- Dwa tygodnie walczyli niemieccy lekarze o życie trzymiesięcznej dziewczynki, która wraz z ojcem wpadła do zamarzniętego jeziora w hamburskiej dzielnicy Eißendorf. Mężczyzna niósł swoją córeczkę w chuście na przodzie ciała, gdy został zaatakowany przez dwóch cudzoziemców i raniony nożem. Uciekł na zamarznięte jezioro i lód się pod nim załamał – donosi niemiecki tygodnik „Der Spiegel”.

Tygodnik informuje, że 24-letni Tobias S. opuścił wieczorem 25 stycznia swoje mieszkanie, by udać się na spacer. Zabrał ze sobą trzymiesięczną córkę, którą umieścił w miękkim nosidełku. Jak zeznał „miała kolkę i nie mogła zasnąć”. Uznał więc, że spacer jej dobrze zrobi.

- Niedaleko od domu napadło na mnie dwóch mężczyzn. Wyglądali na południowców i nie mówili po niemiecku, tylko w jakimś obcym języku. Domagali się, bym im oddał pieniądze i telefon. Krzyczeli: „money, phone!” Gdy im powiedziałem, że nie mam przy sobie kosztowności, zaatakowali mnie nożem - relacjonuje Tobias S.

Uciekając wbiegł na zamarznięte jezioro. Lód się załamał, ponad trzy minuty tkwił z dzieckiem w lodowatej wodzie. Mieszkańcy, którzy usłyszeli wołanie o pomoc wezwali straż pożarną.

Dziewczynkę udało się reanimować, ale pozostała w stanie krytycznym i dwa tygodnie później zmarła w w klinice uniwersyteckiej Hamburg-Eppendorf. Tobias S. odniósł rany kłute klatki piersiowej, brzucha i ramion, które nie zagrażały jego życiu, ale „nie były też powierzchowne”.

Początkowo podejrzewano, że historia 24 - letniego mężczyzny jest zmyślona. Lekarze stwierdzili, że „odniesionych ran nie mógł zadać sobie tam”. Tobias S. twierdzi, że wbiegł na jezioro, bo jest krótkowidzem i podczas ucieczki zgubił okulary, a było bardzo ciemno.

Do dziś policji nie udało się namierzyć napastników. Są to mężczyźni o ciemnych włosach i karnacji, w wieku ok 30 lat. Jeden nosił kurtkę z kapturem. Mówią w obcym języku, prawdopodobnie po arabsku.

tb/ spiegel,de. ndr.de, wpolityce.pl