Portal Fronda.pl: Do Polski przybyły już pierwsze wojska amerykańskie. To dobrze dla Polski?

Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: To bardzo dobrze dla Polski, przy czym nie są to pierwsze wojska w ogóle, choć pierwsze wojska bojowe, które będą stacjonować na stałe. Już wcześniej wojska amerykańskie, zarówno lądowe, jak i lotnicze, wielokrotnie w Polsce bywały. Czasem na krótkie ćwiczenia, czasem na długie, nawet wielomiesięczne. Tak własne, jak i międzynarodowe, w tym z udziałem sił zbrojnych Polski i innych państw NATO. Co więcej, w jednym miejscu Polski od 2012 roku ma miejsce ciągła obecność rotacyjna wojsk amerykańskich, choć jest bardzo nieliczna oraz nie jest to jednostka bojowa.

W jakim dokładnie miejscu?

Chodzi o bazę lotniczą w Łasku koło Łodzi, gdzie rotacyjnie przebywa grupa obsługi naziemnej i logistycznej amerykańskich sił lotniczych. Od czasu do czasu pojawiają się także amerykańskie samoloty z załogami. Nigdy jednak w celach bojowych. Zawsze miało to charakter ćwiczebny, szkoleniowy. W pewnym zakresie można uznać za misje bojowe patrolowanie polskiej przestrzeni powietrznej przez samoloty państw NATO, co miało miejsce w okresie największego napięcia w 2014 roku. To wszystko jednak było krótkotrwałe i przejściowe. Jedyny ciągły element obecności amerykański o charakterze bojowym to Redzikowo i baza antyrakiet, jednak wciąż niegotowa. Trwa jej budowa, a gotowość bojowa przewidziana jest na rok 2018. Obecne pojawienie się brygadowej grupy bojowej Amerykanów, do której dojdą jeszcze wielozadaniowe śmigłowce bojowe oraz transportowe, a co stanie się w lutym, jest przełomem. Po raz pierwszy amerykańskie siły bojowe będą w Polsce stacjonować na stałe. Będą oczywiście podlegać rotacji, jednak jest to rotacja ciągła, a więc po 9 miesiącach w miejsce jednych żołnierzy amerykańskich pojawiać się będą kolejni. Sprzęt, w tym broń, stale będzie obecna w Polsce.

Minister Macierewicz poinformował, że łącznie, w ciągu najbliższych miesięcy, w Polsce pojawi się 7 tysięcy żołnierzy NATO. Jak bardzo podniesie to bezpieczeństwo naszego kraju?

Bardzo. To wprowadza mocne odstraszanie konwencjonalne. Odstraszanie samą obecnością amerykańskich sił zbrojnych i wielonarodowych sojuszu północnoatlantyckiego. Mówiąc obrazowo – każda próba ataku na Polskę oznaczałaby atak na siły USA oraz NATO, gwarantując reakcję Stanów Zjednoczonych oraz całego Sojuszu mocniej, niż gwarantuje to sam tekst traktatu północnoatlantyckiego. Odstraszanie konwencjonalne, czyli prowadzone konwencjonalnymi siłami zbrojnymi, na przykład pancernymi, a nie bronią jądrową, wymaga dla wiarygodności fizycznej obecności wojsk w kraju, który to odstraszanie ma chronić. W przypadku odstraszania nuklearnego nie ma konieczności, aby broń jądrowa była rozmieszczona w kraju, który jest beneficjentem takiego odstraszania. Jeśli natomiast chodzi o odstraszanie konwencjonalne, taka konieczność praktycznie istnieje. W Polsce po raz pierwszy wspomniana konieczność zostanie zaspokojona przemieszczającą się w tej chwili amerykańską brygadową grupą bojową, a wkrótce także wielonarodową, batalionową grupą bojową z udziałem amerykanów. Do brygadowej grupy bojowej dojdzie także oddział śmigłowców w wysuniętej bazie w Powidzu. Następnie od 2018 roku wspomniana baza antyrakiet w Redziwkowie na Pomorzu, kiedy osiągnie gotowość bojową. To będzie już duża obecność. Mała w porównaniu z zapotrzebowaniami ewentualnej wojny, ale duża, żeby uwiarygodnić odstraszanie konwencjonalne.

Rzecznik Kremla stwierdził, że żołnierze USA w Polsce są zagrożeniem dla Rosji. Sądzi Pan, że Rosja dzięki obecności amerykańskich wojsk będzie raczej dalej prowokować, czy przeciwnie – nieco zmieni swój stosunek do sąsiadów?

Rosja z czasem przyzwyczai się do tego, że NATO chce być bezpieczne i gwarantować państwom należącym do Sojuszu bezpieczeństwo. Także państwom wschodniej flanki. Rosja zdaje sobie sprawę z tego, że nikt na Zachodzie nikt nie wybiera się do Moskwy z armią, wzorem Napoleona. Działania te mają charakter obronny. Do szeroko rozumianej obrony używane jest także właśnie odstraszanie – konwencjonalne lub nuklearne. Rosja nie może temu zapobiec, tak jak kiedyś nie zapobiegła rozszerzeniu NATO na wschód. Rosja straszyła także wtedy, gdy w latach 90’ debatowano nad przyjęciem do NATO niektórych państw bloku wschodniego. Robiło to także wielu polityków, ekspertów i dziennikarzy, którzy mówili o nieobliczalnych skutkach i III wojnie światowej. Twierdzili m.in., że niemożliwe jest, by Rosja zaakceptowała rozszerzenie NATO. Stało się jednak inaczej, między innymi za pewne ustępstwa ze strony Sojuszu, jednak żadnej trzeciej wojny światowej nie było, tak jak i nie będzie jej teraz.

Dziękujemy za rozmowę.