Dzięki portalowi Blogpress.pl, którego ludzie zarejestrowali debatę, możemy zaprezentować relację wideo z tego wydarzenia.

Dyskusję otworzyli autorzy publikacji "Do Rzeczy" o prof. Kieżunie pt. "Tajemnica agenta "Temiza". - Fakt współpracy prof. Witolda Kieżuna ze Służbą Bezpieczeństwa, przebieg i okoliczności, według naszego głębokiego przekonania, w żaden sposób nie odnosi się i nie unieważnia jego roli w ruchu oporu, oficera Armii Krajowej, bohaterstwa Powstania Warszawskiego, jego niebywałych cierpień w obozie koncentracyjnym w sowietach, a także prześladowaniach po powrocie – zapewnił na początku spotkania Piotr Woyciechowski.

Podkreślił też, że z dwójki autorów to on był inicjatorem spotkań i prac historycznych nad dokumentami dotyczącymi prof. Kieżuna. Odnosząc się do twierdzenia, że bezpośrednimpowodem publikacji dokumentów był spór dotyczący oceny Powstania Warszawskiego między prof. Cenckiewiczem a prof. Kieżunem – Woyjciechowski zauważył, że ma w tej sprawie pogląd przeciwny od współautora publikacji (bliższy opinii prof. Kieżuna). Po nim głos zabrał Sławomir Cenckiewicz, który ocenił relacje prof. Kieżuna z władzami PRL.

- Z całą odpowiedzialnością chcę państwu powiedzieć, że to była postać z perspektywy władz Polski Ludowej akceptowana. Z tym wszystkim co państwo wiecie, z bohaterstwem w Armii Krajowej, w Powstaniu Warszawskim i zsyłką do łagru. Jeszcze w okresie stalinizmu, gdy Polska nie weszła w fazę październikowego przełomu 56 roku, prof. Kieżun można powiedzieć był traktowany przez obóz władzy jako swój. Dowodem na to jest wręczenie mu odznaczenia na 10-lecie PRL już w 1954 roku - stwierdził prof. Cenckiewicz
 
Obecny w Klubie Ronina Cezary Gmyz odniósł się z kolei do kulis publikacji, stwierdzając, że prof. Kieżun został przez autorów potraktowany wyjątkowo. - W mojej 25-letniej karierze dziennikarskiej, a od 14 lat siedzę w aktach IPN-u i mam "zasługi" w ujawnianiu agentury, nie spotkałem się z przypadkiem, kiedy tak naprawdę łamiąc prawo prasowe, przedstawiono osobie cały tekst - stwierdził dziennikarz "Do Rzeczy". - Jestem przekonany, że jest to jedyny tego typu przypadek, że osoba, której przeszłość jest ujawniana na podstawie materiałów IPN-owskich mogła znać wymowę tego tekstu - dodał.

W dyskusji wziął udział również Roch Baranowski, który na portalu wPolityce.pl polemizował z autorami tekstu o prof. Kieżunie, pisząc, że "redaktorzy więc otwarcie przyznają, że autorytet profesora przeszkadzał im w głoszeniu swoich ocen „w sprawach historii”. - Odpalenie takiej „bomby” wobec 93 - letniego, chorego człowieka, który może nie mieć już sił, aby się latami bronić i który może już nie pamiętać szczegółowo wszystkich wydarzeń sprzed 40-35 lat i który w różnych formach opowiadał już o dylematach zwiąjanych ze swoimi kontaktami z SB, wydaje się nieuzasadnione i nieodpowiedzialne - uważa Roch Baranowski.

W swoim wystąpieniu Baranowski zadał autorom szereg pytań dotyczących wątpliwości, jakie pojawiły się po publikacji tekstu. - Wydaje mi się, że tekst do opisu prof. Kieżuna w latach 80-tych korzysta za bardzo ze źródeł SB, tzn. ze źródeł raz, albo dwa razy łamanych. Mamy albo źródła przy których profesor mówi do SB, więc oczywiście przyjmuje narrację, którą myśli, że jest korzystna SB, albo nawet dostajemy informację dwa razy łamane: coś co Kieżun powiedział dla SB, co potem raportuje SB. To w normalnej krytyce źródeł jest bardzo niewiarygodne źródło, żeby ocenić jego prawdziwe postawy - argumentował Baranowski.

Po wystąpieniach dyskutantów pojawiły się pytania z sali.

Zobacz calosc:

philo/Blogpress.pl