Jeśli ktokolwiek miał jeszcze jakieś resztki złudzeń czy istnieje jakakolwiek granica obłędu i paranoi, której „Gazeta Wyborcza” nie byłaby w stanie przekroczyć, właśnie powinien się ich bezpowrotnie wyzbyć. Oto znany z urządzania ulicznych blokad pracownik GW Piotr Żytnicki porównał proces przeciwko uczestnikom chuligańskiego przerwania Mszy św. z października 2020 roku w poznańskiej Katedrze z tymi, jakie komunistyczny totalitarny reżim PRL wytaczał bohaterskim robotnikom...

Przypomnijmy 25 października 2020 roku w trakcie trwającej właśnie w najstarszej polskiej świątyni niedzielnej Eucharystii grupa 32 osób w ramach tzw. Strajku „Kobiet”, wyszła na środek świątyni i wznosząc transparenty (również z wulgarnymi, obraźliwymi hasłami, np. „Biskupie mam cię w dupie”), wymachując zaciśniętymi pięściami, zaśmiecając posadzkę świątyni oraz wznosząc proaborcyjne i antykościelne okrzyki – uniemożliwiała znajdującym się w kościele wiernym dalsze uczestniczenie we Mszy św.

„Barbarzyńcy!”, „A gdzie tolerancja dla katolików?” – reagowali wierni, którzy stali się ofiarami chuligańskiego przerwania sprawowania liturgii eucharystycznej. „Dobrze, ale dlaczego zakłócasz spokój?” – próbował dociekać spokojnie i rzeczowo jeden z wiernych. „Bo mamy tego dość, mamy dość tego Kościoła w takim wydaniu!” – wykrzykiwał ewidentnie rozchwiany emocjonalnie uczestnik Strajku „Kobiet”. Innemu z bojowników wspomnianego „kobiecego” protestu, dobro kobiet tak bardzo leży na sercu, że był w przeszłości karany za niepłacenie alimentów.

Jednak sprawdzony w ideologicznym boju pracownik GW i tak zdolny jest wystrugać z tego wszystkiego na poczekaniu alternatywną rzeczywistość. „W sądzie w Poznaniu dzieje się historia. Sterowana przez władzę prokuratura domaga się ukarania 32 uczestników protestu w katedrze. Bronią ich pro bono poznańscy adwokaci - jak robotników i opozycjonistów w czasie PRL” – czytamy na stronach tabloidu.

Uczynienie z chuligańskiego wybryku garstki osób czynu na miarę bohaterskiej postawy robotników ryzykujących życiem w zderzeniu z totalitarnym reżimem to zapewne jeszcze nie kres twórczych możliwości Żytnickiego. Tym razem zachodzi jednak podejrzenie, że jeśli Żytnicki ma nad sobą mocodawców choć odrobinę mądrzejszych od samego siebie, to być może zaiskrzy jednak w czyjejś głowie, że podobnie jak w przypadku łukaszenkowskiej propagandy, istnieje taka granica ideologicznego obłędu, poza którą odnosi się już skutek zdecydowanie odwrotny do zamierzonego.

Piotr Żytnicki w sierpniu 2020 roku brał udział w blokowaniu ruchu na jednej z głównych ulic Poznania poprzez zatrzymanie furgonetki Pro-Prawo do życia. „Mam świadomość, że podczas tego zdarzenia wychodziłem z roli dziennikarza, ale jako obywatel również byłem zbulwersowany tą sytuacją” – tłumaczył się później Żytnicki. Dużo poważniejszym problemem jest jednak oczywiście fakt, że nie miał on niestety z czego wychodzić, bo nigdy we wspomnianą rolę nie wszedł. Czego haniebny teksy szargający pamięć bohaterskich robotników z okresu PRL poprzez zestawianie ich heroicznego oporu z chuligańskim wybrykiem zakłócającym wiernym możliwość udziału w niedzielnej Eucharystii, dobitnym, ale zaledwie jednym z ogromnej ilości przykładów.

„Poznańska GW porównuje zadymiarzy, którzy zakłócili Mszę Św. w Katedrze do... bohaterskich robotników m.in z Poznańskiego Czerwca '56. Przypomnę, że jednym z haseł Czerwca '56 było "Chcemy Polski katolickiej, a nie bolszewickiej" – podsumował naczelny „Głosu Wielkopolskiego” Wojciech Wybranowski.

 

ren/poznan.wyborcza.pl, twitter