Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: W rozmowie z brytyjskim dziennikiem „The Times” sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg poinformował, że w odpowiedzi na coraz bardziej agresywną politykę Rosji kilkaset tysięcy żołnierzy NATO zostanie postawionych w stan pełnej gotowości. Zaznaczył, że ma tu na myśli nie tylko samą „szpicę” w Europie Wschodniej.

Gen. Roman Polko: NATO jest traktatem zapewniającym kolektywną obronę. Fakt, że reaguje na nieobliczalne działania Rosji, prowokacje, manewry, ćwiczenia, w których symuluje się uderzenie na państwa członkowskie Sojuszu powinien być standardem. Szczerze mówiąc, szkoda, że dzieje się to tak późno i tak dużo czasu zajęło przebudzenie się z tego letargu. Dopiero teraz w istocie budowane są pewne plany. Myślę również, że będą wyznaczone też konkretne jednostki czy związki operacyjne, które byłyby w stanie prowadzić działania przeciwko potencjalnemu agresorowi. Jest to standard, ale myślę, że dużo czasu po prostu „przespaliśmy”. Już od 2008 r., gdy Rosja uderzyła na Gruzję, to już wtedy powinniśmy budować konkretne siły i symulować potencjalne działania chociażby w rejonie Przesmyku Suwalskiego czy na wypadek agresji Rosji na kraje bałtyckie: Litwę, Łotwę i Estonię. Dobrze, że to się wreszcie dzieje. Dobrze również, że wyszła książka generała Richarda Shirrefa demaskująca zaniechania czy może raczej polityczny cynizm, który spowodował, że przez długi czas chowaliśmy głowy w piasek, udając, że nie ma zagrożenia ze strony wschodniej.

Szef NATO powiedział również, że Federacja Rosyjska prowadzi propagandę przeciwko państwom członkowskim Sojuszu Paktu Północnoatlantyckiego

To nie jest propaganda, a w istocie wojna informacyjna, gdzie wprowadza się dezinformację, oszukuje się przeciwnika, prowadzi się działania propagandowe zaprzeczające oczywistym faktom. Rosja, np. poprzez rysunki satyryczne, przedstawia NATO jako „agresora”, który dostrzega zagrożenie ze strony Federacji Rosyjskiej, która z kolei jest „krajem miłującym pokój”... Jako żywo przypomina to epokę Układu Warszawskiego, kiedy Związek Radziecki głośno krzyczał o zachodnim imperializmie. Rosji nie stać na otwarty konflikt z siłami zachodnimi, dlatego chce osiągać swoje cele za pomocą dezinformacji, zastraszania, propagandy. To nie ten potencjał, za duży własny obszar i nie tylko kierunek wschodni istnieje, wreszcie- nie wytrzymałaby tego gospodarka Rosji.

Również szef brytyjskiego kontrwywiadu, Andrew Parker powiedział w pierwszym od wielu lat wywiadzie, że Rosja prowadzi wrogie działania wobec Wielkiej Brytanii. Dyrektor MI5 wskazuje właśnie na wzrost znaczenia wojny cybernetycznej

Zgadza się i szczerze mówiąc nie odkrywamy nic nowego, mówiąc, że te działania są prowadzone coraz bardziej agresywnie. Jedyne, co w istocie się zmieniło, to fakt, że w końcu udało się wojskowym przekonać również polityków, że próby „obłaskawiania niedźwiedzia” prowadzą donikąd. Problemy trzeba nazywać po imieniu, ponieważ w tej chwili doszło do sytuacji, w której to Rosja rozdaje karty i to po jej stronie leży inicjatywa. Odpowiedzią na wojnę informatyczną, propagandową, nie jest prostowanie tych informacji, ale przejmowanie inicjatywy i pokazanie, że nie jesteśmy gdzieś w kącie i to nie Putin nas „ustawia”, tylko jesteśmy partnerem, z którym trzeba się liczyć.

Pojęcie „wojny cybernetycznej” wydaje się dość abstrakcyjne, ale i mroczne. Niedawno zwróciła na ten aspekt uwagę również minister cyfryzacji, Anna Streżyńska. A Pan w rozmowie z naszym portalem wspominał kiedyś, że już kilka lat temu Ś.P. Generał Franciszek Gągor wspominał o tym, że powinniśmy budować zdolności w tym zakresie

Dokładnie tak. Zanim NATO na tegorocznym szczycie uznało cyberprzestrzeń za obszar prowadzenia działań bojowych, to Ś.P. Gen. Gągor już siedem czy osiem lat temu mówił o konieczności budowania pod tym względem zdolności. A my, szczerze mówiąc, pod tym względem jesteśmy gdzieś w lesie, dopiero na początku tej drogi. Tymczasem w Rosji istnieją „farmy hakerów”, które mają się świetnie. Dzięki temu narracja rosyjska jest rzeczywiście głośna, a tę natowską nie za dobrze słychać. Również Daesz świetnie radzi sobie w tej przestrzeni. My natomiast zupełnie utraciliśmy inicjatywę w tym obszarze, dlatego najwyższa pora, żeby zarówno my jako Polska, jak i nasi sojusznicy w NATO, umieli odpowiedzieć również na zagrożenia w cyberprzestrzeni.

Jeszcze w kontekście ostatnich poczynań Rosji, jak oceniłby Pan realizację postanowień, które zapadły na lipcowym szczycie NATO w Warszawie?

Na szczęście, mimo różnych zapowiedzi, że będą jakieś opóźnienia lub że ktoś się wstrzymał, są one realizowane dość konsekwentnie. Niewątpliwie, szczególnie wiarygodnym sojusznikiem są tutaj Stany Zjednoczone, gdzie mamy pełną spójność, zarówno informacyjną, jak i pod względem struktur, co rzeczywiście powoduje wzmocnienie naszych możliwości obronnych. Jeżeli pojawiają się wyłomy, które propagandzie putinowskiej udaje się uczynić, to, niestety, ale raczej w państwach europejskich: w Niemczech, na Słowacji czy na Węgrzech, gdzie jednak pojawiają się głosy, które jakby w dalszym ciągu nie dostrzegały tego agresywnego charakteru działań Władimira Putina praktycznie na wszystkich frontach.

Jak można ocenić wkład Polski w NATO?

Myślę, że Polska jest w NATO poważnie traktowana przez Amerykanów, ponieważ sama poważnie traktuje swoje członkostwo. Nie uchyla się od wyzwań, które mają miejsce poza granicami kraju, przeznacza odpowiednie środki finansowe na budowanie swoich zdolności obronnych, co również ma duże znaczenie dla naszych partnerów. I- co bardzo istotne- zbudowała taki potencjał, jak siły specjalne, a teraz, w podobny sposób, korzystając z najlepszych wzorców, kształtuje zdolności w zakresie Obrony Terytorialnej. Tego typu siły okazują się bowiem najlepszą odpowiedzią na wojnę hybrydową.

Bardzo dziękuję za rozmowę