Ruch homoseksualny na całym świecie posługuje się tymi samymi metodami i walczy o te same cele. Wśród nich znajdują się małżeństwa homoseksualne, zgoda na adopcję dzieci przez homopary oraz budowanie systemu, który dyskryminuje wszystkich ludzi, walczących o normalność, obyczajność przestrzeni publicznej i zdrowy rozwój dzieci w rodzinach. I w Polsce homoseksualiści coraz częściej wysuwają te same postulaty i stawiają te same żądania co kilka czy kilkanaście lat temu homośrodowiska na Zachodzie. Choć żądania dotyczące małżeństw i adopcji dzieci zaczęły się już pojawiać sporadycznie w wypowiedziach polskich aktywistów, organizacje homoseksualne publicznie wciąż twierdzą, że nie chodzi im o walkę o te sprawy. W ostatnim czasie na dowód swoich słów pokazują ustawę o związkach partnerskich, w której nie ma mowy ani o małżeństwach, ani o adopcji dzieci. Ruch homoseksualny od początku swojego istnienia oparty jest jednak na kłamstwie i zastraszeniu. Portal Fronda.pl postanowił więc sprawdzić, jakie są prawdziwe intencje organizacji homoseksualnych w Polsce.

 

W tym celu zorganizowaliśmy dziennikarską prowokację. Wysłaliśmy dwa maile do organizacji homoseksualnych w Polsce. W pierwszym z nich przedstawiliśmy się, jako uczeń liceum, który pisze pracę na temat ruchu homoseksualnego w Polsce. Prosiliśmy o pomoc w zebraniu materiałów na temat homoseksualistów oraz ich postulatów. Zaznaczyliśmy, że zależy nam na materiałach, które pokażą cele homoseksualistów w Polsce oraz pozwolą odeprzeć argumentacje przeciwników legalizacji małżeństw homoseksualnych oraz wprowadzenia prawa do adopcji dzieci dla homoseksualistów.

 

Zmienić wyobrażenia społeczne dot. LGBTQ

 

Odpowiedzieli nam dwaj działacze organizacji homoseksualnych. W obszernym liście sytuację polskich homoseksualistów, lesbijek i innych ludzi z odchyłami dotyczącymi płciowości opisał Przemek Szczepłocki z zarządu Stowarzyszenia „Pracownia Różnorodności”. We wstępie swojego maila tłumaczy, że nie ma czegoś takiego, jak „ruch homoseksualny”, są jedynie osoby „homoseksualne – lesbijki (L) i geje (G) – osoby biseksualne (B), osoby transpłciowe (T) i osoby queer (Q)”. - Zbiorczo można zatem mówić o osobach LGBTQ. (...) Osoby LGBTQ są bardzo niejednorodną grupą. W zasadzie nic ich ze sobą nie łączy – poza odrzuceniem ich przez heteronormatywne społeczeństwo – pisze działacz. Zaznacza, że nie można w tym przypadku mówić o ruchu, „ponieważ on zakłada masowość udziału, osiągnięcie pewnego – choćby podstawowego – poziom organizacji i złożoności, sformułowanie zbioru wspólnych celów, pewną świadomość wykraczająca ponad to, że należy się do danej grupy społecznej”. W ocenie Szczepłockiego osoby homoseksualne nie mają żadnej z tych cech.

 

/

 

Przechodząc do meritum swojego maila Przemek Szczepłocki zaznacza, że cele ludzi LGBTQ są „dość zbieżne, choć nieco różnią się w szczegółach”. - Organizacje, takie jak nasza, działają na rzecz poprawy sytuacji społecznej osób LGBTQ. Przede wszystkim walczą z homofobią – zaznacza członek zarządu Stowarzyszenia „Pracownia Różnorodności”. - Naszym celem jest zmiana niezgodnych z rzeczywistością wyobrażeń społecznych nt. osób LGBTQ (stereotypy), co zmieni nastawienie społeczne do osób LGBTQ (uprzedzenia przejdą w postawę neutralną a docelowo w akceptację, czyli uznanie, że osoby LGBTQ są taką samą częścią społeczeństwa, jak osoby heteronormatywne), co spowoduje zanik nierównego traktowania – tłumaczy.

 

Wśród celów swojej organizacji aktywista wymienił walkę o to, by „prawo dawało osobom LGBTQ takie same możliwości (oraz takie same obowiązki) jak reszcie społeczeństwa”. - Z pewnością lepsze jest społeczeństwo, w którym każda para osób, które są pełnoletnie, kochają się i chcą żyć razem, może utworzyć uznawany przez prawo związek, cieszący się nie tylko jego ochroną, ale też korzystający dzięki temu z szacunku społecznego. Dwie osoby różnej płci mogą utworzyć taki związek – małżeństwo. Dla par osób tej samej płci polskie prawo nie ma żadnej propozycji – ani małżeństwa, ani związku partnerskiego, będącego namiastką małżeństwa – pisze Szczepłocki. Zaznacza, że „osoby w związkach jednopłciowych są na łasce nieprzychylnych rodzin, wrogiego społeczeństwa i obojętnego państwa, którego prawo w ogóle nie zauważa, że dwie osoby tej samej płci mogą stworzyć jakiś związek oparty na miłości, szacunku i pomocy”.

 

W ocenie działacza to właśnie brak zgody prawnej na małżeństwa homoseksualne oraz negatywny odbiór społeczny tego zjawiska jest przyczyną nietrwałości związków osób tej samej płci. - Trudno się zatem dziwić, że procent trwałych związków jednopłciowych jest dużo niższy niż procent małżeństw czy konkubinatów. Skoro nie ma ani wsparcia społecznego (nieformalnego), ani prawnego (ze strony państwa), a są tylko potępienie społeczne, groźby, wyzwiska, oskarżenia i odsądzanie od czci i wiary, to oczywiste, że osobom tej samej płci trudniej utrzymać związek – pisze Szczepłocki.

 

/

 W mailu informuje również, że homomałżeństwa są zalegalizowane już w 11 krajach świata. - Zrobiły to kraje katolickie, takie jak Argentyna, Belgia, Brazylia, Hiszpania i Portugalia, oraz kraje protestanckie jak Holandia i Szwecja. (...) I kraje te mają się świetnie. Nie upadły, nie zbankrutowały, nie było w nich plagi suszy i nieurodzaju, nie zniszczyły ich trzęsienia ziemi, ludzie nie przestali się rodzić a krowy nadal dają mleko. Małżeństwa osób różnej płci nie stały się mniej ważne, mniej szanowane czy mniej znaczące przez to, że osoby tej samej płci też mogą teraz zawierać małżeństwa. Liczba zwieranych małżeństw między osobami różnej płci nie zmalała. Małżonkowie w tych krajach – tak małżonkowie różnej płci jak i tej samej płci – mogą wspólnie adoptować dzieci. I robią to. I nic złego się nie dzieje – te dzieci chodzą do szkoły, uczą się, piszą sprawdziany, rozwijają swoje zainteresowania, uprawiają sporty, obchodzą urodziny, chorują, chodzą na imprezy i jeżdżą na wakacje. Ich rodzice dbają o nich tak samo troskliwie, jak wszyscy inni rodzice. Nikt się nie boi, że te dzieci „wyrosną na homoseksualistów” - pisze działacz.

 

Homomałżeństwa potrzebne i w Polsce?

 

Szczepłocki informuje również, że w 17 krajach zalegalizowano związki partnerskie. - Są też kraje, w których dostępne są zarówno związki partnerskie jak i małżeństwa. Dla wszystkich. Związki partnerskie mają węższy zakres praw niż małżeństwa, ale z reguły łatwiej je rozwiązać, nie mają też tak uroczystej oprawy, jak małżeństwa. W Europie Środkowej związki partnerskie wprowadziły tak różne kraje, jak ateistyczne Czechy oraz katolickie Węgry i Słowenia. Także w tych krajach – po wprowadzeniu związków partnerskich – nie zanotowano katastrof, zniszczeń ani końca państwowości – tłumaczy.

 

Odnosząc się do przeciwników małżeństw dla homoseksualistów Szczepłocki pisze, że ich stanowisko wynika z niewiedzy. - Wydaje się, że ludzie sprzeciwiający się walce z homofobią, popularyzacji wiedzy nt. osób LGBTQ oraz ich równouprawnieniu (przez wprowadzenie małżeństw dostępnych także dla par jednopłciowych) są po prostu przekonani, że – jeśli te rzeczy nastąpią – będzie koniec świata. Często powołują się przy tym na wartości, które wyznają. Jest to o tyle ciekawe, że przez wieki identyczne uzasadnienie miały antysemityzm, rasizm, ksenofobia i nacjonalizm. Mimo to rzadko mówi się głośno o tym podobieństwie – ubolewa aktywista. Zaznacza, że „doświadczenia innych krajów pokazują, że wprowadzenie związków partnerskich, ochrona osób LGBTQ przed przestępstwami z nienawiści, otwarcie małżeństwa dla par jednopłciowych, czy rzetelna, pozbawiona kłamstw, fałszu, pruderii i wstydliwych przemilczeń edukacja seksualna nie pogarszają niczyjej sytuacji, nie powodują, że w danym państwie dzieje się gorzej, że spada PKB a wzrasta przestępczość”.

 

W ocenie Szczepłockiego, przyznanie homoseksualistom praw małżeńskich oraz adopcyjnych jest nawet korzystne dla społeczeństwa. - Te społeczeństwa wiedzą, że lepiej mieć więcej ludzi szczęśliwych i zadowolonych z życia niż mieć ich mniej, bo są dyskryminowani, nie mają równych praw a w szkole opowiada się o nich brednie i uczy nienawiści do nich. W żadnym kraju, w którym zrobiono w/w rzeczy, nie nastąpiła żadna z prorokowanych zmian na gorsze, nie sprawdziła się żadna czarna przepowiednia. Rodziny – te „tradycyjne” i te, które teraz się ujawniają i korzystają ze wsparcia prawa i społeczeństwa – są tak samo potrzebne. Także w Polsce – kwituje swój list Przemek Szczepłocki.

 

„Uczycie swoje dzieci prześladować nasze dzieci”

 

/

Na naszego maila odpowiedział również Maciej Kirschenbaum z Kampanii Przeciwko Homofobii. Jako pomoc w ukształtowaniu poglądu o postulatach homoseksualistów w Polsce, zaoferował linki do wiadomości zamieszczonych na stronie KPH. Wśród nich była m.in. wiadomość o decyzji sądu, który „stwierdził, że orientacja seksualna ojca nie może wpływać na kształt jego kontaktów z dziećmi”. Chodziło o mężczyznę, któremu sąd nakazał spotykanie się z dziećmi bez obecności swojego partnera. Ojciec dzieci złożył zażalenie i wygrał – będzie mógł razem ze swoim homoseksualnym partnerem spotykać się z dziećmi. - Sąd Okręgowy uwzględnił argumentację ojca i uzasadnił, iż „dla uregulowania kontaktów z dzieckiem nie ma znaczenia orientacja seksualna któregoś z rodziców” - czytamy na stronie KPH. - Orzeczenie Sądu Okręgowego pokazuje jasno, iż orientacja seksualna rodziców nie może mieć wpływu na ich kontakty z dziećmi. To już po raz kolejny już polski sąd przyznał, iż geje i lesbijki mają takie same prawa do opieki nad biologicznymi dziećmi jak rodzice heteroseksualni – zaznaczają przedstawiciele organizacji homoseksualnych. Swoim wpisem pokazują, że bardzo zależy im na pozyskiwaniu przez pary homoseksualne wpływu na dzieci, nawet przez ludzi, którzy nie mają z nimi nic wspólnego, a wypaczają ich psychikę.

 

Kirschenbaum przysłał nam również – jak pisze - „fajne linki o parze ze stanów, która adoptowała 12 dzieci” oraz „ogólnym trendzie zwanym gayby boom”. Jeden z przysłanych linków prowadzi do angielskojęzycznej strony środowiska LGBT. Informacja dotyczy historii dwóch homoseksualistów z Arizony, którzy mieszkając ze sobą w sumie adoptowali 12 dzieci. Autor depeszy opisuje „rodzinę” jako kwintesencję miłości oraz najlepsze miejsce, do jakiego mogły trafić wspomniane dzieci. Jak czytamy dwóch homoseksualistów tworzy idealne miejsce dla swoich wychowanków, a ich dom jest jak kraina mlekiem i miodem płynąca. Drugi z przysłanych nam linków prowadzi również do angielskojęzycznej wiadomości o nowej modzie wśród homopar – czyli adopcji dzieci. Jak wynika z danych amerykańskiego ośrodka badawczego między 2000 a 2009 rokiem liczba adopcji przez homoseksualistów wzrosła o 11 procent. Ta właśnie te wiadomości zdaniem działaczy KPH są „fajne” i pokazują na czym zależy polskim homoseksualistom. Na koniec swojego maila pracownik KPH pisze „na koniec cytat z Jonasa Gardella, szwedzkiego celebryty i pisarza, pierwszego geja, który w Szwecji adoptował dziecko ze swoim partnerem: Mówicie nam, że nie możemy adoptować dzieci, bo będą prześladowane w szkole. A potem uczycie swoje dzieci prześladować i wyśmiewać nasze dzieci”. - Myślę, że to fajne zakończenie lub wstęp do całego wystąpienia – kwituje Kirschenbaum, nawiązując do prośby o pomoc w przygotowaniu szkolnego referatu.

 

„Walka jest obiecująca”

 

W drugim mailu, jaki wysłaliśmy w ramach naszej prowokacji, przedstawiliśmy się jako działacz homoseksualny z Hiszpanii. W mailu do organizacji homoseksualnych utyskiwaliśmy na sytuację polskich homoseksualistów oraz wzywaliśmy do wysuwania twardszych żądań ws. zgody na małżeństwa homoseksualne oraz prawa do adopcji dzieci. Pisaliśmy, że jesteśmy zdziwieni sytuacją homoseksualistów w Polsce, ponieważ Polacy mieszkający w Hiszpanii zdają się popierać postulaty homoseksualnego lobby i są przychylni nastawieni do homoseksualizmu.

 

Na tego maila otrzymaliśmy trzy odpowiedzi. W krótkim mailu wyrazy wdzięczności za uwagi i porady przesłała Anna Urbańczyk z KPH. - Drogi Anthony, dziękuję za maila i rady. Kilka organizacji oraz osób w Polsce stara się pracować nad zmianami, o których pisałeś, uwzględniając realia panujące w Polsce – napisała „wiceprezeska” KPH.

 

Bardziej wylewny był Wiktor "Latarnik" Dynarski z organizacji Trans-Fuzja. W swoim mailu pisze, że „sytuacja osób LGBT w Polsce nie jest najlepsza, szczególnie gdy dochodzi do dyskryminacji”. - Jednak w porównaniu z Rosją – jesteśmy gdzieś między dochodzeniem do równości, a uzmysłowieniem ludziom różnorodności seksualnej oraz spraw gender. Walka jest męcząca, ale zdecydowanie bardziej obiecująca niż mógłbyś myśleć – zaznacza aktywista. Podkreśla, że Polska „w teorii respektuje swobody demokratyczne”.

 

W jego ocenie dużym problemem jest fakt, że w Polsce dochodzi do marginalizacji osób transseksualnych. - Warszawska Parada Równości miała być wydarzeniem dla całego środowiska LGBTQ, jednak organizatorzy odnoszą się tylko do gejów i lesbijek. To jest również złe w naszym kraju i jego polityce. LG nie są tożsami ani z B (biseksualistami – red.) ani z Trans (transseksualistami – red.) w wielu aspektach. Wciąż nie rozumiemy, że ludzie trans mogą być homoseksualni lub biseksualni – pisze działacz.

 

Dynarski opisuje również różnice w samej społeczności LGBTQ dotyczące podejścia do walki zmiany w prawie. - Wciąż istnieje ogromna różnica między tym, o co aktywiści walczą, a tym, czego chcą członkowie społeczności LGBTQ. W przyszłym tygodniu polski parlament będzie omawiał ustawę dotyczącą związków partnerskich, forsowaną przez niektóre organizacje LGBT. I słychać różne głosy ze środowiska. Jedni nie chcą, aby ich związek był legalizowany, w tym samym czasie jest wiele osób, które chcą i potrzebują możliwości zalegalizowania swoich związków. Oczywiście są również ci, którzy chcą równego dostępu do małżeństwa. Widzisz więc, że jest ogromna różnorodność potrzeb, szczególnie gdy w grę wchodzą rozwiązania prawne – tłumaczy działacz w mailu.

 

/

 

Zdaniem Dynarskiego, „zmiany idą zbyt wolno”. - Przynajmniej według mnie – pisze i zaznacza, że popiera sugestie dotyczące ostrzejszej walki o postulaty ludzi LGBTQ. - Dlatego nie wspieram projektu dotyczącego związków partnerskich. Domagam się nie tylko prawa do małżeństwa, ale również zmian w ustawie o rodzinie. Nie tylko w sprawie adopcji – tłumaczę to aktywistom LGB. Geje, lesbijki i biseksualiści mają wiele możliwości, by mieć własne, biologiczne dziecko. Tymczasem osoby trasseksualne musiały poddawać się sterylizacji, by ich płeć została uznana. Prawa LGB dotyczą także osób trans. I my – jako aktywiści LGBT – powinniśmy o nich pamiętać – kwituje swój list Wiktor Dynarski.

 

Polacy? „Homofobiczni, ksenofobiczni, antysemiccy”

 

Równie „ciekawe” są spostrzeżenia Przemka Szczepłockiego z Pracowni Różnorodności. Swojego maila zaczął od słów podziękowania. - Dziękujemy za otrzymanego maila oraz słowa wsparcia dla naszej działalności. Doceniamy to tym bardziej, że rzadko otrzymujemy uwagi dotyczące naszej pracy zza granicy – pisze działacz Pracowni. Dalej zaznacza, że rozumie wyrażone w naszym mailu zdziwienie dotyczące sytuacji homoseksualistów w Polsce. - Rozumiemy twoje zdziwienie faktem, że prawa osób LGBTQ nie są w Polsce przestrzegane na tym samym poziomie co w większości krajów Europy – pisze Szczepłocki. W jego ocenie różnica w podejściu do LGBTQ Polaków mieszkających w kraju oraz tych z Hiszpanii wynika z różnego poziomu wiedzy. - Większość Polaków za granicą ma pewną wiedzę o innych kulturach i wykazuje większą tolerancję i otwartość na odmienność i różnorodność. Niestety, większość Polaków, którzy pozostają w kraju, ma odmienne postawy – homofobiczne, antysemickie i ksenofobiczne – podkreśla Szczepłocki.

 

Tłumacząc się, dlaczego w Polsce robi się tak mało z związku z prawami homoseksualistów, działacz Pracowni Różnorodności zaznacza, że organizacje takie jak jego mają bardzo małe możliwości. - Ze względu na fakt, że istnieje bardzo niewiele organizacji LGTBQ, przyjęliśmy zasadę „małych kroczków”. Naszym pierwszym celem jest to, żeby społeczeństwo zdało sobie sprawę z samego istnienia LGTBQ oraz prawdziwej ich liczby w polskich społeczeństwie. Drugim celem jest pokazanie, że nie różnimy się wiele od zdecydowanej większości społeczeństwa, a wiedza o nas wynika ze szkodliwych stereotypów wynikających z homofobii – pisze Szczepłocki. Jak zaznacza osiągnięcie tych dwóch celów zbuduje grunt pod walkę o realizację postulatów ochrony prawnej i równego traktowania. - Obejmuje to lobbing na rzecz: wprowadzenia prawa chroniącego przed przestępstwami homofobicznymi, wprowadzenia ram prawnych dotyczących operacji zmiany płci, walkę o związki partnerskie dla osób tej samej płci oraz tworzenia i wdrażania polityki równości Unii Europejskiej – pisze Szczepłocki.

 

Jak zaznacza, w jego opinii „domaganie się prawa do małżeństwa dla par homoseksualnych oraz prawa adopcji dla homoseksualistów to postulat zbyt daleko idący – przynajmniej jak na razie”. - Boimy się, że wystąpienie obecnie z takimi żądaniami pogrzebie nasze szanse na jakiekolwiek zmiany w prawie. Gdy uda nam się osiągnąć pewien poziom rozwoju, a społeczeństwo zobaczy, że nic złego nie dzieje się po pójściu wobec nas na ustępstwa, zaczniemy wysuwać dalsze żądania, domagając się równych praw. To jest drogą, jaką podążano w innych krajach, my też będziemy nią iść – nie ma szans na drogę na skróty – pisze Szczepłocki.

 

Praca trwa. Efekty małe

 

Aktywista Stowarzyszenia Pracownia Różnorodności zaznacza, że „proces emancypacji osób LGBTQ w Polsce jest jeszcze na początku”. - Samoświadomość naszego środowiska jest jeszcze bardzo niska. Wiele osób, które ujawnia się ze swoją orientacją, nie widzi potrzeby zmian obecnych postaw społecznych i nie angażuje się w działalność organizacji LGBTQ. Wiele z tych osób uznaje, że jeśli są puby i knajpy, do których one mogą iść, i nikt nie rzuca w nie kamieniami, to sytuacja jest dopuszczalna i nie wymaga zmian – pisze działacz. Zaznacza, że „ohydne oblicze polskiej homofobii jest widoczne w wielu obszarach życia: od polityki, poprzez biznes, kulturę, edukację do życia rodzinnego”. - Niestety nasze zasoby są bardzo ograniczone. Nasza walka trwa na wielu frontach, ale przynosi mało widoczne efekty – pisze Szczepłocki. Swojego maila kończy apelem o pomoc w walce z polską homofobią.

 

Nie po raz pierwszy okazuje się, że środowiska homoseksualne deklarują co innego niż robią. I tak jest również w Polsce. W swoim gronie przyznają otwarcie, że zależy im na prawie do małżeństw oraz adopcji dzieci. Jeśli o tych postulatach nie słyszymy dziś, to tylko – jak pisze Szczepłocki – z wyrachowania i obawy, że mogłoby to zaprzepaścić szansę na akceptację homośrodowisk w polskim społeczeństwie. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że postulaty te usłyszymy. To tylko kwestia czasu. Bardzo szczere maile, jakie otrzymaliśmy od organizacji homoseksualnych, powinny dać do myślenia również politykom, którzy postanowili rozpocząć w Polsce batalię o związki partnerskie i uchwalenie prawa pozwalającego karać za tzw. homofobię oraz wydali zgodę na prowadzenie domów dziecka przez homoseksualistów. Należy apelować, by opanowali się zawczasu. Zgoda na jakikolwiek postulat homoseksualnego lobby to otwarcie do homotolerancji – o czym świadczy dobitnie mail lidera Pracowni Różnorodności.

 

Stanisław Żaryn

Zdjęcia pochodzą z Parady Równości 2011. Fot. Jarosław Wróblewski