Portal Fronda.pl: Do Europy Środkowo-Wschodniej trafi amerykańska brygada pancerna. To dobra decyzja Waszyngtonu?

Gen. Roman Polko: To bardzo dobra decyzja z perspektywy Polski i innych krajów wschodniej flanki NATO. Jest to decyzja pozytywna także dla całego Sojuszu. Przypomina państwom Europy, że tak naprawdę to my właśnie odpowiadamy za bezpieczeństwo na naszym kontynencie. Nie możemy udawać, że nic nie dzieje się na naszych wschodnich rubieżach. Powinniśmy więc wzmacniać swoje bezpieczeństwo, a nie tylko liczyć, że Amerykanie przyjdą do nas z pomocą, gdy tylko będziemy mieć problem.

Czy ta decyzja zmienia coś w militarnym wymiarze bezpieczeństwa Polski?

Nowoczesna brygada pancerna to duża siła uderzeniowa. Strategicznie jednak większe znaczenie ma wyraźnie zaznaczony udział Stanów Zjednoczonych w budowaniu obronności Europy. Waszyngton pokazuje, że w dalszym ciągu silnie interesuje się bezpieczeństwem naszego kontynentu, a takie kraje, jak Polska, Litwa, Łotwa czy Estonia nie zostaną pozostawione same sobie, gdyby Putin realizował tu politykę faktów dokonanych, tak, jak na Krymie.

Minister Macierewicz przekonuje, że to przełom w naszej sytuacji geopolitycznej. Podziela pan generał taką ocenę?

Zdecydowanie tak. Jestem przekonany, że decyzyjność ministra Macierewicza spowodowała, że zapadła taka właśnie decyzja. Z pewnością jest to przełom. Dotąd były jedynie rozmowy, teraz mamy bardzo konkretne działania. To nie są zabiegi tylko symboliczne, jak przejazd kilkuset amerykańskich żołnierzy przez Polskę. To konkretna siła uderzeniowa i amerykańska obecność w naszym regionie. Bez wątpienia to poważny krok naprzód w naszych stosunkach z USA i zmiana, która wskazuje, że NATO może zacząć wreszcie realizować punkt trzeci Traktatu Północnoatlantyckiego mówiącego o tym, że kraje członkowskie mają obowiązek budować i wzmacniać zdolności obronne.

Skoro zapadła już decyzja o wzmocnieniu obecności amerykańskiej na wschodniej flance NATO, to czego spodziewać się jeszcze po nadchodzącym szczycie Sojuszu w Warszawie? Czy Polska może liczyć na dalsze zwiększenie sił natowskich w regionie?

Trzeba teraz zbudować odpowiednią bazę logistyczną po to, żeby ta pancerna brygada miała możliwość funkcjonowania także w Polsce. Trudno mi uwierzyć, by baza logistyczna miała znaleźć się w krajach bałtyckich. Polska ma jednak znacznie bardziej optymalne warunki dla rozmieszczenia tej brygady. Od nadchodzącego szczytu NATO oczekiwałbym przede wszystkim konkretów. Z poprzednim szczytem wiele nadziei wiązał choćby prezydent Ukrainy, Petro Poroszenko. Jednak w warstwie faktycznej szczyt ten niczego nie zmienił. Nawet szpica, siły szybkiego reagowania złożone z 5000 żołnierzy, tak naprawdę nie powstały. Nie przeprowadzono żadnych manewrów ani ćwiczeń zgrywających na takim poziomie, byśmy mogli mówić o elemencie gotowym do działania. Kilkanaście lat temu ćwiczyłem we Włoszech wraz z 18. batalionem w ramach manewrów sił szybkiego reagowania. Wówczas znaliśmy się nawzajem. Było to prawdziwe budowanie zdolności do kolektywnej obrony. Dlatego po najbliższym szczycie oczekuję zbudowania realnych zdolności obronnych i przełamania niezrozumiałego oporu państw europejskich do praktycznego działania. Jak dotąd państwa europejskie w imię polityki niedrażnienia Rosji i terrorystów zachowują się biernie. Udają, że nie ma problemy z Rosją, nie ma problemu z Państwem Islamskim… Te problemy są. Najwyższa pora, by nie tylko Stany Zjednoczone, ale także państwa europejskie zaczęły mówić wspólnym głosem i wzmacniać NATO.

Przedstawiciele Federacji Rosyjskiej twierdzą, że decyzja Amerykanów jest złamaniem porozumień między Rosją a NATO, stanowiąc zagrożenie dla rosyjskich interesów bezpieczeństwa. Obawy Moskwy są zdaniem pana generała uzasadnione?

To szczyt hipokryzji i obłudy. Federacja Rosyjska to państwo, które samo złamało umowy międzynarodowe, choćby w sprawie Krymu. Przeprowadza też ćwiczenia w pobliżu wschodniej flanki NATO, podczas których celem ataku jest Warszawa. W swojej doktrynie wojskowej ma wpisane użycie broni jądrowej. Ci sami ludzie mówią tymczasem, że budowanie zdolności obronnych NATO jest czymś złym, co zagraża bezpieczeństwu Rosji… Pierwszą przyczyną działań Sojuszu – zresztą spóźnionych – jest nieobliczalność Rosji i łamanie przez nią wszelkich umów międzynarodowych. Nasze zachowanie rzeczywiście przypomina szlachetnych średniowiecznych rycerzy robiących sobie przerwy w boju, których jednak nie uznawali barbarzyńcy. Myślę, że najwyższa pora popatrzyć trzeźwo na to, co robi Rosja. Jej aktywność nie odbiega w wielu wypadkach od aktywności terrorystów z Państwa Islamskiego. Moskwa nie ma hamulców ani ograniczeń, nie przestrzega żadnych konwencji. Jeżeli przypomina sobie o tym wówczas, gdy NATO buduje swoje zdolności obronne, jest po prosty czystą hipokryzją.

Na koniec o roli polskiego rządu. Podkreślił pan generał, że znaczący wpływ na decyzję Stanów Zjednoczonych mogły mieć polskie zabiegi o zwiększenie obecności NATO w regionie. Gdyby nie nowy rząd, to pańskim zdaniem taka decyzja mogłaby nie zapaść?

Poprzedni, poprawni politycznie ministrowie, jak Klich czy Siemoniak, używali wielu okrągłych i gładkich słów, z których nic nie wynikało. Polacy nie byli przygotowani do szczytu w Newport. Nie mieliśmy żadnego pomysłu. Myślę zatem, że tak – nasi partnerzy wreszcie wiedzą, że mają w naszym ministrze obrony narodowej konkretnego partnera, który potrafi podejmować także trudne decyzje. Jeżeli minister Macierewicz mówi wprost, że trzeba walczyć z Państwem Islamskim i będziemy to robić, bo NATO musi być silne i spójne, to pokazuje w ten sposób jasno, że nie patrzymy tylko na czubek własnego nosa, ale patrzymy też na inne potrzeby Sojuszu. Kolektywna obrona musi być prowadzona nie tylko na wschodniej flance Sojuszu, ale i na południowej. To przeciwieństwo głosu, który słyszeliśmy wcześniej: że Polska już swoje zrobiła i pora wycofać naszych żołnierzy z innych misji, skupiając się na własnym terytorium, o czym mówił prezydent Bronisław Komorowski. Trudno jest naszym sojusznikom wspierać Polskę wysyłając tu wojska, jeżeli my zamykamy oczy na inne potrzeby Sojuszu mówiąc, że już zrobiliśmy swoje. NATO musi być silne we wszystkich punktach. Poprzednia ekipa rządowa robiła politykę bezpieczeństwa tylko na użytek wewnętrzny, zamykając się na międzynarodowe wyzwania, jak podczas „arabskiej wiosny” lub wojny z Państwem Islamskim.

Rozm. Paweł Chmielewski