Bardzo emocjonalne było wystąpienie I prezes Sądu Najwyższego, prof. Małgorzaty Gersdorf podczas dzisiejszej debaty Sejmu, związanej z drugim czytaniem prezydenckiego projektu ustawy o Sądzie Najwyższym. 

Gersdorf stwierdziła, że mamy do czynienia z "tragiczną" chwilą, zarówno dla polskiego wymiaru sprawiedliwości, jak i polskiego parlamentaryzmu. 

"Powiedzmy sobie otwarcie. W tej tzw. reformie, podobnie jak przy reformie TK, nie chodzi o nic więcej, jak tylko i wyłącznie o wymianę kadr"-mówiła z mównicy sejmowej I prezes SN, zarzucając obecnym władzom, że chcą "zniszczyć autorytet instytucji budowanej przez 100 lat". 

"Nie łudźmy, się że absolwent szkoły średniej będzie mógł rozwiązać te sprawy sam. Czy zatem to ma poprawić jakość orzekania czy wręcz przeciwnie?"- zapytała, odnosząc się do instytucji skargi nadzwyczajnej. Następnie prof. Gersdorf, mówiąc o Izby Dyscyplinarnej, zaczęła straszyć upolitycznieniem sądów:

"To już nie będzie równoważenie władz. Sędzia będzie musiał być cicho. (…) Otóż chce powiedzieć, że był już taki okres w historii Polski, kiedy oczekiwano od sędziów, że będą siedzieć cicho i pokornie. Państwo wiedzą o którym okresie mówię". Następnie zaatakowała prezydenta, pytając, "jakiej konstytucji broni". 

"Niestety, każdemu z nas obywateli Rzeczpospolitej przyjdzie w końcu zapłacić bardzo wysoką cenę za zniszczenie wymiaru sprawiedliwości, jakie teraz się dokonuje"- straszyła prezes Sądu Najwyższego. 

"Oby nie przyszło wam zmierzyć się z tą wersją sprawiedliwości, którą w tej chwili serwujecie narodowi"- groziła posłom sędzia.

Na końcu prof. Gersdorf stwierdziła, że władze mają jeszcze czas na "zaprzestanie degradacji wymiaru sprawiedliwości". 

ajk/Fronda.pl