Oburzają nas eksperymenty doktora Josefa Mengele dokonywane przed laty w Auschwitz. Porusza potworne, demoniczne, powszechnie potępione ludobójstwo Adolfa Eichmanna. Okazuje się jednak, iż ich naśladowców w XXI w. są tysiące. I o ile ci pierwszy działali w imię obłędnej ideologii, dążąc do genetycznego „wyprodukowania” nadczłowieka, tutaj chodzi zwyczajnie o pieniądze. Wielką kasę. Brudną, ociekającą krwią mordowanych w łonach matek dzieci. I o absolutyzację ludzkiego egoizmu godzącego się na śmierć tych, którzy sami obronić się nie mogą.

Na początek fakty. Amerykański portal internetowy Lifenews.com, a za nim inne portale i kanały telewizyjne, opublikował wstrząsające nagrania - dokonane ukrytą kamerą - podczas których przedstawiciele największej na świecie organizacji walczącej o tzw. prawa reprodukcyjne (przede wszystkim wolny dostęp do aborcji i antykoncepcji) Planned Parenthood aktorom, udającym zainteresowanie kupnem „materiału biologicznego”, oferowali całe ciała (bądź części) abortowanych dzieci. Wyceniali je na 30-100 dolarów. Do tej pory światło dzienne ujrzało pięć filmów. Powstały z inspiracji amerykańskiej organizacji Centre for Medical Progress. Być może są też inne, ale Sąd Najwyższy stanu Kalifornia zablokował ich publikację, tłumacząc decyzję …koniecznością obrony dobrego imienia „firmy”!

Szok i niedowierzanie!

Nagrania można obejrzeć w internecie. Są szokujące. Na pierwszym z nich dr Deborah Nucatola, starszy dyrektor usług medycznych Planned Parenthood, podczas lunchu w restauracji w Los Angeles opowiada o sposobie, w jaki pozyskuje się organy miażdżonego w łonie matki dziecka. Tłumaczy, że chodzi o to, żeby tak je rozrywać i miażdżyć, by nie uszkodzić zamówionych organów (są one coraz częściej używane np. do przeszczepów, stosowane jako komponenty w przemyśle kosmetycznym). Dodaje, iż z pomocą przychodzi nowoczesna aparatura. I tak np. „wiele osób chce wątrobę” - opowiada, przełykając kolejne kęsy sałatki i swobodnie popijając wino - „i z tego powodu, większość aborcjonistów wykonuje zabieg, monitorując jego przebieg za pośrednictwem USG, by wiedzieć, gdzie umieszczać kleszcze. Tym, co ogranicza szybkość procedury, jest czaszka. Czaszka w zasadzie jest największą częścią”. Ona też jest najdroższa. Można za nią dostać nawet 100 dolarów! Tłumaczy też, że stara się pobierać z ciała kobiety serce, płuca, wątrobę abortowanego dziecka, odpowiednio umieszczając kleszcze. Najlepiej też miażdżyć w pierwszej kolejności stopy, a nie głowę. Ta ostatnia jest „wyciągana” na końcu. Jak się dowiadujemy z dalszego zapisu rozmowy, aby ominąć „utrudnienia” czasem wywołuje się częściowy poród i zabija dziecko, które jest już na świecie. Tak jest łatwiej.

Kolejne opublikowane nagrania zawierają spotkania „kupców” z innymi wysokopostawionymi osobami, m.in. z prezesem Planned Parenthood panią Cecile Richards. Jest ona doskonale poinformowana o powszechności stosowania zakazanego przez prawo procederu i akceptuje go, choć wie, że za sprzedaż bądź nabycie ludzkiej tkanki płodowej grozi grzywna w wysokości pół miliona dolarów lub kara do dziesięciu lat więzienia. Jeszcze inny z dyrektorów organizacji dr Mary Gatter targuje się o cenę tkanek porodowych i żartuje, że w zamian za ich sprzedaż „chce lamborghini”...

To był bliźniak

Trzecie wideo zawiera rozmowę z Holly O’Donnell, która pracowała jako technik w klinice Stem Express zajmującej się - przynajmniej oficjalnie - dostarczaniem organów zabijanych dzieci do instytutów badawczych (co dopuszcza w USA tzw. ustawa Waxmana, wedle postanowień której uzasadniona jest płatność za „transport, implantację, przetwarzanie, konserwowanie, przechowywanie tkanek płodu” i która pozwala na ich sprzedaż podmiotom zarejestrowanym w danym stanie). „Im cenniejsza tkanka, tym więcej pieniędzy dostaniesz, więc jeśli uda ci się pozyskać mózg lub serce, to zarobisz więcej niż tylko za pępowinę - mówi w filmie O’Donnell. I dodaje: „Myślę, że to zachęta, by pozyskać bardziej wartościowe tkanki i zarobić więcej”. Opowiada również o swoim pierwszym dniu pracy. Poszła z przełożoną pielęgniarek do laboratorium, ta wylała butelkę krwi na sitko, a to, co osadziło się na nim, zaczęła odkładać pęsetą na tacę. Okazało się, że były to fragmenty dzieci. „To jest głowa, to jest ramię, a to noga” - tłumaczyła. Potem kazała podwładnej identyfikować pozostałe szczątki, ale kobieta zemdlała.

Szczególnie szokujący jest piąty film. Jego „bohaterką” jest Melissa Farrell, dyrektor ds. badań ośrodka Planned Parenthood w Houston. Podczas rozmowy stwierdza m.in., że to, czy uda się pozyskać nienaruszone ciało dziecka, zależy od tego, „na ile pacjentka współpracuje z personelem podczas procedury, zwłaszcza, gdy wyczerpuje się jej tolerancja na ból”. Farrell przyznaje wprost, iż sprzedaż organów pochodzących z aborcji przyczynia się do zróżnicowania źródeł przychodów jej placówki. W dalszej części wideo „akcja” przenosi się do gabinetu kliniki. Potencjalnym kupcom lekarka prezentuje szczątki 20-tygodniowego rozerwanego na strzępy dziecka. Tłumaczy, że to był bliźniak, pokazuje jego ręce i nogi, z krwawej miazgi wyciąga szczypcami płuca. Bez cienia zażenowania i bez żadnych oporów. Tyle fakty.

Banalność zła

Po opublikowaniu nagrań w Stanach Zjednoczonych rozpętała się burza. Od Kongresu zażądano podjęcia stanowczych działań wyjaśniających. Z finansowania Planned Parenthood - oficjalnie organizacji działającej non-profit, finansowanej z budżetów federalnych poszczególnych stanów - wycofało się wielu sponsorów (np. Coca-Cola). Pojawia się coraz więcej dowodów na to, iż praktyka ta od lat była powszechnie stosowana także w innych klinikach. Tajemnicą poliszynela jest jednak, że organizacja ma potężne wsparcie w Senacie, a przede wszystkim w osobie prezydenta Obamy i kandydatki demokratów na ten urząd Hillary Clinton (w przemówieniu wygłoszonym w Senacie przekonywała, że tego typu pomysł jak zakręcenia kurka z pieniędzmi podatników dla PP to „zabójstwo dla zdrowia kobiet”, określiła też Planned Parenthood jako „narodowego lidera we wprowadzaniu zdrowia reprodukcyjnego”!!).

Nic zatem dziwnego, że po publikacji filmów pewne swojej pozycji lobby aborcyjne natychmiast przeszło do ataku, twierdząc, iż za nagraniami stoją „religijni ekstremiści”, którzy, nie mając możliwości wysadzenia w powietrze klinik aborcyjnych świadczących przecież tak wiele dobra społeczeństwu umożliwiających wszystkim powszechny „dostęp do usług medycznych”, posłużyli się prowokacją! Absurd!

Rozmowy i nagrania są tak bardzo szokujące, że po ich obejrzeniu trudno odnaleźć spokój. Nic dziwnego, że tak bardzo zbulwersowały wielu ludzi. Mam jednak problem z oceną ich reakcji. Sednem problemu jest oburzenie wynikające z faktu, iż rozkawałkowane części ciał sprzedawano, a nie utylizowano np. w krematoryjnych piecach. Jak można! Czyli że co? Gdyby nie udokumentowana pokusa zrobienia dużych pieniędzy, handel, perfidia wierchuszki aborcyjnych klinik, wszystko byłoby OK? Tzn., że dzieci można zabijać, wyciągać po kawałku z łona matek, miażdżyć szczypcami - byleby tylko nie pokazywać tego publicznie i nie zarabiać na pozyskiwanych w taki sposób organach? Udawać, że nie są morderstwa żywych istot ludzkich, a jedynie zabiegi na bliżej nieokreślonym „materiale biologicznym”? O to chodzi w „nowoczesnym humanizmie”?

Nie jestem w stanie pojąć sensu krokodylich łez wielu środowisk domagających się surowych kar dla dyrektorów Planed Parenthood na co dzień broniącym jak niepodległości tezy, iż prawo do aborcji jest „podstawowym prawem człowieka”. Często przy tym korzystających z hojnych donacji wspomnianej wyżej organizacji - także w Polsce (np. założona przez Wandę Nowicką Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny).

Jakże nielogiczne i fałszywie brzmiące w tym kontekście wydaje się być potępienie „banalności zła” opisanego m.in. przez Hannah Arendt w wydaniu Eichmanna czy zbrodniczych praktyk w obozie koncentracyjnym w Birkenau „anioła śmierci” doktora Josefa Mengele. Oni mordowali tysiące ludzi, przeprowadzali eksperymenty medyczne z tytułu fascynacji obłędną ideologią czystości rasowej, napędzani wizją wyhodowania nadczłowieka. Tutaj chodzi o kasę. Po prostu. Brudną, ociekająca krwią. I o absolutyzację ludzkiego egoizmu godzącego się na śmierć tych, którzy sami obronić się nie mogą. I nie widzę - w sensie odpowiedzialności moralnej - zbyt wielkiej różnicy pomiędzy jednymi a drugimi.

Potworne to. I demoniczne zarazem.

KS. PAWEŁ SIEDLANOWSKI

Echo Katolickie 33/2015