O tym francuskim pisarzu było ostatnio bardzo głośno. Zamach na Charile Hebdo zbiegł się bowiem w czasie z premierą jego książki „Soumission”, przedstawiającej wizję Francji, która pod wpływem różnych czynników godzi się na islamizację, czego symbolem jest objęcie w 2022 r. urzędu prezydenta przez muzułmanina. Główny bohater książki, profesor uniwersytecki i wypalony erotoman, oswaja się z myślą o podporządkowaniu się islamowi.

W wywiadzie dla tygodnika "La Vie" Houellebecq opowiadając o swej książce, dzieli się zarazem własnymi poszukiwaniami religijnymi. Rozpoczęły się, kiedy miał 13 lat. Jeden z kolegów próbował go wówczas nawrócić. Do dzisiaj przechowuje podarowaną mu wtedy Biblię, którą zresztą w większości przeczytał. Jak wyznaje, ważną rolę w jego religijnych dociekaniach miało odkrycie porządku wszechświata. To sprawia, że dziś nie nazwałby siebie ateistą, lecz agnostykiem.

Choć w jego ostatniej książce chrześcijaństwo jawi się jako religia przegrana, to jednak w opublikowanym wczoraj wywiadzie Houellebecq podkreśla, że jego wizja katolicyzmu w "Soumission" jest pozytywna. Przywołuje centralną scenę tej książki, kiedy główny bohater przeczuwa piękno katolicyzmu. Pozytywne wrażenie robią na nim młodzi katolicy, którzy w romańskim sanktuarium w Roccamadour wsłuchują się w wiersze Charles’a Péguy, co ciekawe, w interpretacji polskiego aktora z Comédie-Française.

Michel Houellebecq jest przekonany, że czeka nas odrodzenie religijności, we wszystkich religiach. W judaizmie młodzi żydzi są bardziej wierzący i praktykujący niż ich rodzice. Również w katolicyzmie są pozytywne znaki – mówi francuski pisarz – wymieniając tytułem przykładu Światowe Dni Młodzieży czy tłumne demonstracje w obronie rodziny we Francji – Manif pour tous.

sm/Radio Watykañskie