Jakie konsekwencje dla naszej duchowości może mieć wiara w talizmany (słoniki, podkowy, drzewka szczęścia, etc.)?

Tego rodzaju przedmioty pokazują światu duchowemu, że człowiek przestaje wierzyć w moc Boga. Nie może być tak, że wierzę Bogu i wierzę podkowie. Św. Paweł wyraźnie mówił: Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów (1 Kor 10, 21). Jest czymś absurdalnym, abym wierzył w zabobony i jednocześnie wzywał mocy Boga. Oczywiście mogę się modlić, tylko pytanie, czy ta modlitwa będzie w stanie dotrzeć do Boga, jeśli pokładam ufność nie w Nim, a w przedmiotach bałwochwalczych? Gdy świat złych duchów widzi, że odwracamy się od Pana Boga i tworzymy sobie różne bożki, zaczyna się do nas bardzo chętnie przybliżać. Bo tak naprawdę cześć oddawana bożkom, przechodzi na demony, ona nie idzie w próżnię. Św. Paweł upomina: to, co poganie składają bożkom, nie bożkom składają, ale demonom (1 Kor 10, 20). Poza tym, jeżeli człowiek zaczyna wierzyć w to, że jakieś przedmioty przynoszą szczęście, to zazwyczaj na tym się nie kończy, zazwyczaj idzie się dalej, aż po prostu straci się zupełnie wiarę w moc Boga. Złe duchy będą przede wszystkim próbowały uderzać w naszą relację z Panem Bogiem, bo ich główny cel to zatracenie duszy człowieka. My się skupiamy na pozostałych dziewięciu przykazaniach, które są bardzo ważne skoro Pan Bóg je dał, ale nie bez powodu postawił na pierwszym miejscu grzech bałwochwalstwa. Zrobił tak, ponieważ wie, że wejście w obszar działania złych duchów prowadzi do związania się z nimi.

W jaki sposób złe duchy będą manifestowały swoją obecność?

Możemy doświadczać różnego rodzaju dręczeń, szczególnie w czasie modlitwy, czytania Pisma Świętego, uczestniczenia we Mszy św., czy korzystania z sakramentów. W życiu ludzi, którzy doświadczają dręczeń demonicznych dzieją się też bardziej spektakularne zjawiska, słyszą jakieś głosy – krzyki, szepty, etc. Ale najczęściej dręczenia pojawiają się w ten sposób, że człowiek traci ochotę do życia, robi się apatyczny, wpada w depresję, która tak naprawdę depresją prawdziwą nie musi być, odczuwa niechęć do samego siebie, pojawiają się myśli samobójcze, koszmary nocne. Najbardziej znamienne w skutkach są doświadczenia związane ze spirytyzmem, np. wywoływaniem duchów, ponieważ spirytyzm jest bezpośrednim otwarciem się na ingerencję demona, choć skutki nie muszą być natychmiastowe, niekiedy pojawiają się nawet po kilkunastu latach. Gdy to zło zostaje przywołane przez człowieka, ono sobie buduje taki przyczółek i zaczyna pomalutku uderzać – głównie w religijność i w kontakty z ludźmi, zwłaszcza najbliższymi, z tymi, którzy mogliby mu pomóc. Mówi się, że ten człowiek jest nie do życia, a może to wynikać właśnie z działania tej demonicznej obecności. Te istoty oddziaływają wtedy na całą rodzinę i ją powoli rozwalają. To są realne byty, które są, żyją. Nie chciałbym jednak opisywać szczegółowo sposobów działania złych duchów – jak wyglądają manifestacje, co się dzieje z człowiekiem. Bardzo przykre jest dla mnie to, że w mediach czyni się z tego sensację, a tak mało mówi się o przyczynach, w jaki sposób człowiek się wiąże ze złymi duchami. Jeszcze mniej mówi się o tym wewnętrznym cierpieniu człowieka, które jest najtragiczniejsze, bo ci ludzie często nie mają pomocy. Nawet we wspólnotach, które powinny pomagać. Mógłbym wymienić dziesiątki przykładów, kiedy wspólnoty tych ludzi po prostu wyrzucają, ponieważ się ich boją. Znam osoby, które przez kilka lat szukały pomocy w Kościele i nie znalazły jej – odsyłano ich do psychiatrów. Wciąż za mało mamy kapłanów, którzy posługują modlitwą o uwolnienie, aby mogli oni przyjąć wszystkich którzy się zgłaszają. Cały czas mówimy tu o osobach dręczonych, bo osoby opętane wspólnota powinna oczywiście skierować do egzorcysty.

Za pomocą jakich kryteriów ocenia Pan, że powodem depresji może być zniewolenie demoniczne?

Jeżeli ktoś opowiada o takich objawach, jak niechęć do życia, problemy w relacjach z ludźmi, myśli samobójcze i słyszę, że w życiu tej osoby były seanse spirytystyczne, czy inne dziedziny okultyzmu, to mogę podejrzewać, że przyczyną jest działanie złego ducha. Nikt rozsądny nie powie: to na pewno jest działanie demoniczne. Pytam tę osobę, czy korzysta z sakramentów. Jeżeli nie korzysta, czy nawet jeśli korzysta, to staram się ją wspierać w pogłębieniu relacji z Panem Bogiem. Jeśli ten człowiek wraca do Boga, wyrzeka się spraw związanych z okultyzmem i nagle zaczynają te objawy ustępować, to jakiś powód tego musiał być, prawda? Oczywiście, nie jest tak, że zadaję pytania i odfajkowuję odpowiedzi, po czym stwierdzam, co temu człowiekowi się dzieje. Niektórym trzeba poświęcić więcej czasu, odbyć długie rozmowy. Może być też tak, że ktoś odczuwa objawy podobne do zniewolenia demonicznego na skutek zranień, zwłaszcza ze strony najbliższych. Niedawno modliliśmy się nad kobietą, u której było podejrzenie, że została poddana rytuałom satanistycznym, działy się z nią naprawdę dziwne rzeczy. W czasie modlitwy wstawienniczej przyszło poznanie, że ta osoba była psychicznie i fizycznie krzywdzona w dzieciństwie przez swego ojca. Ona całkowicie wyparła to ze swojej świadomości. Gdy porozmawiała na ten temat z matką, ta potwierdziła, że istotnie miały miejsce takie rzeczy.

Jeśli dostałam w prezencie podkowę i przechowuję ją w mieszkaniu ale nie wierzę, by miała mi przynosić szczęście, to skutki też będą tak przykre?

Ludzie z różnych przyczyn przywłaszczają sobie symbole okultystyczne w postaci amuletów, pierścionków, figurek, afrykańskich masek które odzwierciedlają konkretne demony, itp. zaś św. Augustyn wyraźnie podkreślał, że złe duchy są przyciągane przez symbole, które im odpowiadają. Jeśli ktoś ma kontakty z osobami opętanymi, to widzi, że złe duchy to stworzenia, które tak jak my mają pewne emocje i one bardzo lubią, jak człowiek otacza się symbolami, które są im bliskie. Podam dwa przykłady. Pewna osoba doświadczała dużych problemów w relacji z najbliższymi i w tym samym czasie zaczynała się oddalać od Pana Boga. Miała też bardzo natrętne myśli samobójcze oraz silne ataki w sferze czystości. Okazało się, że w szafie trzymała piękny pentagram, który podarowała jej ciotka. Po usunięciu tego przedmiotu, wszystkie te problemy zniknęły. Mój znajomy kupił w antykwariacie kilka figurek związanych z kultem upadłych aniołów. Od pierwszej nocy zaczęły się dziać dziwne rzeczy, nie mógł spać, miał stale poczucie czyjejś obecności w swoim domu. Kiedy usunął te figurki, skończyły się problemy. Często ludzie pytają: dlaczego Bóg na to pozwala? My sami dopuszczamy pewne zło do siebie. Dlatego bardzo ważne jest, abyśmy mieli wiedzę na te tematy. Jeżeli nie mamy wiedzy, to dziwimy się konsekwencjom działania demonicznego w naszym życiu. Jestem przekonany, że 90 proc. osób, którzy usłyszą, że korzystanie z różnych form okultyzmu jest wejściem w obszar działania złych duchów, nie będzie już tego robić. Tak jak 90 proc. czyniło to bez świadomości. Oczywiście nie chodzi o wiedzę na zasadzie fascynacji złem czy szukania wszędzie zagrożeń duchowych, bo to jest pójście w bardzo złym kierunku.

A co wtedy, gdy jesteśmy w posiadaniu przedmiotów, które przyciągają demony, ale nie możemy tego ustalić?

Tu jest właśnie największy problem, że ludzie żyją z takimi rzeczami. Kiedy nie znamy przyczyn, a podejrzewamy, że w naszym życiu ma miejsce jakieś niewytłumaczalne dla nas działanie złego ducha, jedyny i najprostszy sposób, to trwanie przy Panu Bogu. W każdym momencie rozwiązanie jest zawsze to samo. Musimy mieć świadomość, że uczestniczymy w tym świecie duchowym, my jesteśmy istotami duchowo-materialnymi, a świat duchowy nas otacza. Mamy swoich aniołów stróżów, którzy nam pomagają, ale w tym świecie niestety działają także upadłe anioły. Jeżeli człowiek w to nie uwierzy do końca, zawsze będzie miał problem, dlaczego coś się dzieje. Ale wiedzmy, że zło związane z posiadaniem demonicznych przedmiotów czy pochodzące od ludzi którzy zajmują się spirytyzmem, a z którymi jesteśmy w jakiejś relacji będzie na nas oddziaływało, na tyle, na ile może. Zły duch nie może pokonać mocy Pana Boga, choć będzie używał różnych podstępów – każdy nasz grzech jest odwróceniem się w stronę zła, które wtedy będzie bardziej nam szkodzić. Postawmy problem odwrotnie – mogłoby się wydawać, że człowiek, który się nie modli albo modli się bardzo mało, nie przystępuje do sakramentów, często popełnia grzechy, powinien zostać przez te duchy całkowicie zniszczony, a tak nie jest. Bo Pan Bóg mimo wszystko, choćby poprzez anioła stróża człowieka pilnuje. Zły duch nigdy nie ma nad nami pełnej władzy, a najlepszą ochroną przed jego atakami jest życie blisko Boga, w stanie łaski uświęcającej. Sytuacja zaczyna się zmieniać, gdy my tę władzę złemu duchowi damy, zapraszając go świadomie do naszego życia.

Jak łaska uświęcająca chroni nas przed działaniem demonicznym?

Jeśli trwamy w stanie łaski uświęcającej, z całą pewnością ataki złych duchów nie będą tak dotkliwe, jak w przypadku osoby, której nie chroni ta łaska. Jeżeli osoba w stanie łaski uświęcającej zaczyna korzystać z okultyzmu i robi to nieświadomie, tzn. nie ma świadomości, że jest to grzechem ciężkim, nie traci tej łaski. Natomiast konsekwencją tego zawsze jest wejście w obszar działania złych duchów. Taki człowiek jest atakowany przez złe duchy na tyle, na ile one mogą to zrobić. Często jest tak, że ktoś był raz czy dwa razy w życiu u jakiegoś okultysty i się nic w jego życiu nie wydarzyło. Ale jeżeli ktoś będzie systematycznie korzystał z takich praktyk, to cały czas jest w otoczeniu istot demonicznych, które człowieka nienawidzą i które w końcu sprawią, że on z tego stanu łaski uświęcającej po prostu wyjdzie. I wtedy łaska uświęcająca rzeczywiście przestanie go chronić, bo jej nie będzie, on w pewnym momencie odejdzie od Boga.

Nawet, jeśli bardzo zależy nam na tym, aby nie angażować się w żadne praktyki okultystyczne, nie wiemy, z czym tak naprawdę spotykamy się na co dzień…

A ludzie, którzy zajmują się promowaniem okultyzmu, dobrze wiedzą, jak to robić. Przyszła do mnie kiedyś matka z nastoletnim synem, który uważa się za satanistę. Zaczęliśmy szukać początków. Ten chłopak chodził na zajęcia wschodnich sztuk walki, a jego mama bardzo pilnowała, żeby to były tylko ćwiczenia. Gdy o tym opowiadała, chłopak zaczął się śmiać i mówi do matki: „a pamiętasz jak ten pan co chwilę was wypraszał i zamykał drzwi, bo przeszkadzacie? On wtedy wyciągał taki duży, czarno-biały obrazek, jakaś postać na nim była i myśmy przed tym obrazkiem medytowali”. Któż z nas nie lubi kadzidełek zapachowych? Bardzo fajna rzecz, problem w tym, że wiele z tych kadzidełek, które są dostępne w sklepach były poświęcane przez Sai Babę, jednego z najbardziej znanych okultystów na świecie. Jeżeli człowiek kupuje takie kadzidełko, które były poświęcane konkretnym, nazwijmy to w jego mniemaniu bóstwom, to używając go, nieświadomie oddaje cześć demonom. Doreen Irvine W latach 60. ub. wieku była znana jako królowa czarownic. Później się nawróciła i opowiadała jak postępowali ludzie, którzy byli z nią związani. Oni się bardzo poważanie zastanawiali, jak rozpropagować w świecie magię i okultyzm w taki sposób, żeby ten świat był przyjazny dla człowieka i to już od najmłodszych lat. Tak, aby dzieci uważały magię za coś przyjaznego, żeby magia nie przerażała. Dobrym przykładem tego, że całkiem nieźle realizuje się to założenie, jest popularność laleczek które wytwarzają w dziecku przywiązanie do brzydoty, do wampiryzmu, do wyglądu demonicznego, żeby takie dziecko, dorastając, szukało czegoś podobnego. Młodzieży proponuje się kulturę ciężkiego metalu, muzykę i kulturę satanistyczną. Niedawno pojawiał się na rynku napój energetyczny Demon, na etykiecie tego napoju jest pentagram symbol szatana. I wiemy też, kto go promował. Pan, który publicznie targał Biblię. Człowiek, który nie zwraca na takie rzeczy uwagi albo nie ma świadomości, bierze, pije, nosi ze sobą gdzieś w torbie symbol szatana. Z pewnością sprawia mu radość swą beztroską.

A co Pan sądzi o robieniu zakupów w Lewiatanie…?

Ludzie często przychodzą do mnie z takim pytaniem, ale ja nie mogę dyktować, gdzie kto ma robić zakupy, mówię tylko, co może być niebezpieczne…! (śmiech). Warto mieć świadomość, że jest to nazwa demona, bardzo silnego demona. A może ma też inne znaczenie? Grzechu ciężkiego się nie popełnia, robiąc zakupy w takim miejscu. Jeśli nie ma innego wyjścia, to ja bym zrobił zakupy, ufając Panu Jezusowi, że będzie mnie chronił. W takich sytuacjach powinno przewyższyć zaufanie do Jezusa. Wychodząc z założenia, że wszędzie czai się zło, w zasadzie nie mógłbym nic zrobić… Przecież jeżeli idę do jakiegokolwiek sklepu to nie wiem, kto te przedmioty układał na półce, kto je pakował do samochodu, jakie firmy stoją za różnymi produktami… A w tramwaju może siedzieć koło mnie najbardziej znamienity satanista! Mam żyć blisko Pana Jezusa i nie bać się tego. Ja zawsze staram się w najpierw wskazywać ludziom na Jezusa, dopiero później mówię o zagrożeniach ze strony złych duchów. Jeśli jestem blisko Jezusa, mogę się powołać na Jego słowa: Choćby coś zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić (Mar.16,17). Chodzi tylko o to, żeby mieć świadomość, że istnieje świat złych duchów, wiedzieć w jaki sposób mogą szkodzić i świadomie nie wkraczać na teren ich działania.

Niestety, imiona, które się daje dzieciom, też bywają imionami złych duchów

Np. Ariel. Ostatnio słyszałem o takiej sytuacji, gdzie jeden ksiądz odradzał rodzicom, by nadawali dziecku takie imię, natomiast inny powiedział: nie przejmujcie się. Dziecko, które nosi takie imię oczywiście nie będzie opętane, nie będzie poświęcone złemu duchowi, bo przecież było ochrzczone. Pan Bóg na pewno kocha to dziecko jak każde inne, na pewno mu błogosławi i chroni je swoją łaską. Tylko, jeżeli będę wołał swoje dziecko po imieniu, to będę cały czas wymieniał imię, które jest imieniem złego ducha…

Duże kontrowersje w Kościele wzbudzają metody stosowane w tzw. medycynie niekonwencjonalnej. Skąd możemy wiedzieć, czy ta konkretna osoba, która np. leczy ziołami albo wykonuje masaż, nie korzysta z pomocy duchów przewodników?

Załóżmy, że jesteśmy w gabinecie masażysty. Sam masaż leczniczy oczywiście nie jest dziedziną okultyzmu. Warto z osobą, która świadczy tę usługę porozmawiać na temat Pana Boga, poruszyć temat reinkarnacji, ci ludzie w to wierzą. Jeśli powie, że działa mocą Bożą, to zapytajmy, kim jest dla niej Bóg? Na pewno się dowiemy, że Bóg to energia. Wtedy widzimy, że nie mamy do czynienia z typowym masażystą. Gdy byłem w USA, w Chicago, wybrałem się raz ze znajomą do takiego masażysty. Znajoma weszła do środka, ja czekałem. Z racji tego czym się zajmuję, nie do końca mi się podobała muzyka, która leciała z głośników, była taka trochę transowa, ale ok. Zacząłem przeglądać gazety. Cała sterta gazet, trochę po polsku, trochę po angielsku. Ani jednej gazety „podejrzanej”. Natrafiłem w końcu na jedną gazetę, w której było wszystko związane z reiki, z bioenergoterapią, jogą, etc. Ale można uznać, że kupowali odrzuty z kiosku. Gdy znajoma wyszła, podjąłem rozmowę z masażystą. Mówię: taką ciekawą gazetę tu znalazłem, czy wy też takimi rzeczami się zajmujecie? Nie mówiłem, że to złe. Pan odpowiada: nie, nie, u nas tylko w klasyczny sposób. Za kilka dni znajoma poszła na kolejną wizytę. Po powrocie mówi, że już tam więcej nie pójdzie. A co się stało? – pytam. – Ten pan powiedział, że widzi duży problem, dobrze by było pootwierać czakramy… Masażysta nie powiedział mi prawdy, bo nie chciał się ujawniać przed człowiekiem, którego nie znał. A może widział mnie rok wcześniej na Forum Charyzmatycznym w Chicago. Tak więc nie zawsze jesteśmy w stanie od razu pewne rzeczy dostrzec, ale jak zobaczymy, to trzeba uciekać. Pewna bioenergoterapeutka, która w Polsce była bardzo szanowana w tych kręgach, powiedziała mi kiedyś wprost: „proszę pana, ja nie mam mocy uzdrawiania sama w sobie, ja działam tylko i wyłącznie dzięki kontaktom z duchami. Ja otwierając się na te duchy, mogę uzdrawiać, dlatego, że one mają tę moc”. Co ważne, ta pani jako osoba „biegła” w tych dziedzinach powiedziała, że żaden bioenergoterapeuta „uczciwy” nie powinien człowieka dotykać. Dlaczego? Ponieważ powinien liczyć się z faktem, że jeśli on jest otwarty na świat duchów, to w momencie, w którym dotyka człowieka, może go z tym światem związać. A wiemy, że większość tych ludzi tak robi. Późnej przychodzi do mnie kobieta i mówi: ja przez lata korzystałam z usług bioenergoterapeuty i doszłam do takiego momentu, że ja już nie potrafiłam żyć bez tego. Haris też przyznał, że cała jego działalność była oparta na współpracy z duchami. Musimy więc byś świadomi, że kontakty z tymi ludźmi to inicjacje okultystyczne, w których złe duchy zaczynają nas poznawać i rozpracowywać.

Jak jako osoby świadome tego rodzaju niebezpieczeństw powinniśmy reagować, kiedy w swoim otoczeniu widzimy „podejrzane” praktyki? Chyba nie jest właściwe, żebyśmy zaraz wszystkich upominali? Narażając się przy tym co najmniej na śmieszność…

Oczywiście, nie w każdej sytuacji powinniśmy zwracać uwagę. Musimy wyczuć, czy ta osoba jest gotowa przyjąć daną prawdę. Jeśli Pan Jezus mówił: nie rzucajcie pereł przed wieprze (Mt 7,6), to nie chodziło Mu o obrażenie kogokolwiek, tylko chciał dać do zrozumienia, że nie zawsze każda prawda jest do przyjęcia w danym momencie przez człowieka. Tutaj pojawia się często też inny problem – co robić, jeśli nasi bliscy nie reagują na ostrzeżenia? Zwykle rodzice przychodzą do mnie z takim pytaniem. Ja wtedy mówię: nie możecie powtarzać tysiąc razy tego samego, jeżeli dziecko jest rozumne, to zrozumie, jeżeli tego nie przyjmuje, to w nic więcej nie możecie zrobić w tym momencie, możecie się tylko (i aż!) modlić.

W jakich okolicznościach zaleciłby Pan używanie sakramentaliów – soli i wody egzorcyzmowanej? Mając na uwadze, że zły duch zastawia na nas różne sidła, łatwo popaść w obsesję: wszystkie miejsca, w których jestem posypuję solą egzorcyzmowaną, wszystko kropięwodą egzorcyzmowaną…

W ten sposób zaczynamy stosować czary. Jeżeli odczuwam jakieś działanie zła, mam podejrzenie, że może mnie atakować, to w takim przypadku warto użyć tych sakramentaliów, ale w połączeniu z wiarą i modlitwą. Bo najważniejsze jest zwrócenie się do Jezusa. Natomiast jeżeli używam soli czy wody egzorcyzmowanej żeby odegnać tego złego ducha, ale modlić mi się nie chce i korzystać z sakramentów też mi się nie chce, to wtedy będzie to tak naprawdę magia. Poza tym, posypywanie, kropienie wszędzie bo coś się stało, jest dość śmieszne… Zwróćmy uwagę na słowa, które padają przy święceniu wody czy soli: „wszędzie, gdzie padną krople tej soli [czy wody], niech ustanie działanie złego ducha”. Używając tych sakramentaliów, przywołujemy ponownie tę modlitwę. Bardzo ważna jest tutaj nasza wiara. Pan Jezus powiedział przecież: tym, którzy uwierzą (…), w imię moje złe duchy będą wyrzucać (Mk 16,17). Ludzie się często powołują na słowa: w imię Jezusa. A Jezus powiedział wyraźnie: tym, którzy uwierzą. Jeśli ufam Jezusowi bezgranicznie, mam prawo powiedzieć: „rozkazuję ci, zły duchu odejdź ode mnie”, ale – w imię Jezusa. W Nowym Testamencie czytamy o przydrożnych egzorcystach, którzy próbowali wyrzucać złe duchy i zostali przez nie pobici. Nie dlatego, że imię Chrystusa nie miało mocy, ale zwróćmy uwagę, co demon o nich powiedział: Chrystusa znam, a wy kim jesteście? (Dz 19,15). To byli przydrożni magowie, zaklinacze, którzy usłyszeli, że apostołowie powołując się na imię Jezusa wyrzucali złe duchy i wciągnęli do swej kartoteki również formułkę: w imię Jezusa. Dla nich to imię żadnego znaczenia nie miało.

Pomagając osobom dręczonym i opętanym, nie miał Pan nigdy obaw o własne bezpieczeństwo?

To jest wielka radość, jeśli się widzi, jak osoby opętane wracają. Im jest bardzo potrzebna, towarzyszenie, bycie przy nich, czyli po prostu miłość. Obawy można mieć, jeśli człowiek zacznie przeceniać swoje możliwości. Póki opieram się na Jezusie, czuję się bezpiecznie. Patrząc z zewnątrz, ta rzeczywistość może być przerażająca. Niektórzy się dziwią: w czym ty bierzesz udział?! Ten świat przez ludzkie umysły nie chce być przyjęty, nikt nie chce słyszeć tego typu rzeczy. Ja mówię: jeżeli wiem, że Pan Jezus jest obok, to czego mam się obawiać? Przyznam, że doświadczyłem bardzo wielu obecności Pana Jezusa w czasie egzorcyzmów, bycia przy osobach opętanych, czy modlitwy za osoby dręczone. Złe duchy w czasie modlitwy przerażająco krzyczą: Nazarejczyk tu jest! I czy wówczas warto się bać? Demony wyrzucane z osoby opętanej z wielkim bólem musiały kiedyś powiedzieć: Jezus Chrystus jest Panem! Choć te duchy rzeczywiście mają dużą moc działania, to muszą uznać, że Jezus jest Panem. I z pewnością nie powiedziały tego pod wpływem Ducha Św. ale z nakazu. Jeżeli widzę uwolnienia po nieraz kilkunastu latach, to świadomość Bożej obecności wzrasta bardzo mocno i po pewnym czasie człowiek zaczyna mieć o wiele większe zaufanie do Pana Boga, pomimo swej grzeszności.

Co poradziłby Pan osobom, które modlą się o wyzwolenie spod działania złego ducha?

Niektórzy ludzie poświęcają pół życia na uwalnianie się i im to nie wychodzi i mają pretensje do Pana Boga, że nie ma mocy pokonać złego ducha. Tylko kiedy się rozmawia z takimi ludźmi, to okazuje sie, że oni pragną uwolnienia ale tylko po to, żeby być wolnym. Nie mają tak naprawdę tej pełnej woli zjednoczenia się z Jezusem. Prawdziwą wolność przynosi nam tylko życie w zażyłości z Jezusem. Biorę udział w różnych rekolekcjach, najczęściej z o. Witko. Wiele ludzi podchodzi i opowiada, że byli na jednych rekolekcjach, drugich, trzecich z modlitwą o uwolnienie i nic się nie poprawia. Złe duchy to są istoty bardzo inteligentne, przewyższające nas przebiegłością, one wiedzą, że człowiek może odmówić tysiące modlitw i jeżeli on się w sercu nie otworzy na Jezusa, to nie będzie wolnym. Każda modlitwa czy błogosławieństwo przynosi skutek. Jeżeli kapłan błogosławi czy przecina więzy w imię Jezusa, to musi być to skuteczne, inaczej nasza wiara nie miałaby sensu. Tylko później wszystko zależy od tego, jak my przyjmiemy to błogosławieństwo czy uwolnienie. Jeżeli człowiek się nie otworzy na Jezusa, nie ma Go w sercu, a szuka wolności tylko po to, żeby się lepiej żyło, to zły duch wróci. Tak jak czytamy w Ewangelii – na pustyni się błąka i wraca (Łk 11, 24-25). Tam gdzie widzi wysprzątane, puste mieszkanie – czyli takie, w którym nie ma Boga, to wraca ich więcej. W tym jest całe sedno uwalniania, że tak naprawdę uwalnianie, to jest proces, który ma prowadzić do zjednoczenia człowieka z Bogiem.

Rozmawiała Emilia Drożdż

Grzegorz Bacik - współpracuje z krakowskim Sekretariatem Ewangelizacji oo. Franciszkanów Prowincji Matki Bożej Anielskiej. Świadczy pomoc duchową i opiekę duszpasterską osobom uwikłanym w okultyzm, magię, satanizm, itp. Jest autorem książek związanych z tematyką zagrożeń duchowych pt.” OKULTYZM”, „Zniewolenie Demoniczne”, „Pokona Mroczne Siły”