Portal Fronda.pl: Polskie media opisują dziś badanie niemieckiej opinii społecznej dotyczący działań NATO na wschodzie Sojuszu. Niemcy są generalnie zdecydowanie przeciwni takim działaniom, obawiając się reakcji Rosji. Są jednak w NATO i pozostają kluczowym partnerem USA, a zatem i Polski. Na ile polityka Berlina w ramach Sojuszu jest polityką suwerenną, a nie ile kreowaną przez wymagania Waszyngtonu?

Gen. Waldemar Skrzypczak: Niemcy prowadzą w NATO suwerenną politykę. Wiele decyzji w Sojuszu zapada pod naciskiem Berlina. Amerykanie wiedzą, że głównym graczem w Europie są właśnie Niemcy. Przeszkadza im przy tym, że RFN próbuje przekonać członków NATO do tego, że Rosja nie miałaby być w zasadzie wielkim zagrożeniem dla Sojuszu. Polityka rządu niemieckiego, który przez całe lata nie inwestował w Bundeswehrę, jasno wskazuje, że zdaniem Niemiec nie ma ze strony Rosji zagrożenia dla Europy i NATO. Relacje rosyjsko-niemieckie były dobre i podejrzewam, że nadal takie są. To z kolei nie leży w interesie Sojuszu. Szczyt w Warszawie ma przekonać wszystkich do tego, że trzeba bronić wschodniej flanki – i muszą brać w tym udział także Niemcy. Rząd w Berlinie jest przy tym bardzo podatny na osądy niemieckiej opinii publicznej, a ta jest absolutnie przeciwna jakimkolwiek negatywnym relacjom z Rosją. To przekłada się również na stanowisko Berlina w ramach NATO. Nasi zachodni sąsiedzi nie są w efekcie tak deklaratywni jak inne państwa NATO, a szczególnie Amerykanie, co do umieszczenia swoich wojsk na wschodniej flance – choć wydaje się, że po najbliższym szczycie zostaną do tego zmuszeni. Mają dowodzić batalionem na Litwie, co wynika chyba nie tyle z woli politycznej, co raczej z tego, że Litwa chce być zbrojona przez Niemców. Kontekst jest więc biznesowy. Niemcy będą na pewno zabiegały o dialog NATO i Rosji, bo Berlin nadal postrzega Moskwę jako ważnego gracza w Euroazji, traktując ją jako dogodny dla niemieckiej ekonomii pomost między Europą a Azją.

Czy Niemcy rzeczywiście blokują zatem jakieś inicjatywy NATO w Europie?

Niemcy nie godzą się na stałe bazy oraz na dużą obecność NATO na wschodzie Europy. Ich zdaniem mogłoby to prowokować Rosjan, może nie tyle na poziomie militarnym, co politycznym. To Niemcy generalnie byli tymi, którzy sprzeciwiali się rozmieszczaniu wojsk na wschodzie Sojuszu. Po zmianie części rządu pani Angeli Merkel optyka spojrzenia na tę sprawę zmieniła się jednak nieco na korzyść naszych oczekiwań. Nie sądzę, by Niemcy z czegokolwiek mieli się już wycofywać, a Amerykanie będą na pewno konsekwentnie realizować swoje zamiary.

Amerykanie stacjonują na terenie RFN wciąż dziesiątki tysięcy wojsk i utrzymują tam swoje stałe bazy. A przede wszystkim roztaczają nad Niemcami parasol atomowy. Jaki te dwie wzajemne zależności mają wpływ na niemieckie stanowisko w NATO?

Amerykanie pozostawili po zimnej wojnie na terenie RFN dużo swojego potencjału wojskowego. Stany Zjednoczone to utrzymują, bo mają świadomość, że tego naprawdę bardzo potrzebują; jeżeli będą musieli być obecni w Europie, to muszą mieć gdzie lądować. Bazy na terenie Niemiec są im zatem potrzebne, a Niemcy często to wykorzystują we wzajemnych relacjach. Berlin może mówić, że społeczeństwo niemieckie nie chce zagranicznych baz na swoim terytorium, ale rząd jest tak dobry i te bazy jednak zapewnia. Niemcy wiedzą przy tym, że bez jądrowego parasola Amerykanów nie będą w stanie sami się obronić – a więc i im są z kolei potrzebni Amerykanie. Niemcy zawsze byli przy tym głównym partnerem Amerykanów w NATO. Nie Wielka Brytania, nie Francja, ale Niemcy. To oni dysponowali niegdyś dużym potencjałem bojowym, potrzebnym Stanom Zjednoczonym. To się teraz zmieniło i tego potencjału już nie ma, ale wciąż są na terenie RFN amerykańskie bazy. Z drugiej strony Niemcy na forum europejskim wskazują zawsze Rosję nie jako przeciwnika, ale jako potencjalnego partnera. To, że mają być teraz obecni wojskowo na ternie Litwy, wynika z decyzji politycznej większości państw NATO, do której Niemcy muszą się dostosować.

Część polskich mediów referując dziś wyniki badań wskazujących na głęboką niechęć społeczeństwa niemieckiego do angażowania się na wschodniej flance NATO sugerowała, że Berlin nie obroniłby nas przed Rosją. Niemcy to wiarygodny sojusznik Polski w NATO czy nie?

Nie można poddawać w wątpliwość wiarygodności Niemiec jako sojusznika. Po co byłoby w takim razie NATO? Niemcy są częścią Sojuszu i nie wolno twierdzić, że Niemcy nie chcą bronić terytorium sojuszników. Są zobligowani do pomocy artykułem 5. Traktatu Waszyngtońskiego i nie sądzę, by się z tego wycofali. Moim zdaniem takie zarzuty w stosunku do Niemiec są bezzasadne. NATO nakłada na nich wyraźny obowiązek.