Adam Mazguła po śmiertelnym postrzeleniu podczas polowania swojego kolegi próbował zacierać ślady. Potem podczas śledztwa i procesu nie przyznawał się do winy, nie przeprosił też rodziny ofiary. „Gazeta Polska Codziennie” ujawnia, co kryją dokumenty z procesu sądowego jednego z liderów KOD‑u.

Na początku lutego „Gazeta Polska” ujawniła, że Sąd Rejonowy w Opolu w czerwcu 2009 r. skazał Adama Mazgułę na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz grzywnę za nieumyślne spowodowanie śmierci kolegi podczas polowania. Wyrok uprawomocnił się 20 listopada 2009 r. 61-letni Mazguła to emerytowany pułkownik, były członek PZPR‑u, popierający wprowadzenie przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego, obecnie działacz Komitetu Obrony Demokracji. Zasłynął publicznymi atakami na rząd PiS‑u i ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.

Po publikacji „GP” Mazguła zaatakował na Facebooku, przekonując, że bardzo przeżył śmierć przyjaciela: „Pisowskie media w charakterze sensacji próbują przedstawić moją osobistą tragedię oraz tragedię rodziny jednego z moich najlepszych przyjaciół […]. Ból czuję do dzisiaj, bo dotyczył mojego skandalicznego zaniedbania, polegającego na pozwoleniu, aby ktoś drugi choć na chwilę przetrzymywał moją broń. Trudno, aby coś takiego zdarzyło się obytemu z bronią oficerowi”.

„Gazeta Polska Codziennie” dotarła do dokumentów, jakie podczas procesu zgromadził opolski sąd. Wyłania się z nich inny obraz wydarzeń niż ten przedstawiany przez Mazgułę. Zresztą sędzia Hubert Frankowski stwierdził, że tuż po zdarzeniu zachowanie działacza KOD‑u miało „formę matactwa procesowego”, a zarówno podczas śledztwa, jak i już w czasie procesu nie przyznał się do winy. Odmówił też składania wyjaśnień. Sędzia wskazał również, że do zakończenia procesu Mazguła nie tylko nie przeprosił najbliższych ofiary, ale nawet się z nimi nie skontaktował.

Cały artykuł Piotra Nisztora można przeczytać w poniedziałkowej "Gazecie Polskiej Codziennie".