Ostatnie wydarzenia skłaniają po raz kolejny do stawiania pytań o przyczyny zaangażowania światowych korporacji we współczesną wojnę kulturową. Wspiera ją zarówno stary amerykański kapitał jak i ten nowy, zbudowany na rozwoju technologii informatycznych, nie wspominając o najbardziej znanym miliarderze żydowsko-węgierskiego pochodzenia. Owa wojna kulturowa najczęściej kojarzy się z promocją ruchu LTBTQ oraz działaniami na rzecz zniszczenia tożsamości seksualnej i demoralizacji, zwłaszcza dzieci i młodzieży, ale projekt polityczny, który za tym stoi jest znacznie szerszy. Obejmuje również m.in. niszczenie tożsamości narodowej i tkanki społecznej państw europejskich przez wspieranie masowej imigracji obcych a nawet wrogich kulturowo mas ludności muzułmańskiej.

Na wydarzenia ostatnich dziesięcioleci warto spojrzeć przez pryzmat wydanego w 1965 r. eseju Herberta Marcusego w pt. Tolerancja wyzwalająca, ponieważ to co wydarzyło się w tym okresie jest zaskakująco zgodne z projektem przedstawionym w tej pracy. Marcuse to jeden z przedstawicieli neo-marksistowskiej tzw. szkoły frankfurckiej, guru pokolenia '68, doskonale znany na zdominowanych przez neo-marksizm amerykańskich uniwersytetach. Prawdopodobna i naturalna jest więc zarówno znajomość eseju Marcusego jak i podjęcie jego projektu przez absolwentów tych uniwersytetów, którzy za sprawą sukcesu swoich firm zyskali gigantyczną władzę. Zwłaszcza, że program Marcusego, podobnie jak program Lenina stanowi ideologiczne narzędzie do zdobycia ogromnej, niekontrolowanej, faktycznie absolutnej władzy. Ten cel łatwo tłumaczy to, wydawałoby się dziwne, połączenie wielkiego kapitału z neomarksizmem. Ideologia zostaje wykorzystana jako dobrze sprawdzone narzędzie do manipulowania ludźmi i zdobycia władzy.


"Tolerancja" jako cel sam w sobie

W projekcie Marcusego centralne pojęcie stanowi "tolerancja", uznana przez autora za cel sam w sobie. Pojęcie to jest jednak tak przekłamane, że staje się swoim przeciwieństwem. Opacznie rozumiana tolerancja to pojęcie dominujące od 30 lat, ale to zaledwie początek uderzających podobieństw projektu Marcusego ze współczesną rzeczywistością, bo równie uderzający jest fakt, że światowa plutokracja od lat inwestuje pieniądze w instytucje realizujące właśnie w jego destrukcyjny program.

Zaraz na wstępie Marcuse stwierdza, że realizacja celu tolerancji (tak jak on ją rozumie) wymaga nietolerancji wobec panujących (w 1965 r.) polityk, postaw, opinii oraz objęcia tolerancją polityk, postaw i opinii, które są zakazane lub tłumione (tzn. były zakazane lub tłumione w 1965 r.). To fundament całego projektu zapowiadający odwrócenie biegunów dobra i zła: to co większość (w 1965 r.) uznawała za dobre, słuszne, wymagające ochrony, bo stanowiło (i stanowi) o spoistości, sile, jakości społeczeństwa miało zostać i w znaczącej części zostało wyrugowane. Od lat promuje się natomiast to, co większość (w 1965 r.) uznawała za złe, szkodliwe, niebezpieczne, zasługujące na zakazanie i zwalczanie; wszystko co społeczeństwo niszczy. Jest więc oczywiste, że takie odwrócenie biegunów, choćby częściowe musi doprowadzić do zniszczenia społeczeństwa i taki jest cel Marcusego.

Żyjemy w świecie, w którym ten proces odwracania biegunów znacznie się posunął, choć procesy społeczne nie są zbyt szybkie, ani nie obejmują od razu całości społeczeństwa. Jednak. w pełnej zgodzie z zaleceniami Marcusego fundamentalne dobra, tj. wiara, moralność, patriotyzm, tożsamość narodowa, rodzina zostały nastygmatyzowane, często jako faszystowskie i są stale poddane nietolerancji i rugowaniu. Promowane są natomiast niszczące je anty-wartości: wiarą i patriotyzmem się gardzi i się je zwalcza, dzieci i młodzież umyślnie demoralizuje, tożsamość narodową rozmywa się albo niszczy anty-kulturą i destrukcyjną imigracją.

 

Lewicowy zamordyzm jako "tolerancja wyzwalająca"

Operację odwrócenia biegunów przeprowadzono za pomocą tzw. tolerancji wyzwalającej. Zakładała ona m.in. unieważnienie liberalnej wiary w wolną i równą dyskusję, wprowadzenie dyskryminującej tolerancji, czyli polityki nierównego traktowania (Sic! w oryginale: policy of unequal treatment). Jeśli nie rozumiemy dlaczego polityka rzekomo antydyskryminacyjna ma tak głęboko dyskryminujący charakter, to zalecenie i określenie Marcusego pokazuje, że jest to zjawisko zaplanowane. Wcale nie przeszkadza temu fakt, że w Polsce mamy pełnomocnika rządu ds równego traktowania.

Marcusowska tolerancja wyzwalająca zakładała anulowanie tolerancji wobec ruchów wstecznych i dyskryminującą tolerancję wobec tendencji postępowych równoważnej „oficjalnej” promocji działalności wywrotowej. Taką nietolerancję "wsteczników" i promocję wywrotowych, niszczących działań widzimy nie raz, w np. w postaci wspierania bluźnierczych spektakli, wystaw czy manifestacji albo tolerancje dla importowanych z Niemiec lewicowych bandytów z antify. To oczywiście standardy władze państwowych lub samorządowych PO. Nie mniej wywrotowe jest zapraszanie homo- i trans-seksualistów, żeby zajmowali się wychowaniem dzieci i czytaniem im bajek.

Skrajnie wywrotowy był masowy import milionów muzułmańskich imigrantów, których obecność i wrogie kulturowo nastawienie stworzyło w wielu krajach Europy stały wywrotowy komponent społeczny. Zaangażowanie fundacji finansowanych przez Georga Sorosa w import imigrantów jest jednym z bardziej spektakularnych przykładów promocji działalności wywrotowej.

Zmorą współczesnych uniwersytetów jest postulowana przez Marcusego nietolerancja wobec badań naukowych, jeśli badania te dostarczają "niepoprawnych politycznie" wyników. W bardzo wielu krajach zalecane przez Marcusego surowe restrykcje na nauczanie i inne działania w instytucjach edukacyjnych nie pozwalają np. na wychowanie do prawdziwej rodziny i wartości (deprecjonująco określanych jako tradycyjne). Restrykcje w instytucjach edukacyjnych w Niemczech obejmują np. bezwzględny przymus uczestnictwa dzieci i młodzieży w zajęciach niszczących ich psychikę i poczucie moralności.

Tolerancja wyzwalająca oznaczałaby zatem nietolerancję wobec ruchów prawicowych i tolerancję wobec ruchów lewicowych - pisał bez ogródek Marcuse dodając, że konieczne jest wycofanie tolerancji wobec ruchów prawicowych zanim będą mogły podjąć działania. Potrzebna jest więc nietolerancja nawet wobec myśli i poglądów. Ten punkt programu tolerancji wyzwalającej realizują m.in. rektorzy UW, UJ i innych uniwersytetów, kiedy w rzekomej trosce o "apolityczność" uczelni nie zgadzają się na wykłady niezgodne lewicowo-"liberalną" agendą.

Podsumowując uwagi o zamordystycznej tolerancji wyzwalającej wyjaśnijmy, że tytułowa tolerancja represyjna, to u Marcusego zwyczajna, prawdziwa tolerancja, w ramach której wolność słowa i zgromadzeń jest zapewniona nawet radykalnym wrogom społeczeństwa. Taka tolerancja obowiązywała w Anglii i USA w 1965 r., kiedy Marcuse pisał swój esej. Wiele się od tamtej pory zmieniło.


Pozbawienie praw i władzy większości na rzecz mniejszości

W projekcie Marcusego kluczowa rola przyznana została wojowniczo nietolerancyjnym mniejszościom: Ich trwałe istnienie jest ważniejsze niż zachowanie nadużywanych praw i wolności, gwarantujących konstytucyjne uprawnienia tym, którzy uciskają te mniejszości - W wizji Marcusego to większość nadużywa praw i wolności, by uciskać mniejszości, dlatego konieczne jest obalenie tyranii większości oraz odebrania praw obywatelskich i poddania uciskowi tych, którzy te mniejszości uciskali, a więc tę większość. Obarczona winą większość ma być pozbawiona praw, a więc i władzy. Często odczuwane przez nas wrażenie, że większość pozbawia się praw i poddaje uciskowi na rzecz uprzywilejowania mniejszości nie jest więc jedynie subiektywnym odczuciem - to jasno wyłożona realizacja założeń tolerancji wyzwalającej.

W 1965 r. Marcuse nie miał jasnego wyobrażenia jakie to miały być mniejszości, jednak pojawienia się i rozwój ruchu LGBTQ oraz ich ideologii pokazał neo-marksistom, że rolę mniejszości w planie Marcusego mogą odegrać mniejszości seksualne, a fundacje plutokratów wsparły finansowo tę koncepcję.

Dziś jest oczywiste, że to właśnie mniejszości seksualne mają obalić rządy większości. To właśnie głosił transparent niesiony przez lesbijki 29.06.2019 w Paryżu: Nie jesteśmy tu dla ozdoby - zniszczymy wasze społeczeństwo, podpisany Trans - Bi - Pedały -Lesbijki.

Skonstatujmy przy tym rzecz najważniejszą: odebrania praw obywatelskich, a więc i władzy większości to nic innego jak obalenie demokracji - temu właśnie celowi służy przede wszystkim plan Marcusego.


Rewolucja semantyczna. "Uwolnienie" znaczenia słów.

Czy jednak można uciskać większość skoro w demokracji większość może bronić się przegłosowując korzystne dla siebie rozwiązania? To prawda, ale tylko wtedy, gdy ta większość jest w stanie rozeznać, wyartykułować i przeforsować własne potrzeby, prawa, interesy i dążenia. Jeśli tej większości namiesza się w głowach, jeśli wmówi się jej że zamordyzm to tolerancja i demokracja, to nie tylko nie sprzeciwi się temu zamordyzmowi, ale będzie go bronić właśnie jako tolerancji i demokracji.

Temu służą wprowadzone przez Marcusego semantyczne manipulacje składające się na całą semantyczną rewolucję. Jej przykładem i symbolem jest opisana wyżej tolerancja wyzwalająca - totalny (i jakże typowy) lewicowy zamordyzm, w którego nazwie użyto jednak dwóch słów o pozytywnej konotacji: tolerancja i wyzwolenie. Jak widać od trzydziestu z górą lat to oszustwo sprawdza się na bardzo wielu ludziach.

Za sprawą semantycznej rewolucji dobro i zło, prawda i fałsz oraz inne pojęcia, które dotąd miały ściśle określone znaczenie, miały ulec i uległy upłynnieniu, aż do zamiany w swoje przeciwieństwa, tak jak się stało z tolerancją. Ogromną rolę odegrała tu wieloletnia praca propagandowa mediów, kultury, edukacji i uniwersytetów, z finansowym wsparciem plutokratów, choć jest to temat na szerokie programy badawcze.

Widać jednak, że praca ta przyniosła skutek. Zło zostało nazwane dobrem, kłamstwo prawdą, lewicowy zamordyzm - wyzwalającą tolerancją. To działa, bo ludzie zwykle chcą wybierać dobro. Żeby gremialnie wybrać zło, trzeba im je przedstawić jako dobro. W ten właśnie sposób działają ideologie. W ten sposób zmieniono nie tylko słowa, ale również instytucje. Zachowując stare nazwy, zaczęły służyć innym celom i mieć inną treść.

 

Uwodzicielskie narracje o seksualności

Zmianie świadomości społeczeństw służył m.in. osobny zestaw oszukańczych narracji związanych z seksualnością. Jedna z nich głosi, że homoseksualizm jest rzekomo prawidłową formą seksualności, bo od heteroseksualizmu różni się wyłącznie kierunkiem popędu - tak twierdzą progresywni seksuolodzy. Gdyby tak rozumowali np. gastrolodzy, to za prawidłowe należałoby uznać wprowadzanie pokarmu do odbytu, bo taki sposób "odżywiania", od jedzenia ustami różni się wyłącznie kierunkiemwprowadzania pokarmu.

Pokazuje to jaką pseudo-nauką jest progresywna seksuologia. Za pieniądze miliarderów jest zdolna do głoszenia dowolnych bredni. To daje do myślenia o stopniu uzależnienia nauki od grantów, a ściślej od grantodawców. Społeczeństwa, bezkrytycznie i bałwochwalczo nastawione do tego co głoszą (pseudo)naukowcy przyjęły to za prawdę. Zapewne pomogło im poczucie, że płyną z prądem postępu.

Był też diabelski kontrakt: chcesz świńtuszyć tak jak ci się podoba - daj świńtuszyć innym, tak jak im się podoba. Finalnie przekłada się to na skutek: ty będziesz miał prawo oglądać pornosy, a my będziemy mieli prawo oddać twoje dzieci jako łup wszelkim dewiantom z pedofilami na czele. Ilustracją tego są ujawnione Norwegii i Włoszech afery zabierania rodzinom dzieci i oddawani pedofilom, a można być pewnym, że wobec ochronnego parasola roztoczonego nad gejami i lesbijkami odkrycia te stanowią wierzchołek góry lodowej.

Małżeństwo i rodzina zaczęły znaczyć co innego i służyć innym celom: nie prawom i dobru dzieci, ale uzurpacjom elgiebetyków, twierdzącym że też mają prawo do założenia rodziny. Przecież takie prawo ma każdy - wystarczy podjąć prawidłowe biologicznie współżycie. Dlaczego współżycie nieprawidłowe miałoby dawać prawo do dziecka? Czy odpowiednio udokumentowana masturbacja ma również dawać takie prawo? Oczywisty nonsens, jednak narracje o "prawie do rodziny" skutecznie omamiły większość zachodnich i ogromną część polskiego społeczeństwa, umożliwiając realizację celów wojowniczo nietolerancyjnej mniejszości LGBTQ zgodnie z założeniami Marcusego.

Wprowadzenie do społecznego obiegu i doprowadzenie do akceptacji tych wszystkich nonsensów i kłamstw wymagało ogromnej pracy i ogromnych pieniędzy, które sprawiły, że słowa, instytucje i ludzie zmienili się przechodząc w niektórych kwestiach na przeciwne bieguny. Dlatego czytając esej Marcusego widzimy w nim zrealizowany w znacznej mierze program. Bez tej pracy i bez tych pieniędzy esej ten pozostałby marginalnym tekstem.

 

 

Rządy Rozumu

Marcuse rozstrzygnął również kwestię, kto ma decydować o tych upłynnionych, zmiennych znaczeniach słów, które w określonym momencie muszą coś znaczyć, choćby to znaczenie zmieniało się z dnia na dzień. Według Marcusego mają mieć do tego prawo tylko rozumne istoty ludzkie. Jest ich niewielka liczba iniekoniecznie są towybrani reprezentanci ludu, ale tylko one uczestniczą w dyskusjach i decyzjach. W ten sposób przełamują tyranię opinii publicznej. To kolejny punkt wskazujący na cel obalenia demokracji.

Podsumujmy: w projekcie Marcusego większość miała zostać pozbawiona praw obywatelskich i władzy przy pomocy radykalnie nietolerancyjnych mniejszości. Władzę objąć miały rozumne istoty ludzkie, które samą mocą swojego autorytetu orzekają co jest dobrem, prawdą, demokracją, prawem i sprawiedliwością, a z ich werdyktami nie można dyskutować. Jest to zatem władza, która z góry zakłada podległą pozycję wszystkich innych ludzi, którzy nie uczestniczą w dyskusjach i decyzjach, bo do istot rozumnych nie są zaliczeni.

Ów zamiar obalenia demokracji przez wprowadzenie rządów rozumnychistot ludzkich został pośrednio potwierdzony przez reakcję na wybory na Węgrzech, w Polce, USA i we Włoszech. We wszystkich tych krajach, kiedy demos wybrał "niewłaściwą" władzę, pomijając owe rozumne istoty ludzkie, "liberalno"-lewicowe "elity" związane z fundacjami plutokratów zareagowały histerycznie. Może to sugerować, że wyniki wyborów nie były zwykłą dla demokracji porażką, ale zagroziły bezproblemowej dotąd realizacji planu Marcusego.

Nasuwają się więc pytania: Czy "niepoprawne politycznie" rządy przeszkodzą w realizacji tego planu i uratują demokrację? Czy przeciwnie, plan Marcusego zostanie jednak zrealizowany i demokracja, tak jak starożytnym Rzymie i Atenach zakończy się stając się względnie krótkim epizodem w dziejach? Czy plutokraci spełnią rolę dobijających tę demokrację rzymskich triumwirów? Bo dla czego, jak nie dla władzy inwestuje się gigantyczne pieniądze w polityczne projekty?