Jest truizmem, że władza sądownicza działa na zasadach określonych przez władzę ustawodawczą. Bunt przeciw władzy ustawodawczej, a więc przeciw społeczeństwu, zdeprawowanych sędziów - oszustów, a czasem zwyczajnych przestępców, ze wsparciem chronionej przez nich partii przekrętów jest jedną z największych afer wieńczących "dorobek" III RP - Rzeczypospolitej Przekrętów.

 Jak wiadomo, sędziowie-przestępcy to nie tylko sprawcy wypadków podczas prowadzenia samochodu "po pijaku", ale także zwyczajni złodzieje - od drobnych kradzieży po miliony jak w krakowskim Sądzie Okręgowym, przede wszystkim jednak to sędziowie wydający wyroki krzywdzące uczciwych ludzi i uwalniające od kary przestępców. Uniewinnienie złapanej na gorącym uczynku łapówkarki Beaty Sawickiej i skazanie Mariusza Kamińskiego oraz jego współpracowników, którzy ją schwytali to wzorcowy przykład sędziowskiego łajdactwa i wymiaru nie-sprawiedliwości. Ten wyrok skrzywdził nie tylko szefa CBA i jego podwładnych, ale całe społeczeństwo.

Zbuntowani przeciw demokratycznemu werdyktowi obywateli sędziowie bronią swojej uprzywilejowanej, kastowej pozycji: zasady wybierania się spośród siebie, by zachować potężną i niebezpieczną, a jednocześnie pozbawioną jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli władzę nad obywatelami i całym państwem. W ich opinii im należy się prawo sądzenia obywateli, a ci nie mają w tej kwestii nic do gadania, mogą się tylko podporządkować ich wyrokom.

Buntownicy jawnie i bezczelnie kłamią, że wybór sędziów przez polityczne organy przedstawicielskie to naruszenie niezawisłości. W dodatku, przyparci do muru przykładami takich rozwiązań we wzorcowych demokratycznych krajach, jeszcze bardziej bezczelnie twierdzą, że Polacy do takich rozwiązań (jak np. w Niemczech) prawa nie mają.

Co gorsza zdeprawowani sędziowie jako współczesna targowica szczują na Polskę polityków i sędziów z innych krajów, zwłaszcza z Niemiec. Kiedy takie pouczania i pogróżki padają z ust poszczutych w ten sposób sędziów niemieckich (jak Bettiny Limperg - TUTAJ czy Andreasa Vosskuhle - TUTAJ) nabierają cech dobrze znanego w Polsce łajdactwa niemieckich übermenschów dążących do przywróceniu półkolonialnego statusu Polski, której niemieckie wolności się nie należą.

Jaka jest ich znajomość polskiego prawa i jakie rozpoznanie spornych polskich spraw u sędziów niemieckich? Usłyszeli poglądy jednej strony, żale polskich sędziowskich "autorytetów", przedstawiających polskie prawo wycinkowo, tak jak im wygodnie (patrz poniżej). Na tej podstawie najwyższe niemieckie sędziowskie "autorytety" wydały jednoznaczne opinie. Skompromitowały się w ten sposób jako sędziowie, dodatkowo bezczelnie mieszając się w sprawy innego, suwerennego państwa. Mogą tak robić, bo odgórnie sterowane niemieckie media oczywiście nie przekażą żadnej informacji, która podważałaby narrację polskich sędziów zbuntowanych przeciw polskiemu społeczeństwu.

Ci zbuntowani przeciw obywatelom polscy sędziowie bezustannie powołują się na Konstytucję. W rzeczywistości ją ignorują, łamią, przekręcają i ukrywają kluczowe jej zapisy (przed tymi, którzy nie mogą lub nie chcą do Konstytucji zajrzeć). Tu przypomnijmy tylko osławionego rzecznika SN Michała Laskowskiego, który "nie pamięta" i ukrywa przed obywatelami konstytucyjny art. 180.5, nie napisany przecież przez PiS, a mówiący, że w razie zmiany ustroju sądów wolno sędziego przenosić w stan spoczynku (pisaliśmy o tym TUTAJ). Przypomnieć również trzeba nie mniej osławione sędziowskie najwyższe "autorytety moralne" III RP, Adama Strzembosza i Andrzeja Zolla, którzy w swoim oświadczeniu uznali ustawę o KRS za niezgodną z Konstytucją ani razu nie powołując się na Konstytucję, bo ta zaprzecza ich twierdzeniom (o tym pisaliśmy TUTAJ i TUTAJ).

Ślepota na uznaniowo wybrane przepisy prawa, by podciągnąć werdykt pod wygodną dla siebie tezę to esencja stronniczości, zaprzeczająca samej istocie sprawiedliwości. Tak właśnie przedstawia się obywatelom sędziowska śmietanka, czy raczej szumowina, która - taką wszyscy mamy nadzieję - pokrywa cienką warstwą cały korpus sędziowski. Starannie zaprogramowany proces wsobnego negatywnego doboru sędziów przyczynił się do powstania i utrwalenia tej wierzchniej zimnej i twardej, suchej i plugawej skorupy. Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi - mówi poeta. Nie wystarczy jednak napluć - trzeba ją zwyczajnie usunąć.

Obecna reforma sądownictwa ma rzekomo gwałcić sędziowską niezawisłość. Ciekawe dlaczego ma się tak stać? Czy dlatego, że tak orzekli zdeprawowani sędziowie broniący swoich przywilejów, stołków i absolutnej władzy nad obywatelami? Czy może dlatego, że zastosowano mechanizmy z wzorcowych, chętnie pouczających nas krajów, jak Niemcy?

Przede wszystkim jednak trzeba zapytać o coś innego: Czy sędziowie przez bez mała trzydzieści lat chroniący od odpowiedzialności komunistycznych zbrodniarzy byli niezawiśli od swoich komunistycznych powiązań? Czy sędziowie uniewinniający łapówkarkę i skazujący szefa CBA, które ją złapało, byli niezawiśli od rządu i partii przekrętów, do której należała? Sędzia Łączewski, który skazał szefa CBA kontaktował się przed werdyktem z ekspertem PO ds służb specjalnych, a z Tomaszem Lisem chciał obalać rząd PiS, oczywiście "apolitycznie", jak na sędziego przystało (sarkazm). Na opis innych matactw brak tutaj miejsca. Czy niezawisły od rządu PO był sędzia Ryszard Milewski uzgadniający z kancelarią premiera Tuska (jak mu się wydawało) szczegóły posiedzeń sądu w sprawie. aresztu szefa Amber Gold?

Faktyczne, trwające dziesiątki lat uzależnienie sądów nie obchodziło dzisiejszych obrońców niezawisłości sądów. Teraz martwi ich domniemana, rzekoma przyszła zawisłość, którą antycypują tylko dlatego, że tracą niekontrolowaną, absolutną władzę.

Trzeba wreszcie zadać fundamentalne pytanie: czy niezawisłość jest celem samym w sobie, także wtedy gdy służy niekontrolowanemu i bezkarnemu krzywdzeniu współobywateli? Czy też niezawisłość ma jedynie umożliwiać wydawanie rzetelnych i sprawiedliwych orzeczeń? Przecież to sprawiedliwość, a nie sama niezawisłość jest celem.

Zwróćmy uwagę: w jazgocie sędziów i totalniaków o niezawisłości nie słychać nic o sprawiedliwości. Może dlatego, że powoływanie się na nią jeszcze bardziej rozjuszyłoby obywateli, którzy mają własne, złe, zdanie o polskim wymiarze nie-sprawiedliwości. Natomiast oszukańczy sędziowski bełkot o dość abstrakcyjnej i nie do końca jasno zdefiniowanej niezawisłości pozwala łatwiej wciskać okraszone (pseudo)prawniczą kazuistyką bzdury, że wybór sędziów przez organy przedstawicielskie to naruszenie standardów rzetelnego wymiaru sprawiedliwości. To zaś, jak stwierdziliśmy, jest jawnym i bezczelnym oszukiwaniem obywateli przez ludzi, którzy powinni być wzorami uczciwości i prawdomówności.

Ogromne poparcie społeczne dla reformy wymiaru sprawiedliwości wynika z ogromu krzywd jakie mnóstwo ludzi doznało z rąk wymiaru nie-sprawiedliwości. Rzecz jasna nie wszyscy sędziowie i nie wszystkie werdykty krzywdziły ludzi, ale skala i rozmiar tych krzywd zadecydował o tak bardzo krytycznych ocenach sądów i samych sędziów. Wzmocniło je jawnie głoszone przez sędziów przekonanie, że nadzwyczajnej kaście zwyczajnie się należy władza absolutna nad obywatelami: prawo ich sądzenia i całkowita od nich niezależność.

Krzywdzenie innych z korzyścią dla siebie to esencja przestępczej działalności. Zdeprawowani sędziowie zabiegają o zachowanie wolności krzywdzenia innych bez żadnej kontroli, tak jak to miało miejsce do tej pory. Jednak w odróżnieniu od pospolitych przestępców, sędziowie nie muszą sobie nawet brudzić rąk czynieniem tej krzywdy (łatwiej się wtedy pierze sumienia) - orzeczone przez nich wyroki egzekwują za nich organy państwa, a od tych wyroków w ostatecznej instancji nie ma już odwołania - dura lex sed lex. To dlatego Monteskiusz pisał o tak groźnej władzy sędziowskiej. Władza ta nie może być absolutna, bo jak to stwierdził Lord Acton każda władza deprawuje, ale władza absolutna deprawuje absolutnie. Dlatego "kasta", która taką władzę ma od lat, jest tak zdeprawowana. Doprowadzenie do tej sytuacji i jej podtrzymywanie to być może największa afera Trzeciej Rzeczpospolitej Przekrętów.

Grzegorz Strzemecki