- Gender to w istocie nie tylko wiedza naukowa, ale przede wszystkim to jest polityka światowa, którą z angielska nazywamy gender equality. Ta zasada została w szczególności przyjęta w Unii Europejskiej jako podstawa funkcjonowania – oznajmiła Wanda Nowicka. I w ten sposób pokazała, że z nauką gender ma mniej więcej tyle wspólnego, ile stalinizm czy pomysły Międzynarodówki Komunistycznej.

Ale warto też przeczytać resztę słów Nowickiej, która nie ukrywa, że jak komuś nie podoba się ta ideologia, to musi w istocie zrezygnować z jakiegokolwiek działania wewnątrz Unii Europejskiej. - Wszyscy beneficjenci funduszy unijnych jednocześnie są zobowiązani do przestrzegania tej podstawowej zasady - równości płci - argumentowała Nowicka.

A jej koleżanki przeszły do straszenia Kościoła. - Zachodzą uzasadnione podejrzenia, że zasada ta, gender mainstreaming, nie była w tych projektach realizowana lub była realizowana niewłaściwie. A przestrzeganie tych zasad jest obowiązkiem – mówiła Joanna Piotrowska z Feminoteki. Feministka zapowiedziała, że Feminoteka będzie się domagać od Ministerstwa Rozwoju Regionalnego skontrolowania "beneficjentów katolickich" pod kątem realizacji tej zasady. - Prawdopodobnie doszło do użycia funduszy unijnych niezgodnie z przeznaczeniem, co oznacza, że pieniądze powinny zostać zwrócone - argumentowała Piotrowska. I podkreślała, że krytykowanie gender musi się spotkać ze zdecydowaną reakcją instytucji unijnych. Nowicka zaś podkreśliła, że zwróci się do NIK i Komisji Europejskiej, by te sprawdziły Kościół.

TPT/Tokfm.pl