede wszystkim darwinistyczne przekonanie o kluczowej roli przypadku w ukształtowaniu obecnych form biologicznych. W miejsce przypadku zaproponowali ideę testowania struktur biologicznych pod kątem istnienia w nich realnych projektów będących pochodną intelektu”. Przedstawicie inteligentnego projektu, jak choćby naukowcy z Discovery Institute nie budują religijnej teorii raczej prowadząc praktyczne badania pokazują słabe punkty ewolucjonizmu (nie negując tych jego elementów, które bronią się w badaniach). Do tej pory nie udało się ewolucjonistom poważnie podważyć tezy IP o istnieniu tzw. nieredukowalnych złożoności, których powstanie na drodze ewolucji zostało podważone.


Oczywiście, o czym pisze o. Chaberek, wciąż próbuje się inteligentny projekt zaszufladkować do grupy wcześniejszych teorii kreacjonistycznych, które zawsze miały komponent biblijny. Jednak tego typu próby są raczej wyrazem bezradności wobec niektórych zarzutów IP stawianych neodarwinizmowi. Pewną odpowiedź zarzutom religijności dał Anthony Flew, ikona brytyjskiego ateizmu: „Myślę, że najbardziej imponującymi argumentami na rzecz istnienia Boga są te podparte ostatnimi odkryciami naukowymi. […] Myślę, że argument z inteligentnego projektu dzisiaj jest o wiele silniejszy niż wtedy, gdy go po raz pierwszy spotkałem. […] Obecnie wydaje mi się, że osiągnięcia ponad pięćdziesięciu lat badań DNA dostarczyły materiału dla nowego i niezwykle mocnego argumentu za tym projektem”; Michał Chaberek dodaje „Anthony Flew nie mówił o swoim religijnym nawróceniu, lecz zmianie poglądów filozoficznych pod wpływem argumentów z IP. Oznacza to, że nowa teoria dostarczyła mu racjonalnych, naukowych i przekonujących argumentów”.


Nie wiemy jaki będzie dalszy los inteligentnego projektu, być może jest to tylko propozycja krytyczna mobilizująca do odnowienia spojrzenia teoretycznego na świat biologiczny. Wydaje się pewne, że wielu darwinistów traktuje swoją teorię niczym dogmat (anty)religijny, gdy tymczasem jest to tylko jedna z XIX wiecznych teorii potrzebujących dziś rozszerzenia. Trzymanie się teorii Darwina można porównać do sytuacji, w której pomimo licznych nieścisłości wciąż trzymalibyśmy się teorii Newtona, jako ogólnej teorii fizycznej. Wiemy przecież, że owszem ma ona swoje znaczenie, ale jako teoria mniejszego zasięgu, skuteczna tylko w określonych sytuacjach. Spór o ewolucję ma też swój fundamentalny komponent, dlatego rozpala antagonistów. Pomiędzy inteligencją a przypadkiem odbywa się poszukiwanie odpowiedzi na podstawowe pytanie - pytanie o racjonalność świata.


 

Tomasz Rowiński

 


M. Chaberek, Kościół a ewolucja, Wydawnictwo FRONDA, 2012