"Nazwanie „cyborgami” żołnierzy ukraińskich broniących lotniska w Doniecku, może mylnie wskazywać, że byli to bardzo dobrze wyszkoleni komandosi. Tymczasem stanowili często zlepek zwykłych ludzi, których tak naprawdę połączyła koleżeńska solidarność i głęboko zakorzeniony patriotyzm" - pisze Maksymilian Dura na łamach portalu defence24.pl. 

"Ukraińscy żołnierze broniący lotniska w Doniecku już stali się legendą. Tzw. separatyści i żołnierze rosyjscy, którzy próbowali przez wiele miesięcy zdobyć pozycje ukraińskie stwierdzili, że nie mogą być oni ludźmi, ale byli cyborgami. Tym bardziej, że obrona trwała przez 242 dni, a wiec dłużej niż oblężenie Stalingradu" - stwierdza autor. 

"Dla Ukrainy lotnisko w Doniecku stało się więc symbolem, podobnie zresztą jak dla Rosji i tzw. separatystów. I to dlatego wziętych do niewoli ukraińskich obrońców próbuje się teraz upokorzyć przepędzając ich pośród wrogo nastawionego tłumu i filmując w sposób przypominający rzeczywiście propagandę znaną z systemów totalitarnych" - czytamy dalej. 

Sam budynek lotniska "był bardzo trudny do obrony. Zbudowany według nowego projektu i z nowoczesnych materiałów, mógł być z łatwością przestrzelony, i to zarówno w poziomie, jak i w pionie. Sztuką byłą więc nie sama walka, ale przeżycie. Duże znaczenie w działaniach miały instalacje podziemne" - pisze Dura. 

"Ale żołnierze się jeszcze bronili. Ich sława stała się tak wielka, że ochotników, którzy chcieli do nich dołączyć nigdy na Ukrainie nie brakowało. I nie byli to tylko żołnierze. Opublikowany na stronie ukraińskiego ministerstwa obrony artykuł „O filozofie, który stał się cyborgiem”, pochodzący z czasopisma Skrzydła Ukrainy, autorstwa Anastazji Olechnowicz pokazuje kim faktycznie byli i co motywowało ich do długotrwałej walki. Opisuje Oleksija Matłaka, który jest absolwentem wydziału filozofii Uniwersytetu im. Tarasa Szewczenki w Kijowie" - czytamy na defence24.pl Autor przytacza następnie historię tego "cyborga".

"Do wojska zgłosił się jako ochotnik, kierując się patriotyzmem i poczuciem obowiązku. Tym bardziej, że wcześniej miał bardzo dobrą posadę pracując w służbach prasowych jednego z posłów (...). Co ciekawe dla Matłaka najtrudniejszy był moment samego dojazdu do lotniska w Doniecku. Obrońcy byli dowożeni transporterami opancerzonymi BTR i jeszcze po drodze, w Piskach, trafili pod ostrzał moździerzy. Później dwadzieścia osób uzupełnienia wysadzono około 50-70 m od zabudowań lotniska. Po drodze mogli trafić na miny, byli ostrzeliwani z moździerzy 120 mm. Ale i w środku nie było lepiej. Jako pierwsze wrażenie obrońcy zapamiętywali brak miejsc, gdzie można by się ukryć" - pisze Dura. 

"Ściany terminala zbudowane najczęściej z płyt kartonowo-gipsowych nie dawały praktycznie żadnej osłony, dlatego żołnierze by się bronić budowali barykady ze śmieci, metalowych elementów konstrukcyjnych, resztek murów, pustych pudełek, listów, a więc praktycznie ze wszystkiego co znaleźli. Obrońcy spali blisko swoich stanowisk, jedli przede wszystkim suchy prowiant, w tym amerykańskie i norweskie suchary" - wyjaśnia dalej autor.

"Duże straty występowały po obu stronach. Ukraińscy obrońcy często jednak podkreślają, że „…gdyby obywatele Rosji rzeczywiście zobaczyli stosy trupów swoich żołnierzy wokół lotniska od razu by znienawidzili tą wojnę”. „Cyborgów” trzymał natomiast na stanowisku rzeczywisty patriotyzm, zrozumienie zadania i chyba najważniejsze – odpowiedzialność w stosunku do towarzyszy broni. Bohaterstwo jest wymieniane na ostatnim miejscu" - kontynuuje. 

"Według Ukraińców najgorszy był moment, kiedy nie mieli wpływu na sytuację, np. przebywając na terenie pod ostrzałem, lub gdy musieli rozładowywać dostarczane do nich zaopatrzenie. Ze wspomnień widać również brak zrozumienia, dla sposobu w jaki oficjalnie traktuje się walkę na lotnisku w Doniecku. Dla nich w żadnym wypadku nie była to operacja antyterrorystyczna, ale po prostu wojna" - kończy Dura.

kad/defence24.pl