Grzegorz Strzemecki

Pisaliśmy (TUTAJ), że w najbliższy wtorek, 5 czerwca Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w Luksemburgu ma wydać orzeczenie w sprawie Coman i inni, którego konsekwencją może być presja na uznanie przez Polskę jednopłciowych "małżeństw", co będzie oznaczać oddawanie takim "małżeństwom" dzieci do adopcji.

Będzie to pogwałcenie prawa dzieci do poczęcia, urodzenia, wzrastania i wychowania w naturalnym środowisku (ekosystemie) rodziny z ojcem i matką, choćby mieliby to być rodzice przybrani. Pogwałcenie tego prawa dokonało się już w wielu krajach. Nasza cywilizacja, po raz kolejny zdeformowana i zdeprawowana przez lewicowe, antyludzkie idee dba o życie i środowisko dla zwierząt i roślin, jednak pozwala bezkarnie zabijać ludzi przed urodzeniem (a nierzadko również po urodzeniu) oraz umieszczać ich na czas wzrastania i dojrzewania w nienaturalnym środowisku "rodzin" queer. Cywilizacja ta stara się nutriom, kurczakom itp. zwierzakom zapewnić warunki możliwie najbardziej zbliżone do naturalnych; ludziom natomiast naturalne warunki nie przysługują.

Pod wpływem wszechobecnej propagandy wielu ludzi uwierzyło, że "rodziny" LGBTQ są takie same jak zwyczajne, prawdziwe rodziny, a patologie mogą się zdarzyć wszędzie. Rzecz w tym, że świadectwa wielu dzieci wychowanych w takich rodzinach mówią, że patologie są tam regułą albo zdarzają się wielokrotnie częściej niż w zwyczajnych rodzinach z matką i ojcem.

Oczywiście, że w naturalnych rodzinach również zdarzają się patologie, jednak tam są wyjątkiem., Specyfika "liberalno"-"demokratycznego" dyktatu w publicznym dyskursie polega na tym, że krytyczne głosy o rodzinach queer są kneblowane jako "politycznie niepoprawne" i "homofobiczne", bo właśnie takiemu właśnie kneblowaniu te pojęcia służą. W forsującej agendę LGBTQ większości mediów nagłaśniane są wyłącznie te głosy-wychowanków LGBTQ które przedstawiają pozytywny wizerunek "tęczowych rodzin"; samo to określenie ma nadawać im pozytywną konotację. Nawet jeśli są prawdziwe, jest to jednak tylko część prawdy. Znając jednak skłonności genderystów do łgarstw, nie można wykluczyć, że te głosy te są w całości zmyślone.

Dorosłe już dzieci gejowskich ojców i lesbijskich matek w wydanej w USA książce Córki Jeftego opowiedziały o swoim życiu spędzonym w środowisku LGBTQ, o tym czego codziennie doświadczały i co czuły. Spotkała je za to niewyobrażalna fala hejtu i pogróżek, bo jak wiadomo wszelkie paragrafy o "mowie nienawiści" nie dotyczą gejów - stworzono je przecież po to, by forsować a nie ograniczać przywileje i uzurpacje LGBTQ. Jednak współautorzy Córek Jeftego pomni własnego dzieciństwa walczą o prawa dzieci i ostrzegają innych przed zafałszowanym, cukierkowym wizerunkiem gejów w mediach i kulturze, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Ten wizerunek decyduje o społecznej akceptacji dla oddawania dzieci do adopcji parom jednopłciowym.

Oto kilka obrazów życia w "rodzinach" LGBTQ, nakreślonych przez ludzi, którzy w nich się wychowali i jak często sami stwierdzają, do końca życia muszą nosić znamię, którym to wychowanie ich naznaczyło.

Wychowywany przez matkę lesbijkę i jej partnerkę Robert Oscar Lopez pisze, że wychowanie w tym środowisku sprawiło, że od 13-go roku życia prowadził skrajnie rozwiązłe życie seksualne i sypiał z wieloma starszymi mężczyznami. ... Dawali mi prezenty i pieniądze, a ja wiedziałem gdzie ich znaleźć... po części było tak ponieważ miałem podwyższoną świadomość gejowskiej kultury, bo moja mama miała bardzo wielu gejowskich przyjaciół, a po części był to problem tego, że nie miałem taty.

Charles Mitchell i jego dwaj bracia zostali adoptowani jako małe dzieci przez dwóch mężczyzn. Homoseksualni "rodzice" są często przedstawiani w mediach jako wręcz purytańscy, odpowiedzialni mężczyźni. Mitchell stwierdza, że jego "tata" i "wujek" nie byli tacy. Uczestniczy w tym nie tylko dwóch ludzi, ale całe środowisko.- mówi Mitchell. On i jego dwaj bracia byli seksualnie molestowani przez przyjaciół „taty” i „wujka”. Homoseksualność zniszczyła nam normalne życie - mówi Mitchell - do dziś trudno mi ufać mężczyznom.

Rivka Edelman wychowana przez lesbijki opowiada, że przez ich dom przewijało się mnóstwo gejów. Był jeden taki, …za każdym razem kiedy się pojawiał, przyprowadzał innego chłopca. .... Może 14, 15, 16-latka. Dokładnie nie wiem... miałam może jedenaście lat, kiedy połapałam się o co chodzi i powiedziałam matce - bo pozwalała mojemu bratu wychodzić z nim - "jak mogłaś tak postępować? Jak mogłaś pozwalać mu wychodzić z nim?", a moja matka, bez mrugnięcia okiem, powiedziała "twój brat miał wtedy siedem lat, a on lubi tylko od dwunastu lat w górę".

Partnerzy mojego ojca byli zawsze o 10 lat młodsi od niego - mówi Down Stefanowicz - Bałam się przyprowadzać do domu chłopaków, bo mój ojciec przystawiał się do tych przystojnych…. On i jego partner poderwali bardzo przystojnego 14- czy 15-letniego chłopaka, którego przyprowadziłam do domu. I chcieli seksu z nim we trójkę na górze w sypialni. To wszystko działo się na moich oczach; nie mogłam w to uwierzyć. Chociaż to tamtej pory tak wiele już widziałam, to jednak byłam zszokowana tym, że nie ma żadnych ograniczeń seksualności, liczby partnerów, wieku, różnych rodzajów praktyk seksualnych. Żadnych granic. Stefanowicz pisze jak w ojcowskim odruchu ojciec obawiał, się by jej bracia nie zostali „poderwani” przez jego znajomych. Dodaje , że o seksualnym wykorzystywaniu mówiło wiele innych dorosłych wychowanków LGBT z którymi miała kontakt.

Suzanne Cook miała 7 lat kiedy jej ojciec opuścił jej matkę dla mężczyzny i po trzech latach uzyskał rozwód. Ponieważ dzielił prawa rodzicielskie z matką. Susanna i jej młodszy brat spędzali weekendy w mieszkaniu partnera ojca. Dzieci obserwowały i doświadczały na sobie przejawów gejowskiej obyczajowości ojca i jego partnera: Nie wstrzymywali się od seksu kiedy tam byliśmy. Czasem nie wychodzili z sypialni aż do południa. Co gorsza partner ojca molestował brata Suzanny przez następnych kilka lat. „Będąc dzieckiem musiałam przyjąć rolę rodzica i bronić go. Czułam się jakby cały świat spoczął na moich barkach.[...] Nie powinniśmy eksperymentować na następnym pokoleniu – twierdzi dorosła Suzanne stanowczo sprzeciwiając się koncepcjom jednopłciowych "małżeństw" i adopcji dzieci przez takie pary.

To tylko kilka przykładów z ukrywanej w mediach rzeczywistości. Pełna czy też cząstkowa legalizacja jednopłciowych "małżeństw" jako skutek orzeczenia TSUE będzie skazywać oddawane im do adopcji dzieci na ryzyko takich doświadczeń. Nie ma co liczyć, że tym ryzykiem przejmie się zdeprawowany ideologią LGBTQ eurotrybunał. Podobnie nie ma co liczyć na zdeprawowane polskie elity sędziowskie. Czy możemy zatem liczyć, że Prezydent, większość parlamentarna i rząd staną w obronie polskich dzieci? Czy będą oni w stanie sprzeciwić się orzeczeniu TSUE i odrzucić jego jurysdykcję, a ściślej - jego zakusy do uzurpatorskiej władzy w imię antyludzkiej ideologii?