Dzungla Azji Południowo-Wschodniej to miejsce dogodne do przekraczania zielonej granicy. Zdesperowani ludzie z Tajlandii usiłują się tamtędy przedostać do nieco tylko bogatszej Malezji. Dla nich jednak sąsiedni kraj wydaje się być rajem. Są to nie tylko Tajlandczycy, ale także np. osoby z Birmy i Bangladeszu.

Malezyjska policja bada odnalezione w górzystej dżungli obozy przejściowe w których handlarze ludźmi przetrzymywali osoby, które pragnęły przekroczyć granicę, a może też były przewożone wbrew swojej woli, na przykład do niewolniczy pracy. Te obozy wygadają dość podobnie do więzień. Niektóre mogły pomieścić około 300 osób. Warunki przetrzymywania osób były straszne. Policjanci twierdzą że są w szoku. „Nie spodziewaliśmy się tego rodzaju okrucieństwa." Podlegały temu procederowi także dzieci.

Handlarze ludźmi z jakiegoś powodu pospiesznie opuszczali te miejsca, zostawiając po sobie ślady mordów i dręczenia. W jednym obozie leśnym, policja znalazła ciała rozkładające się wewnątrz drewnianych klatek. Inne odnaleziono w białych foliowych torbach. Kolejne ciała odnaleziono w kopcach, nieco tylko przykrytych liśćmi. Ponad sto trzydzieści ciał już odnaleziono, a to jeszcze nie koniec. Czy ci ludzie sami umarli od ciężkich warunków? Czy może ich zabito?

To wydarzenie uzmysławia nam, że nie tylko Morze Śródziemne skrywa groby emigrantów, ale że zjawisko uchodźstwa obejmuje też Azję.

Na podstawie tekstu WANG KELIAN, MALEZJA

MP/csmonitor.com