Dziennikarze portalu wPolityce.pl, Aleksandra Rybińska i Wojciech Biedroń ujawnili dziś, komu można zawdzięczać wizytę Ludmiły Kozłowskiej w Bundestagu. Szefowa Fundacji Otwarty Dialog podczas swojego wykładu w Berlinie opluwała Polskę i przekonywała, że demokracja w naszym kraju zmierza ku upadkowi.  

Jak czytamy na portalu wPolityce.pl, jednym z inicjatorów wizyty Kozłowskiej w Niemczech był niemiecki parlamentarzysta, Frank Schwabe. Schwabe jest wpływowym politykiem jawnie prorosyjskiej SPD. Mimo iż kreuje się na obrońcę praw człowieka, chętnie wspiera rosyjskie lobby w niemieckiej polityce. Co więcej, popierał aneksję Krymu.

To właśnie Frank Schwabe należał do grona osób walczących o kilkudniową wizę dla prezes Fundacji Otwarty Dialog. Ludmiła Kozłowska pozostanie w Niemczech do początku przyszłego tygodnia. 

Gdy przed czterema laty Rosjanie zajmowali Krym, Schwabe, podczas Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, przekonywał, że Federacji Rosyjskiej "nie należy wykluczać z dialogu", a Ukrainę wzywał do "umiarkowania". Niemiecki lewicowy polityk był również przeciwny odebraniu rosyjskiej delegacji prawa głosu w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy. Co więcej, Frank Schwabe krytycznie oceniał obalenie Wiktora Janukowycza, a był wówczas... wiceprzewodniczącym delegacji Bundestagu w Strasburgu. 

W rozmowie z niemieckim "Die Welt" Kozłowska i Kramek przekonywali, że z Rosją nie mają nic wspólnego, ponieważ w swojej działalności zajmowali się właśnie obroną więzionych tam Ukraińców jak Oleg Sencow, jak również łamaniem praw człowieka w takich krajach, jak Turcja czy Kazachstan. Bartosz Kramek lamentował na łamach "Die Welt", że Ukrainki pracujące w warszawskim biurze Fundacji Otwarty Dialog również obawiają się wydalenia z Polski. Gazeta wspomina również o wątpliwościach wobec Fundacji i podkreśla, że sytuacja z Kozłowską może zepsuć relacje polsko-niemieckie. 

Co ciekawe, wiza dla Kozłowskiej nie jest przypadkiem. Władimir Jakunin, były szef rosyjskich kolei, należący do najbliższego otoczenia prezydenta Władimira Putina, w dodatku objęty amerykańskimi sankcjami otrzymał w sierpniu tego roku niemiecką wizę, dzięki czemu może żyć i pracować w RFN. Nie jest jednak objęty sankcjami unijnymi, a niemieckie MSZ wskazało, że podczas podejmowania decyzji w sprawie wiz uwzględniane są wyłącznie regulacje unijne. Podobnie sprawa przedstawia się w przypadku Walerija Gierasimowa. Szef rosyjskiego sztabu generalnego ma zakaz wjazdu na teren Unii Europejskiej, Szwajcarii, Kanady, Australii oraz Liechtensteinu za  sprawne przeprowadzenie aneksji Krymu i rozpętanie wojny na wschodzie Ukrainy. Nie stanowi to jednak problemu dla Niemiec. Pod koniec lipca, zupełnie legalnie, przyjęła go niemiecka kanclerz, Angela Merkel. Szefowa niemieckiego rządu powoływała się wówczas na szczególny interes narodowy. 

yenn/Fronda.pl