Fragment wywiadu Filipa Memchesa z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim jaki ukazał się w nowym piśmie pt. "Nowe Media"

 

Filip Memches: Skąd się wzięła hagada?


Ks. prof. Waldemar Chrostowski: Stanowi ona jedną z dwóch odmian midraszu. Termin „midrasz” wywodzi się od hebrajskiego czasownika „darasz”, który po polsku oznacza „szukać, badać, zgłębiać”. Zatem midrasz to zgłębianie sensu, przede wszystkim sensu Pisma Świętego, a w tym świetle zgłębianie również sensu swojego życia. I właściwie nie wiadomo, co jest ważniejsze: docieranie do najgłębszych warstw znaczeniowych Biblii czy rozważanie i objaśnianie w świetle Biblii wyzwań i problemów, które nastręcza życie codzienne. Natomiast termin „hagada” ma swoje źródło w hebrajskim słowie „nagad”, czyli  „mówić”, „opowiadać”. A zatem hagada to opowiadanie. Dodajmy, że drugą odmianą midraszu jest halacha. Ta nazwa została urobiona od czasownika „halach” – po polsku „czynić, robić, postępować”. Halacha ma więc przede wszystkim cele normatywne i dydaktyczne.


Hagada to jednak coś innego...


W hagadzie chodzi o ukazanie znaczenia, wartości i żywotności Miqra (hebrajskie określenie Biblii), czyli „tego, co należy czytać”, dla kolejnych pokoleń Izraela. Hagada sięga tych samych zamierzchłych czasów, co Biblia. Izrael stworzył Biblię i hagadę, natomiast Biblia i hagada odwdzięczyły mu się, stwarzając Izrael jako świadomy swej tożsamości lud Bożego wybrania. Wyrastając z tradycji ustnej, hagada objaśnia poszczególne fragmenty Pisma Świętego. I tu trzeba dodać jeszcze jedno: istnieje ściśle kanoniczna hagada. Jest to hagada paschalna, która wyjaśnia najgłębszy sens zarówno wyjścia Izraelitów z Egiptu oraz nadania im Prawa na Synaju i wędrówki do Kanaanu, jak i potrzebę uobecniania i przeżywania tych wydarzeń w każdym kolejnym pokoleniu. Dzięki hagadzie paschalnej każdy Izraelita po dziś dzień wychodzi z Egiptu, udaje się na pustynię, staje pod Synajem i otrzymuje Prawo, którego ma obowiązek przestrzegać.


Czy hagadę należy traktować jako mitologię czy jako żywy przekaz historyczny?


Ani jedno ani drugie. Hagada jest najbliższa temu, co nazywamy legendą. Legenda to pamięć karmiona sercem, czyli przywiązaniem i emocjami. W tej pamięci nie chodzi wyłącznie o odtwarzanie wydarzeń – chociaż i ten aspekt jest ważny – ale o uchwycenie ich sensu w każdym czasie i dla każdego Izraelity czy Żyda. Przyjmując taką perspektywę, natura, cele i zadania hagady są inne niż te, których my, nie-Żydzi, oczekujemy.


Dlaczego?


Obracamy się bowiem w kategoriach grecko-rzymskich. Dlatego w spojrzeniu na przeszłość za najważniejszą uważamy wiarygodność przekazu historycznego, czyli zgodność relacji historycznych z faktami. Dbamy też o definicje i zobiektywizowane szczegóły, bo chcemy znać dokładny przebieg wydarzeń. Natomiast cel hagady jest odmienny. Chodzi w niej o ukazanie stale aktualnego i pozwalającego się adaptować do zmieniających się okoliczności znaczenia tego, o czym się opowiada.


Czyli my, obracając się w kategoriach grecko-rzymskich, stawiamy na obiektywizm w opisie rzeczywistości, podczas gdy hagada preferuje subiektywizm.


Tak, mentalność i kategorie grecko-rzymskie są bliższe obiektywizmu jako żmudnemu docieraniu do prawdy i jej ustalaniu. Chodzi o prawdę, która powinna być uznana i przyjęta przez wszystkich ludzi. Natomiast hagada postrzega świat ze specyficznie żydowskiego punktu widzenia. Nie chodzi w niej o obiektywizm, lecz o subiektywizm wynikający z pojmowania i przeżywania żydowskości. O ile, używając kategorii grecko-rzymskich, pytamy, co jest dobre i prawdziwe, o tyle na gruncie hagady dominuje pytanie, co jest dobre i prawdziwe dla Żydów.


Rozmawiał Filip Memches/ „Nowe Media”