Tradycyjne rozumienie tolerancji oznaczało cierpliwe znoszenie czegoś, co samo w sobie jest ocenianie negatywne w sensie moralnym, estetycznym etc., ale dla jakiś względów wyższego rzędu powinno być mimo wszystko , przynajmniej w pewnych objawach i do czasu, dozwalane. Tolerancja nie oznaczała ani wyrzeczenia się przekonania, że istnieje prawda obiektywna, jedyna i absolutna, ani rezygnacji z prawa dokonywania jasnej oceny poglądów, postaw moralnych i cudzych zachowań.

W klasycznej tradycji odnoszącej się do zasady tolerancji mieści się „polska szkoła” tolerancji rozwijana od XV wieku przez uczonych z Akademii Krakowskiej na czele ze Stanisławem ze Skarbimierza i Pawłem Włodkowicem - rektorem Uniwersytetu Krakowskiego. Światową sławę przyniósł Włodkowicowi udział w soborze w Konstancji, w którym bronił polskich racji w sporze z Krzyżakami.

Włodkowic podkreślał, że równa i naturalna godność z natury przysługuje wszystkim ludziom bez względu na wyznawaną religię. Wobec substancjalnej równości ludzi, również niewiernym przysługują takie same prawa naturalne i cywilne, jakie przynależą chrześcijanom.  Na przykład  mają oni prawo do własności.

Przełomowym wydarzeniem w dziejach Europy była rewolucja (anty)francuska z 1789 roku. Sformułowana wówczas (26 VIII 1789) Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela zapoczątkowała wzrost „świeckiej religii” praw człowieka. Rewolucja mimo odwoływania się do zasad wolności, rewolucji i braterstwa w praktyce nie miała nic wspólnego z ideą tolerancji. Cóż bowiem wspólnego z hasłami Deklaracji miało prawo sankcjonujące rabunek majątków kościelnych? Dlaczego prawo swobody wyznań zostało złamane przez likwidację zakonów i zakaz noszenia przez duchownych sutanny? Jakie prawo dawało możliwość zabierania majątku kościelnego i oddawania go państwu?

W rewolucji francuskiej występuje skrajna sprzeczność między głoszonymi przez nią ideałami wolności i tolerancji oraz koncepcją człowieka rozumnego i cnotliwego z natury a zbrodniami i wzajemną nienawiścią, które ją cechują.  Ideał równości został ograniczony do równości pod szafotem. Według szacunków historyków, sympatyzujących z ideą rewolucji, terror rewolucyjny pochłonął dziesiątki tysięcy ofiar.

Rewolucja francuska doprowadziła do nowej, nowożytnej definicji państwa  i odmiennego rozumienia zasady tolerancji. Nie tylko odrzuciła ona tradycyjne pojęcie społeczeństwa jako organizmu, ale przyjęła jego rozumienie w ujęciu Rousseau i wprowadziła je do swych ustaw i całego prawodawstwa. Ten indywidualizm prawny stał się wzorem dla ustawodawstwa cywilnego w   krajach europejskich ale także na całym świecie. To z niego zrodził się tzw. „pozytywizm prawny” czyli roszczenie sobie pretensji przez państwo do wydawania praw według woli parlamentu, bez brania pod uwagę  zarówno prawa naturalnego, jak pozytywnego prawa Bożego (Dekalogu).  Rewolucyjna przemiana pojęcia „tolerancja” wiązała się ze wzrostem niechęci do religii, zwłaszcza katolickiej. W ujęciu Voltera, Roussea’u i innych religia została uznana za największe źródło nietolerancji.

W miejsce Boga pojawia się Lud (demoliberalizm), politykę podporządkowuje się woli ludzkiej. Z tego założenia formułowana jest współczesna kategoria tolerancji, która nie ma już nic wspólnego z rzeczywistym znaczeniem tego pojęcia. W encyklice rozpoczynającej się od słów „Libertas” z 1888 roku papież Leon XIII zwrócił uwagę, że tolerancja nie może być identyfikowana z relatywizmem, odnoszącym się do prawdy i przekonań religijnych.  Nauka Kościoła nie zabrania aby władza publiczna znosiła (tolerowała) coś prawdzie i sprawiedliwości obcego, po to, aby albo jakieś większe zło ominąć, albo dobro osiągnąć lub zachować. Jednakże prawo ludzkie, które z powodu dążenia do dobra wspólnego może, a nawet i powinno znosić cierpliwie (toleranter) zło, nie może i nie powinno go uznawać ani tym bardziej jako takiego chcieć.

Wybitny filozof, profesor Józef Bocheński OP, autor m.in.  „100 zabobonów”, podkreślał, że tolerancja, w przeciwieństwie do miłości, ma charakter wyłącznie negatywny. Nie można zatem czynić z tolerancji cnoty, z której wynika aprobata dla postaw i poglądów odległych od norm prawa moralnego.

Współcześnie, tradycyjne rozumienie „tolerancji” zastąpiła „ideologia tolerancjonizmu”, która została wypracowana w kręgu neomarksistowskiej „szkoły frankfurckiej” z Jürgenem Habermasem,  Theodorem Adorno i Herbertem Marcusem. Mrkus, główny ideolog ultralewicy studenckiej z 1968 roku, sformułował pojęcie „tolerancji represywnej”, czyli takiej, która zakłada konieczność eliminacji z przestrzeni publicznej poglądów i zachowań „nietolerancyjnych” – czyli  najogólniej rzecz ujmując – „prawicowych”, a dopuszczaniu do niej wyłącznie „lewicowych”. Mamy zatem obecnie do czynienia z odejściem od tolerancji „negatywnej”, nawołującej do wzajemnego „znoszenia się”, do pokojowego współistnienia ludzi wyznających odmienne poglądy - do afirmacji tolerancji „pozytywnej”, faktycznie „tolerancji represywnej”, która zyskała sobie nazwę „politycznej poprawności” (political correctness). ( J. Bartyzel, Tolerancja,Encyklopedia „Białych Plam”,t. XVII, Radom 2000).

W bezpośrednim związku z tolerancjonizmem pozostaje ideologia gender, która wyrosła na zasadach Marksa i Engelsa i ma swoje późniejsze korzenie w ideach „nowej lewicy”.

 W Polsce najbardziej aktywnymi propagatorami tolerancjonizmu są skrajnie antychrześcijańskie i antynarodowe środowiska wspomagane  przez postkomunistów. Ideologia gender przenika już do polskiej szkoły. Podejmowane są działania na rzecz jej usankcjonowania. W Sejmie znajduje się projekt tzw. ustawy antydyskryminacyjnej zgłoszony przez grupę posłów SLD i Ruchu Palikota, poparty przez PO. Analiza projektu, dokonana przez Fundację Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny oraz Centrum Prawne Ordo Iuris prowadzi do wniosku, że publiczne epatowanie zachowaniami antyrodzinnymi i homoseksualnymi byłoby szczególnie chronione przez prawo, a sprzeciw wobec tych zachowań byłby karalny. W praktyce oznacza to zwalczanie postaw prorodzinnych i promowanie niemoralnych zachowań – oczywiście w imię tolerancji.

dr Krzysztof Kawęcki

historyk, wiceprezes Prawicy Rzeczypospolitej