Takie rzeczy nie powinny się w ogóle zdarzyć. A jednak. W Chełmie, w tamtejszym szpitalu, który już nie raz pojawił się w mediach, zmarł człowiek, bezdomny w szpitalnej toalecie. Mógł tam leżeć nawet dobę. „Prokuratura Rejonowa w Chełmie wszczęła śledztwo w kierunku narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia 44-letniego mężczyzny, w przypadku gdy na sprawcy ciąży obowiązek opieki - mówi "Wyborczej" Beata Syk-Jankowska, rzeczniczka lubelskiej prokuratury okręgowej.

Teraz śledczy zajmują się i ustalają, kto powinien zajmować się 44-letnim bezdomnym, który był już wielokrotnie przyjmowany na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Chełmie. Jak informuje „Gazeta Wyborcza” „ostatnim razem 22 października. Zgłosił się z raną głowy. Opatrzono mu ją. Miał czekać na konsultację neurologa. Poszedł do toalety. - Następnego dnia ujawniono jego zwłoki - relacjonuje prokurator Syk-Jankowska”.

„Wyborcza” przypomina również sytuację z 2003 roku, jaka miała miejsce w tym samym szpitalu. „ do chełmskiej lecznicy trafiła młoda pielęgniarka z Warszawy z ogromnymi bólami. Lekarze jednak zamiast udzielić jej pomocy, tylko pozorowali jakieś działania. Dopiero gdy łapówkę dostał ordynator, wzięli się do pracy. Okazało się, że 25-letniakobieta ma ropne zapalenie otrzewnej. Pielęgniarka zmarła. Kilku doktorów zostało nieprawomocnie skazanych na więzienie w zawieszeniu i grzywny, ale sąd nakazał przeprowadzić proces ponownie”.

Widać, że niektóre polskie placówki służby zdrowia, zamiast wypełniać podstawowe obowiązki, stają się kostnicami. Ile jeszcze ludzi musi zginąć w takich okolicznościach, by rząd polski wreszcie przeprowadził gruntowne reformy polskiej służby zdrowia!

Mati/Gazeta Wyborcza